Kot i...
Kot, ktory patronował temu blogowi, nie żyje. Miał tylko cztery lata. Nie wiemy, co się stało. W piątek lekarze ocenili, że wszystko jest właściwie w normie.
Mam naprawdę dość.
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Kot, ktory patronował temu blogowi, nie żyje. Miał tylko cztery lata. Nie wiemy, co się stało. W piątek lekarze ocenili, że wszystko jest właściwie w normie.
Mam naprawdę dość.
Pod względem poziomu energii - dogorywam. Po krzątającej się sobocie (sprzątanie, mecz - 5:0, ale Jot miał kiepski występ) przyszła niedziela. Obudzona o ósmej, poszłam wylegiwać się w ciepłej wannie. Ciało mnie zupełnie zawodzi: wszystko sztywne i bolące. Bałam się jechać na siłownię, ale ostatecznie wzięłam rower i jakoś dojechałam (dwa kilometry). Poćwiczyłam trochę, posłuchałam audycji. Zwykle ćwicze sama, ale tym razem dołączyli do mnie pan tatuś i mały chłopiec. Mnie towarzystwo wytrąca z równowagi, ale - miałam na uszach słuchawki, więc - jak pisałam do Ka. - ja ignoruję świat, a świat ignoruje mnie.
Audycja traktowała o zaburzeniach odżywiania u chłopców i mężczyzn.
Wracając, wstąpiłam do sklepiku po sok, ciasteczka i mleko. Kupiłam też nowy, pomarańczowy notatnik - będę startować w nowym konkrsie, więc potrzebuję zeszytu do notatek.
Wszystko to piętrzy się przede mną jak góra. Bolą mnie plecy, ramiona, sztywnieją mi palce - jak mam funkcjonować? Nie wiem. Upadek kolagenu. Starość.
PS. Po raz kolejny w kawiarni klubowej nie było już kawy (sobota, osiemnasta, no ja jebę). Jak się wzbogacę, kupię im ekspres.
Minęło szybciej, niż się człowiek spodziewał i tak oto mam pół wieku doświadczenia. Łeb trochę już siwy, uzębienie pełne.
Pojechałam do wód, bo bardzo lubię taplać się w ciepłych (32 st.) wodach, w dodatku leczniczych. Byłam sama, ale było mi dobrze, bo czy człowiek nie jest zawsze sam?
W hotelu pozwoliłam sobie na skorzystanie z barku i w wieczór przed urodzinami wypiłam sobie gorącą czekoladę. Po wymeldowaniu zobaczyłam na rachunku, że kosztowało mnie to 1,47 euro. A co! Warto było.
Nie mam siły. Przerasta mnie zmęczenie wielkie jak góra Witosza.
Jutro strajk komunikacji.
Wczoraj poddałam się badaniu przepływów szyjnych. Znaczy, dopplera tętnic zrobiłam. Bo kazali, bo dzwoni mi w uchu.
Pierwszy raz robiłam to badanie, mając 30 lat. Lekarz ofukał mnie ("Kto tu panią przysłał!") i powiedział, że mam tętnice jak niemowlę, więc mam wócić za dwadzieścia lat.
Nie czekałam tyle i piętnaście lat później powtórzyłam badanie. Kardiolog chciał wiedzieć, czy jestem zawodową sportsmenką, bo tak wyglądały moje tętnice. (Nie jestem).
Wczoraj przemiły pan dr obdarzył moje tętnice porównianiem do tętnic młodej dziewczyny (którą nie jestem).
Niby dobrze, ale co z moim uchem?