• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog gat. II, szary, pakowy, zastępczy. Zaprasza Albonubes.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Kategorie postów

  • literatura i język (46)
  • o sobie (267)
  • studia (27)
  • świat (167)
  • tworzenie (21)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Grudzień 2025
  • Listopad 2025
  • Październik 2025
  • Wrzesień 2025
  • Sierpień 2025
  • Lipiec 2025
  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Archiwum listopad 2025

< 1 2 >

Czy warto

Czasem człowiek tak się narobi, że już nie wie, czy warto. ale jak odeśpi - wie, że warto.

 

Po wielu cierpieniach i godzinach spędzonych nad artykułem, dostałam dziś informację, że jest całkiem, całkiem.

 

A co ważniejsze, spotkałam się ze studentami UW i pogadałam z nimi o poezji i jej tłumaczeniu. Wyszły z tego warsztaty, a następnie mogą z tego wyjść publikacje. Zawiozłam na te zajęcia kilkanaście książek w ramach nagradzania aktywności i twórczości. Popyt okazał się nawet większy niż podaż. Szkoda, że nie miałam środków na więcej.

 

Jechałam do kraju pociągiem European Sleeper, co było wycieńczające, ale i pouczające; ileż to człowiek zniesie, czuwając i odganiając senność za pomocą podkastów. Przesiadłam się, wychłodzona przez noc, w Berlinie Wschodnim. Zjadłam bardzo niezdrowe śniadanie w McDonaldzie, potem wypiłam kawę, potem herbatę. Tak to zużyłam trzy godziny dzielące mnie od przyjadu mojego ekspresu. I wchodząc do swojego wagonu, potknęłam się i trochę poobijałam, co uświadomiło mi, jak bardzo byłam już zmęczona. Nie potłukło się jednak nic oprócz moich kolan.

 

Ale powrót był jeszcze barwniejszy. Zawierzenie swojej marszruty Deutsche Bahn skończyło się średnio. Już za Berlinem zaczęliśmy wypracowywać znaczące spóźnienie ze względu na roboty na torach. Potem zmieniono nam trasę, omijając sporą stację (Wuppertal). Pomknęliśmy w stronę Dusseldorfu, którego w rozkładzie nie było. A kiedy pociąg ruszył w stronę wyczekanej przeze mnie Kolonii, nasze opóźnienie osiągnęło już takie rozmiary, że porzuciłam nadzieję na złapanie docelowego pociągu do Brukseli. Dodatkowo wkrótce pociąg się zatrzymał - według pani kierowniczki "jacyś idioci rzucili kamienie na tory". Mój umysł, droga skojarzeń, zaczął łączyć tę nieoczekiwaną sytuację z niedawnym aktem dywersji na polskich torach... Nie był to koniec przeżyć, bo nastepnie pociąg cofnął się do D. Kierowniczka zaleciła wyjście na papierosa; wagon restauracyjny oferował darmowe przekąski, ale z wyłączeniem alkoholu... W skrócie: do Kolonii dotarliśmy przed 22.00, zaś mój pociąg odjechał dwie godziny wcześniej.

 

Udałam się - powlokłam, z walizką i coraz bardziej ciążącą torbą na ramię - na informację, gdzie ustawiłam się w niekrótkiej kolejce. Wkrótce okazało się, że w zasadzie wszyscy chcą dostać się do Brukseli. Pani za szybą spisała z biletu nasze dane, po czym wystawiła czterem osobom wspólny kupon na przejazd taksówką na Dworzec Południowy w Brukseli. to jest do miejsca, gdzie skończyłby bieg nasz pociąg.

 

I tak zabrałam się w podróż z trzema młodymi Flamandkami. Turecki kierowca pędził, ile koni w silniku, mimo deszczu i wiatru, i po dwóch godzinach, z sercem w gardle, wysiadłam na docelowym dworcu.

 

Ponieważ w Belgii trwał trzydniowy strajk, a dodatkowo była już północ, nie mogłam liczyć na komunikację miejską. Naganiacz z postoju taksówek naraił mi zaraz kolegę, który względnie szybko dowiózł mnie do domu.

 

Usnęłam po pierwszej w nocy, zadowolona, że jest mi ciepło i sucho.

 
26 listopada 2025   Dodaj komentarz
świat  

Czekając na śnieg

I na koniec tygodnia. Mam nawał pracy. Nie zawsze tego typu, jaki bym chciała. Ale jestem już za półmetkiem, bo dziś środa.

 

A potem czeka mnie wyprawa i spotkanie z dawno niewidzianą Ka. Raptem od sierpnia, ale Ka. zawsze jest dobrze spotkać.

 

Zmęczenie, stres, brak snu - ale i odmiana, bo to krótki urlop. 

 

Wkrótce  ma spaść śnieg.

 
19 listopada 2025   Dodaj komentarz
świat  

Poprawianie

Poproszono mnie o poprawienie tekstu artykułu, który napisałam w czerwcu, żeby nadawał się do publikacji.

 

Nie było mi miło, bo kto lubi krytykę, ale zabrałam się do tego.

 

Po czym dotarłam do kresu sił i zrezygnowałam, widząc, że nie dotrzymam terminu.

 

Po dwóch tygodniach poinformowano mnie, że nadal czekają na mój tekst. Siadłam więc znowu przy biurku i zaczęłam pracę.

 

Jako że czas się kurczył, siedziałam nad tekstem do czwartej rano, po czym przespałam się i ponownie zaczęłam korektę o dziesiątej.

 

Ostatecznie tekst wysłałam po szesnastej. Nie wiem, co z niego wyjdzie i czy się kiedykolwiek ukaże, ale wiem, ze wykonałam maksimum tego, co było możliwe. Najwyżej artykuł ukaże się gdzie indziej.

 

Tym razem nie dotarłam na skraj wyczerpania. Bolą mnie trochę ramiona od klepania w klawiaturę - nie pracowałam bowiem ergonomicznie, trzymałam łokcie nad biurkiem, bo całą jego powierzchnię zajmowały książki.

 

Jak można się było spodziewać, wieczorem padłam jak kawka, a dziś wstałam wyspana i zadowolona.

 

Rzeczywistość jest taka, że nie mam czasu pisać, bo w tygodniu roboczym zwyczajnie chodzę do pracy i nie ma mnie w domu przez jedenaście godzin. Ale się nie poddaję, bo czuję, że mam coś do powiedzenia jako filolog piszący o poezji.

 

Przede mną trzy konferencje w ciągu najbliższych czterech miesięcy: w Namurze, we Wrocławiu i w Poznaniu - na każdej będę mówić o czymś dla mnie ważnym. Po etapie mówienia przychodzi zwykle etap pisania i być może publikacji.

 

A już za tydzień zajęcia tłumaczeniowe w Warszawie, na które cieszę się już od dawna.

 

Wszystkie te moje pozapracowe aktywności wymagają dodatkowego wysiłku i kosztują mnie dużo energii, pieniędzy i wolnego czasu. Dopóki wierzę, że mają sens, dopóty będę tak robić. Ta inwestycja opłaca mi się na wiele sposobów. W ten sposób mogę robić to, do czego mam określone zdolności i co powinnam robić na co dzień, a także zarobkowo: uczyć języka. Owszem, wiem, po trzech latach wolontariackiej pracy z uchodźcami zakończyłam ten rozdział, ale zrobiłam to dla ochrony resztek własnej energii życiowej. Doba ma tylko 24 godziny.

 

 

 

.

 
16 listopada 2025   Dodaj komentarz
o sobie  

"Jakby się tu wyjęzyczyć"

W notatkach znalazłam, takich w telefonie.

 

30 maja stałam na przystanku w stronę dworca w mieście S. Obok mnie kilka osób, w tym dwaj panowie troszeczkę już poobijani życiem. Jeden z nich, bardzo szczupły i kościsty, z urodą Clinta Eastwooda, opowiedział koledze o tym, jak odwiedził urząd, gdzie go niemile potraktowano. - Jak ktoś nie umie się wysłowić, to go mają za nic - poskarżył się.

 

Czyli ujął idealnie to, co ogranicza wszystkich twórców literatury, ale i zwyczajnych użytkowników dowolnego języka: świadomość, że między myślą a wypowiedzianym słowem powstaje nieuniknione napięcie. Ponieważ ta para to nigdy nie są bliźnięta. A czasem nawet nic ich nie łączy.

 
11 listopada 2025   Dodaj komentarz
świat  

Miejsce na mapie

My zdies'. On est la. Tak może sobie mysleć mała Ukrainka, patrząc na mapę połączeń komunikacji miejskiej wiszącą na przystanku, z którego, po zakupach, planuję wrócić do domu tramwajem.


Dziewczynka czeka na tramwaj z siostrą i babcią. Jest prześliczna.


Na przystanku sporo osób, a pogoda jest po prostu złota.


Wracam z zabiegów kosmetycznych typu mikrodezambrazja, które oczywiście nic mi oprócz relaksu nie dają.


W torbie hiszpańskiej sieci supermarketów wiozę towary z polskiego sklepu. Co za zmyłka!


Wreszcie przyjeżdża tramwaj.


W domu stały rozkład jazdy - obowiązki kończące się myciem podłogi mopem parowym. Plus obiad i wyjątkowo trochę telewizji. Nędza w Indiach trochę dla kontrastu - tragiczny los wdów.


Teraz już leżąc-siedząc napawam się w łóżku czystą pościelą i towarzystwem kota.


Pogoda zdążyła się popsuć. Czyli złapałam ostatnie mgnienia złotej jesieni.

 

 

 

 

 
08 listopada 2025   Dodaj komentarz
świat  
< 1 2 >
Blogi