Poddałam się dziś podwójnemu szczepieniu: przeciwko grypie (lewe ramię) i kowidowi (prawe ramię). Z początku bardziej dokuczało mi ramię grypowe, ale teraz, wieczorem, kowid zyskuje przewagę.
Pierwszy raz szczepiłam się na koszt pracodawcy. Robię to teraz, żeby uzyskać odporność, zanim deszczowa, zgniła pogoda spowoduje, że wirusy zaczną krążyć szybciej i dążyć do skolonizowania naszych nosów i tak dalej.
Myślę, że szczepienia są wielkim tryumfem nauki i ogromną zdobyczą dla ludzkości. Zafascynowały mnie, odkąd jako ośmiolatka obejrzałam w TV miniserial o Ludwiku Pasteurze (prawdopodobnie było to ten film). Pasteur opracował między innymi szczepienie przeciwko wściekliźnie, a dodatkowo zapisał się w historii przemysłu spożywczego jako autor metody konserwacji żywności - pasteryzacji... Otwierając słoik ogórków kiszonych, zawsze myślę o tym wybitnym naukowcu, którego za życia nie poważał specjalnie świat medyczny (nie był lekarzem).
Warto pamiętać, że foliarstwo, płaskoziemstwo i niewiara w szczepionki są sponsorowane przez naszych nieprzyjaciół ze Wschodu.