• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog gat. II, szary, pakowy, zastępczy. Zaprasza Albonubes.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Kategorie postów

  • literatura i język (46)
  • o sobie (261)
  • studia (27)
  • świat (163)
  • tworzenie (21)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Archiwum

  • Październik 2025
  • Wrzesień 2025
  • Sierpień 2025
  • Lipiec 2025
  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Najnowsze wpisy, strona 1

< 1 2 3 4 ... 121 122 >

DANA i po plaży

We wschodniej Hiszpanii znowu zagościła DANA, pogoda niskiego ciśnienia z ulewnymi deszczami.

 

W efekcie morze zabrało kawałek mojej ulubionej plaży, Albuferety.

 

Widok jest szokujący - zdjęcie mam z lokalnej gazety Información.

 

Foto: Información

 

Co to będzie?

 

 

 
12 października 2025   Dodaj komentarz
świat  

Królowa kompresji

Właśnie wróciłam (22.40) z koncertu Suzanne Vegi. Naprawiłam błąd sprzed 8 lat, kiedy poszłam tylko na spotkanie autorskie, a nie na koncert.

 

Reszta będzie jutro.

 

"Szumi krew". "Blood makes noise" akurat nie zostało dziś zaśpiewane.

***

 

Już jest jutro, drużyna Jota wygrała 6:4, przy czym sam Jot sptrzelił pierwszą bramkę.

 

A co do Suzanne - to naprawdę niesprawiedliwe, że wygląda równie świetnie, jak kiedy zobaczyłam ją na żywo w Brukseli w 2016 r. A nawet, kiedy w 1987 r. mignęła mi w Teleekspresie śpiewając "Lukę". To było uderzenia pioruna - piosenka wpadła mi wtedy do środka i do dziś tam siedzi.

 

Oczywiście "Luka" został wczoraj odśpiewany. A także "Tom's diner" - piosenka, która posłużyła do opracowania standardu kompresji przy tworzeniu formatu MP3. I wiele innych.

 

Konferansjerka Szuzanne jest dowcipna i autoironiczna. - A teraz coś wesołego na zakończenie - powiedziała, bisując piosenką pt. "Tombstone", to jest "Nagrobek". Co więcej, Suzanne powiedziała kilka zdań po francusku, a nawet króciutko zaśpiewała w tym języku ("Uczyłam się na Duolingo").

 

Sala w Bozarze była pełniutka - wypełniona takimi starymi dziadami jak ja albo i starszymi. Nawiasem mówiąc, organizowanie tu koncertu rockowego to błąd, bo numerowane miejsca nie pozwalają na spontaniczne podrygiwanie do muzyki.

 

Suzanne śpiewa zawsze półgłosem, więc struny głosowe - podobnie jak i urodę - ma nienaruszone. Wśród przyczyn możemy też wymienić buddyzm i jogę. Cóż to jest - 66 lat?

 

Jest bardzo nowojorska, od akcentu począwszy, a na inspiracjach skończywszy. W opowieściach i utworach pojawił się wczoraj i Bob Dylan, i Lou Reed...

 

Był to piękny, bardzo minimalistyczny koncert (troje muzyków na scenie i światła!). Na pamiątkę kupiłam sobie winyl z nadrukowanym autografem, patrz wyżej.

 

Dziś ledwo żyję - mam w kościach trzy wieczorne wyjścia w ciągu tygodnia.

 

Do poczytania

 
10 października 2025   Dodaj komentarz
świat  

Na głosy

Wybrałam się rzucając się na ostatnie bilety) na koncert zespołu wokalnego Just Vox.

 

Bardzo przyjemne harmonie, gatunki różne, muzyka filmowa, hiphop i musical.

 

Wróciłam do domu późno, no i dobrze.

 

Jest coś niezwykłego w śpiewaniu na głosy. Sala pełniutka. Pani z krzesła obok (HH 17) częstowała mnie cukierkami.

 

Just Vox

 
09 października 2025   Dodaj komentarz
świat  

Decyzja

Podjęłam niełatwą decyzję o zakończeniu wolontariatu w ośrodku Czerwonego Krzyża, gdzie w poniedziałki prowadziłam kurs angielskiego dla chętnych.

 

Poświęciłam temu ponad rok energii, pieniędzy, w ogóle życia. Zniechęcona przeszkodami, niekończącą się koniecznością wyjaśniania, kim jestem - przy samym wejściu, wyczekiwania na otwarcie sali i tak dalej, powiedziałam dość.

 

Spotkania z ludźmi z całego świata dały mi bardzo dużo radości, wracałam po zajęciach wykończona i zlana potem, zwykle bardzo zadowolona. Ale teraz już kończę z rozdawaniem swojego czasu.

 
05 października 2025   Dodaj komentarz
o sobie  

Zakończenie z przytupem

Wspominam właśnie swój hiszpański urlop, bo akurat zaczęły przychodzić wysłane wówczas kartki (a minęły zaledwie trzy tygodnie)...

 

Na wakacjach byłam sama, musiałam więc, kąpiąc się w morzu, znaleźć rozwiązanie dla kluczy do wynajmowanego mieszkania.

 

Nosiłam je na szyi, na łańcuszku. Łańcuszek trochę skorodował w słonej wodzie, ale to nieistotne. Rozwiązanie się sprawdziło.

 

Na przedostatni dzień zaplanowałam dłuższy pobyt na plaży, a na ostatni - dwie wizyty w muzeum (MUBAG - malarstwa krajowego oraz MACA - sztuki współczesnej). Lot miałam dopiero o dziewiętnastej.

 

Przedostatniego dnia pojechałam więc na małą plażę Albufereta, wysiadłszy na bliższym przystanku, czyli La Islecie. Rozłożyłam się pod palmą i weszłam do wody.

 

To, co robię w morzu można nazwać wiszeniem, bo na pewno nie pływaniem. Ale to wystarczy, żeby przestały boleć mnie plecy, ramiona i stopy, czyli te newralgiczne części mojego starzejącego się ciała - ciała kogoś, kogo los obdarzył mutacją genetyczną, która sprawia, że strzelają stawy i sztywnieją mięśnie... To chlapanie się w Morzu Śródziemnym to fizjoterapia, która pozwala mi przetrwać cały następujący po urlopie rok.

 

Wisiałam więc kołysząc się na falkach długo i było mi przyjemnie w tej jasnej wodzie o temperaturze 25 stopni, wśród innych kąpiących się lokalsów i przyjezdnych, których gadaniu się leniwie przysłuchiwałam.

 

A kiedy wyszłam na ląd, około piętnastej, okazało się, że ktoś ukradł mi torbę plażową z zawartością.

 

Razem z torbą straciłam zatem kartę miejską, trochę drobnych, kartę bankową, starą MP3 marki Sony i stare, ale dobre słuchawki Urbanears na kablu. Do tego wypisane już kartki pocztowe.

 

Rzeczona torba plażowa miała iść tego dnia do kontenera na odzież, bo miała już mały feler.

 

Mój mózg ocenił sytuację jak następuje: został mi ręcznik plażowy z pieskiem Bluey, sandałki i sukienka plażowa. Co oznaczało, że nie będę musiała paradować przez miasto w bikini. W moim wieku to byłby widok dla wielu niesmaczny, a dodatkowo zagrożony mandatem.

 

Nie mając karty miejskiej ani pieniędzy na bilet, nie mogłam pojechać tramwajem na gapę; stacja końcowa znajdue się pod ziemią i nie można z niej wyjść przez bramki bez płacenia, pomijając aspekt etyczny takiego przejazdu.

 

Narzuciłam sukienkę na mokry grzbiet, przerzuciłam Bluey przez ramię, włożyłam eleganckie tropezjanki i rozejrzałam się po plaży, a konkretnie - zajrzałam do wszystkich śmietników. Tam zwykle złodzieje wyrzucają opróżnione z wartościowych rzeczy torby czy portfele. Nigdzie jednak nie znalazłam śladu po moim dobytku.

 

Przez krótką chwilę rozważałam powiadomienie o sprawie ratowników; ale szybko porzuciłam ten pomysł ze względu na niską wartość utraconych rzeczy. Zwłaszcza walkman i słuchawki miały wartość raczej sentymentalną, to znaczy były warte tyle, ile będą kosztować ich zastępniki. O policji nawet nie myślałam, bo to niewarte zachodu.

 

I udałam się w drogę.

 

O ile tramwaj jedzie do miasta raczej prosto, częściowo przez tunel wybity w górach z piaskowca, o tyle szosa i towarzyszący jej chodnik muszą biec dookoła, a zatem czterem przystankom tramwajowym odpowiada około pięciu kilometrów do przejścia piechotą. Nie mijały mnie praktycznie żadne samochody, prawie nie mijałam też ludzi z wyjatkiem kilku biegaczy i wyprowadzających psy. Przeszła mi stopniowo początkowa złość (wiadomo! Trzynasty września! Urodziny Tuwima zresztą...); może komuś przyda się stara torba plażowa, dziesięć euro w monetach i naładowany bilet komunikacji miejskiej. Największym kłopotem była utrata karty debetowej, którą należało szybko zastrzec. Potrzebny do tego celu telefon oczywiście spokojnie spoczywał w mieszkaniu, zależało mi więc, żeby dotrzeć tam wględnie szybko. Ale choć srebrne sandałki wyglądają ładnie, nie nadają się do szybkiego marszu. Szłam zatem na tyle żwawo, na ile mi pozwalały, czyli niezbyt szybko. Nadwerężyłam sobie przy tym prawą kostkę, czego skutki odczuwam do dziś.

 

Niebo zachmurzyło się dość nietypowo, ale i tak widoki miałam spektakularne - po lewej ciemnawe, trochę wzburzone morze, po prawej piękna nowa dwupasmowa szosa, niemal pusta w sobotnie popołudnie, a dalej na prawo - domy zbudowane pod naturalną ścianą ze złocistego piaskowca.

 

Wkrótce moim oczom ukazał się tor i przystanek tramwaju nr 5, który kończy bieg przy plaży miejskiej, potem sam deptak nadmorski. Poszłam więc sobie tym pasażem biegnącym przy plaży miejskiej, to jest Postiguet, potem dalej - wzdłuż mozaikowej esplanady wśród palm. Trochę chciałam się najeść na zapas tym wakacyjnym widokiem... Dalej skręciłam w prawo w ulicę dra Gadei, która prowadzi w stronę centrum. Byłam blisko mieszkania, blisko stacji kolejowej.

 

I tak, po przejściu prawie sześciu kilometrów w słabym czasie blisko półtorej godziny, dotarłam na miejsce i zrobiłam, co trzeba. Nowa karta bankowa dotarła do mnie dwa dni później.

 

W niedzielę, zgodnie z planem odwiedziłam oba muzea (MUBAG miało ciekawą wystawę portretów, MACA stałą wystawę z Miró itd., oba miejsca bezpłatne). Kupiłam nowe kartki, wypisałam je i wysłałam. Poczym wróciłam do domu, do niskich szarych chmur, mżawki i codzienności.

 

Dzisiaj (nadal z boląca kostką) myślę o tych wakacyjnych przykrościach bez większych emocji, dość stoicko, chociaż przecież tęsknię za starym sprzętem grającym. Miałam tam sporo przyjemnych nagrań, których słuchałam sobie leżąc na plaży: Skaldów, Rodzinę Poszepszyńskich, podkasty Forum... W radyjku słuchałam stacji Benidorm albo muzyki klasycznej.

 

Cóż, bez sentymentów idziemy dalej.

 

 

 

 

 

 
04 października 2025   Dodaj komentarz
o sobie  
< 1 2 3 4 ... 121 122 >
Blogi