• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (230)
  • studia (25)
  • świat (137)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Archiwum sierpień 2024

< 1 2 3 >

Słońce

Na dziś zapowiadano gorący dzień. I taki był. Wyszłam z domu asekuracyjnie tylko na pobliską pocztę i poczułam upał - ale bez dużej wilgotności. Czyli: wilgotność poniżej 50% czyni życie i oddychanie znośnym nawet przy wysokich temperaturach. Niebo czysto niebieskie i lekki wietrzyk; pozwoliłam sobie nawet na lody (wanilia i makadamia). A wieczorem pojechałam na jakieś pół godziny na rower. Na kilku sąsiednich ulicach znalazłam niewiarygodną ciszę i prawie wieś.

 
28 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
świat  

Drobinki tygodnia

Czasem zapisuję sobie jakieś poruszające lub efektowne słowa, jakie usłyszę w komunikacji albo w telewizji. Przyklejają mi się do głowy na długie dni, myślę o nich i powtarzam. A czasem zapomnę zapisać i wracają do mnie, waląc mnie w głowę po długich miesiącach, nieoczekiwanie. W każdym razie moje myślenie i pamięć są w dużej mierze werbalne, oparte głównie na tym, co słyszę, czasem na słowie pisanym.

 

W tym tygodniu złapałam parę takich słów, jak formateur - to szef partii, któremu powierzono misję tworzenia rządu - investiture. To nie tak, że słyszałam je po raz pierwszy (rok temu tworzył się rząd hiszpański - gdzie mają investidurę), ale skoro je zapisuję, to znaczy, że są dla mnie ważne.

 

W ubiegłą niedzielę z kolei słuchałam sobie na siłowni pod chmurką audycji o przechodzeniu na emeryturę - inspirowanej rezygnacją z walki o prezydenturę Joe Bidena. Wynika z niej, że Amerykanie pracują, aż padną, to znaczy, do memomentu, gdy zdrowie nie pozwala im już pracować, co jest smutne i pewnie wynika z kalwińskiego etosu bycia użytecznym (bo widomy sukces pokazuje niezbicie, że Bóg nas kocha). Czyli po przejściu na emeryturę w jakimś sensie kończy się świat. I co ciekawe, kobiety znoszą to znacznie lepiej, bo z reguły mają już jakieś pozapracowe życie - i sieć powiązań.

 

Skręcając nowe biurko, słuchałam audycji o pisaniu ód do życia codziennego (no bo oda jest do kogoś lub czegoś - od czasów Pindara). Gość programu sugerował nawet pisanie ody do zaparcia. Śmiała propozycja, ale czemu nie.

 

A kiedy jechałam na zajęcia do ośrodka przejściowego dla uchodźców, słuchałam programu, którego bohater "voice-cloned" samego siebie; flirtując ze sztuczną inteligencją, sklonował swój głos, testując go potem w kontaktach z bankiem czy ubezpieczalnią. Dziennikarz Evan Radcliff przyznaje, że w głos jest wpisana nasza osobowość, tym straszniej brzmi pomysł, że nasz głos można sklonować i niejako eksternalizować samych siebie, tworząc wypowiedzi, których nie jesteśmy autorami. Mam dreszcze, kiedy o tym myślę. Mnie rażą nawet nagrane komunikaty na kolei. Są sztuczne, taktowane, przycięte do potrzeb. Ludzka wypowedź - swobodna - nigdy taka nie jest. Zawiera wahania, przestoje, zmiany wysokości głosu, potknięcia i powtórzenia. Czyli to, co w gruncie rzeczy jest istotą człowieczeństwa - niedoskonałość i nieprzewidywalność.

 

A jeszcze inna audycja z serii Forum traktowała o... kocich matkach. Otóż kandydat Trumpa na wiceprezydenta, J. D. Vance (ale persona! Chłopak z marginesu, self-made man, absolwent Harvarda, autor świetnej książki "Hillbilly Elegy" - "Elegii dla bidoków" - co za cynik!) powiedział, że nieszczęściem USA są bezdzietne kobiety - kocie matki (cat ladies). No i do audycji zadzwwonił oburzony (rozbawiony) słuchacz, protestujący przeciwko pomijaniu cat gentlemen - kocich ojców...

 

Oprócz słuchania postanowiłam też coś obejrzeć i wybrałam się do kina na "Hrabiego Monte Christo". Która to już wersja klasycznej historii - nie wiem, ale ta była bardzo udana. Ma magnetyczny motyw muzyczny i dobrą obsadę, a końcowa scena walki na szpady, doskonale sfilmowana, przywołuje na myśl pojedynek Kmicica z Wołodyjowskim. Uciśniona niewinność, bezpodstawne oskarżenia,  zdrada przyjaciół, utrata wszystkiego - i następujące po tym odrodzenie i chęć rewanżu to motyw znany wielu z nas, i dlatego uniwersalny. Ale zemsta niszczy mściciela, pamiętajcie, nie warto.

 

Film trwał prawie trzy godziny, więc do domu wracałam po północy. Dodatkowe pół godziny zjadła mi jazda niewłaściwym autobusem z przystanku pod kinem - myślałam, że to zastępczy za tramwaj, a to była jedynka zastępująca metro...  A potem szłam sobie prostą drogą te dwa kilometry do domu w W. Z bijącym sercem, w ciemności - latarnie nie świeciły, za to pełnia z kulminacją sprzed dwóch dni jeszcze rozświetlała czyste niebo. Drzewa rzucały cień, śpiewały też świerszcze. Trochę się bałam, trochę cieszyłam tą wyprawą. Na wiadukcie nad autostradą zostałam oślepiona przez samochód - zanim zaklęłam, okazało się, że to patrol policji. W domu byłam o pół do pierwszej; musiałam jeszcze wynieść śmieci.

 

 

Ale jest też smutna okoliczność. Opuścił nas Alain Delon, absolutna gwiazda złotych lat kina francuskojęzycznego ("monstre sacre"), człowiek kontrowersyjny - w pewnym momencie wspierał prawicowy Front Narodowy - ale przy tym prawdziwy koci i psi ojciec. Pamiętam go z kilku filmów, które widziałam w polskiej TV jako dziecko - kino francuskie było tam wtedy mocno obecne. Bałam się jego ponurej twarzy; była dla mnie mroczna i nieszczęśliwa. I tak było. Jako czterolatek wylądował w ochronce katolickiej, potem w rodzinie zastępczej, porzucony przez rozwiedzionych rodziców. Nie trzeba być Zygmuntem F., by zrozumieć, że takich rzeczy rodzice nie powinni robić czterolatkom, bo dzieci nie pozbędą się tego cienia do końca życia. I tak było. "Sombres et solei," "cienie i słońce" (ładnie mówiąc: słońce i mrok) - napisał o jego życiu tygodnik belgijski "Moustique". Był to piękny mężczyzna ("półbóg" wg "Moustique'a", "bóg" albo "Apollo" wg "Le Soir"), bardzo dobry aktor, nie najlepszy ojciec (jednego dziecka nie uznał z przyczyn niewiadomych) i anioł dla bezdomnych zwierząt.

Hrabia Monte Christo

 
24 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
o sobie   świat  

Zmiana znaku

Zodiaku. Nastąpiła wczoraj. A dzień wcześniej miał 36. urodziny Lewandowski.

 

Dostałam przedwczoraj maila informującego mnie o zaliczeniu kolejnego roku studiów doktoranckich, szybko więc zapisałam się na kolejny.

 

Rok temu wyobrażałam sobie, że będę w innym miejscu, to znaczy, że moja praca będzie duuużo bardziej zaawansowana. Mimo że piszę powoli i w mękach.

 

Okazało się, że idzie mi powoli, że ciągle wgryzam się w tę poezję i krytykę - i czytam, czytam. Przełomowy był moment, kiedy na początku maja dotarła do mnie wiadomość o śmierci mojego poety, co zmobilizowało mnie do pracy nad kilkoma rozpoczętymi tekstami. Mam trzy rozdziały i po prostu trzeba je rozwinąć. A potem to złożyć do kupy i obronić.

 

Po drodze - zapisałam się na sympozjum w listopadzie, taką krajową konferencję z wymianą poglądów na różne okołoliterackie tematy. Poprosiłam też koleżankę Chinkę o komentarz na temat wiersza "Park jeleni" Wang Weia, wiersza z któregoprzy wielu okazjach czerpał Shapiro. Chcę z nią porozmawiać o wieloznaczności użytych przez poetę wyrazów, które jednocześnie mogą oznaczać światło i cień i tak dalej. Co ma wielkie konsekwencje dla tłumaczy i tych poetów, którzy się chińską poezją inspirowali.

 

Tak to łatwo się mówi, a ja przecież dobrze wiem, ile roboty wymaga pisanie. Zwłaszcza, kiedy ma się jeszcze pracę na etat, tak zupełnie różną od tego, o czym się pisze.

 

I tak siedzę przy nowym biurku, słucham audycji o polityce (bo ze mnie zwierzę polityczne), słucham kropli deszczu za oknem i czekam na urlop.

 

A rok temu pisałam o swoich badaniach tak.

 
23 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
o sobie  

Słowa, słowa - pismo i mowa

Nie miałam długiego weekendu, bo po wolnym czwartku musiałam być (wirtualnie) w pracy. Weekend, wiadomo, oznacza większe zakupy oraz sprzątanie w sobotę. Dodatkowo jeszcze musiałam dokończyć montaż biurka, którego nie skręcił mi z resztą nowych mebli wynajęty pan, jako że zgubiło się w drodze do mnie i dojechało już po wizycie pana A. Dopiero wieczorem mogłam wyciągnąć się na łóżeczku z książką. Mam duże opóźnienie w tej sferze; książki papierowe kupuję bowiem przeważnie na urlopie, a potem próbuję czytać z doskoku w szare dni powszedniego życia. Jako że widzę źle, nadrabianie zaległości idzie mi bardzo powoli. Proces czytania spowalnia też czasem język lektury - jak poniżej.

 

Sięgnęłam na półkę i znalazłam tam książkę pt. "El espanol es un mundo" autorki Loli Pons Rodriguez. "Hiszpański to cały świat". Kupiłam ją dwa miesiące po wydaniu, dwa lata temu.

 

Wyczytałam tam różne smakowite rzeczy, na przykład: "Język hiszpański jest jednym z języków świata i jako taki współistnieje z innymi, przegląda się w nich i wchodzi w tę samą próbę sił, jaka dotyczy relacji międzyludzkich. Współistnienie to może być bezpośrednie na obszarze tego samego kraju albo pośrednie, wynikające z relacji zrodzonej z kontaktów handlowych albo podziwu dla kultury, jaką ustanawiają dwa społeczeństwa. Na przykład, hiszpański w Hiszpanii współistnieje urzędowo z katalońskim, galicyjskim lub euskera, wchodzi w relacje z angielskim na terenach tak ograniczonych jak Gibraltar w Hiszpanii lub tak olbrzymich jak Stany Zjednoczone - wielki obszar hiszpańskojęzyczny." (s. 17).

 

"Nie cały język zawiera się w książkach, ale książki podsumowują i ukazują wiele spośród największych możliwości języka. Nie sądzę, by można było studiować język nie zwracając uwagi na jego wytwory - czy będą to rozmowy handlowe, czy dzieła literackie. (...) Książki są jak dotąd największym osiągnięciem ludzkości służącym przekazywaniu wiedzy." (s. 83).

 

Lola Pons Rodriguez, El espanol es un mundo, wyd. Arpa, 2022.

 
18 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
literatura i język  

Dawno temu i daleko

Dzisiaj urodziny Madonny Ciccone (lat 66, ho, ho). Nie będąc jej fanką, cenię jej hardy charakter i wytrwałość. Wiele lat temu przyjechała do Nowego Jorku z paroma dolarami w kieszeni i... zmieniła historię muzyki pop (której ja niekoniecznie słucham).

 

A tutaj znaczące zdjęcie z mojej wizyty w Nowym Jorku przed ośmiu laty.

 

 
16 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
świat  
< 1 2 3 >
Albonubes | Blogi