• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (230)
  • studia (25)
  • świat (137)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Archiwum lipiec 2021

Nostalgicznie

Wróciłam z wakacji. Wczoraj, samolotem, z przygodami wywołanymi pandemią, ale i tak dość spokojnie. Wróciłam i już tęsknię za krajem pełnym słońca, za plażami, ciepłym morzem i serdeczną otwartością ludzi. Czy jestem przypisana do konkretnego miejsca? Nie. Mogłabym mieszkać w wielu miejscach na Ziemi, zresztą ludzie często sądzą, że jestem "stamtąd". Pomyślałam niedawno, że chciałabym mieć swoje miejsce pod alikantyjskim niebem (co za lazur). Jest to możliwe, ale wymagałoby wielkiej zmiany, na którą jeszcze za wcześnie. Zostaje mi nostalgia, tęsknota za krainą wakacji. Obym za rok znowu mogła snuć marzenia pod palmą.

31 lipca 2021   Dodaj komentarz
wakacje plaża  

Zaufanie

Nasz pan listonosz jest Marokańczykiem. Opowiadał mi niedawno, że jedzie na wakacje do Maroka - samochodem, przez Francję i Hiszpanię, mijając miasto, gdzie ja zwykle wypoczywam. - Odwiedzam siostrę mojej matki, bo matka jest tutaj ze mną, jej siostra sama. Biorę samochód, bo jego wynajem na miejscu jest bardzo drogi. Maroko jest piękne, ale polityka tam... - macha reką.

Słucham i kiwam głową, ludzie lubią mi opowiadać różne historie. Jak mojemu dziadkowi - jego klienci, gdy przychodzili z kwitami na węgiel, który on im potem przywoził furką, bo na emeryturze kolejowej był wozakiem. Podawali mu kwity - kartkę na pół złożoną z informacją, do jakiej ilości węgla są uprawnieni - a on piórem przekreślał nazwisko klienta i kaligraficznym pismem zapisywał swoje, P. Zaś oni opowiadali mu o swoim życiu, a on przytakiwał, czasem tym znużony, ale głównie uważny.

Mnie też tak czasem zwierzali się klienci, byłam wszak tłumaczem.

Dwa lata temu miałam dwie przygody na mieście. Szłam wówczas do salonu pewnej firmy internetowej, w ruchliwej, handlowej okolicy, w której nie bywam często. Zaczepiła mnie tam na chodniku przed jakimś sklepem drobna, może sześćdziesięcioletnia ciemnoskóra pani wyciągając w moją stronę aparat telefoniczny. Powiedziała po prostu: - Chcę zadzwonić do Alberta, nie do Gilberta! - i podała mi telefon.

Po sekundzie oszołomienia odebrałam od niej aparat. Na wyświetlaczu, w menu książki adresowej widniał właśnie niejaki Gilbert. Zademonstrowałam pani, jak przewinąć widok w górę alfabetu, aż pokazał się nam Albert. Pani wybrała numer, podziękowała mi naturalnie i rozstałyśmy się. Dlaczego na pełnej ludzi ulicy zaczepiła akurat mnie?

W tamtym czasie często bywałam klientką supermarketu w E., czyli w dzielnicy, w której pracuję, jeżeli akurat nie ma epidemii. W przerwie obiadowej można było tam wyskoczyć po krewetki albo ziemniaczki czy jogurt z bułką. Tuż za wejściem do sklepu rozciąga się dział z owocami i warzywami, i tam właśnie dopadła mnie pewnego wrześniowego dnia pani z Afryki Północnej. - Proszę mi pomóc, nie mogę kupić gruszek.

Był właśnie sezon na gruszki i gruszkowe promocje, tym niemniej przez moment zastanawiałam się, czy na pewno dobrze zrozumiałam w czym problem i czy dodatkowo umiem go rozwiązać. Pani liczyła sobie pewnie więcej niż sześćdziesiąt lat, nosiła skromną chustkę i płaszczyk jak wiele Arabek w tym wieku, a w młodości musiała być naprawdę piękna. Stanęłyśmy przed skrzynką z gruszkami odmiany x. Napis nad skrzynką głosił, że są przecenione na 1,8, ale po ich zważeniu etykietka samorzylepna wydrukowana przez wagę nadal pokazywała pierwotną cenę, czyli 2,3. Tak właśnie mowiła mi pani z Afryki Północnej. Zastanowiłam się przez chwilkę i zrozumiałam, w czym rzecz (a rzecz ta była opisana drobnym drukiem na skrzynce z gruszkami). - To proste, przecena będzie widoczna dopiero przy kasie. Wszystko w porządku.

Być może nie umiała czytać, być może nie znała alfabetu łacińskiego, być może nie widziała napisu pod nazwą odmiany gruszek, ale wybrała mnie i dzięki temu rozwiązał się jej dylemat z gruszkami. Uszczęśliwiłam ją naprawdę.

Być może ludzie ufają mi, bo sprawiam wrażenie, że jestem stąd, bez względu na to, gdzie jestem.

 

12 lipca 2021   Dodaj komentarz
gruszki węgiel telefon  

Lipcowy deszcz

Pada, bez wątpienia pada. Dni są słoneczne i burzowe, jak to w lipcu. Deszcz, który kapie na rozgrzany, pachnący latem asfalt, dobrze koreluje z moim nastrojem. Jestem zmęczona po całym roku pracy. Powietrze pachnie lipami.

Dziś odwiedził nas pan, który pierze dywany i meble tapicerowane. Pan mieszka w Niderlandach i jest Polakiem. Porozmawialiśmy o spisku kowidowym i szczepieniach, buldożkach francuskich i weterynarzach, o supermarketach i warzywach. Pan przyjeżdża do mnie co rok. Po jego wyjeździe meble wyglądają wyraźnie młodziej. A ja myślę sobie, że każdego trzeba brać takim, jaki jest. Mówią, że jestem dobrym słuchaczem, więc pan długo i szczegółowo opisywał mi problemy z pieskiem, kolanem i wyjazdami na ryby.

Ale przez deszcz trawa nieskoszona. Cóż, pszczoły mają jadłodajnię. Może moi sąsiedzi przeżyją fakt, że trawa jest "previsoka". A jeżeli nie, to napiszą tłusty donos do zarządcy budynku. Bon.

Mam chwilkę (czas wolny) na przemyślenia, więc sobie przemyślałam swoje życie zawodowe. Jeszcze chciałabym czegoś od tego życia, to prawda. Chciałabym wykorzystać moje umiejętności w celach praktycznych - i dzięki temu cieszyć się pracą i zarabiać na życie jednocześnie. Czytaj: robić, co umiem i mieć z tego pieniądze. Robić, co jest zgodne z moim temperamentem i naturą, a także wykształceniem. Od lat nie umiem takiej pracy znaleźć - być może to jakiś mój wewnętrzny feler. Ale powoli, wewnętrznie, szykuję się do takiej zmiany. Do powrotu. Do siebie. Bo w życiu trzeba tez karmić siebie, a w karmieniu nie chodzi tylko o chleb ("nie samym chlebem" itd. - Jezus z Nazaretu). Mam też wyższe potrzeby typu kultura (kino i teatr, a przede wszystkim CZYTANIE). Takie rzeczy wymagają środków. Kto mi je zapewni, jeżeli nie ja? Ja, wnuczka rolników, córka robotników, filolog, absolwentka najstarszego uniwersytetu w Europie Środkowej, dawna wykładowczyni największego polskiego uniwersytetu.

 

10 lipca 2021   Dodaj komentarz
trwawa deszcz ryby czytanie  

Pomylony język

Właśnie zakończyła się pielgrzymka chętnych do wynajęcia mieszkania, w którym od trzech lat żyję. Z pewnymi ograniczeniami - zgodziłam się na przyjmowanie gości, a także ich oprowadzanie. Co łączyło się z konwersowaniem, opowiadaniem i odpowiadaniem na pytania. Komunikowaliśmy się głównie po angielsku lub francusku, ale zdarzyła się też rodzina ze Słowacji (i to chwilę po naszej przegranej z ich reprezentacją w Euro!). Ponieważ pani, w odróżnieniu od męża, nie rozumiała dokładnie mojej angielszczyzny, w pewnej chwili zaczęłam jej odpowiadać po polsku - i udało się. Nasze języki są bardzo sobie bliskie (pomógł mi też trochę chorwacki); rozstaliśmy się z uśmiechami. Co do chorwackiego, to akurat pierwszą odwiedzającą była Serbka (pytała mnie, czy znam pewną Polkę z Vilvoorde - "ne znam"). Następnie przyszli Litwini. Kurs tego języka zrobiłam w 1995 r., czyli w późnym średniowieczu, w związku z czym pamiętam tylko kilka słów, stąd byłam w stanie jedynie powitać ich litewskim "labas". Lekka konsternacja, bo nasze dzieje splatają się na długim, ale za to skomplikowanym odcinku. Ale w sumie wyszło dobrze. Następnie Holenderka (pół-Angielka mówiąca po amerykańsku), z którą wymieniłam też kilka zwrotów po niderlandzku - nauczyłam się ich przecież podczas sławetnego kursu online.

Bardzo cenię sobie fakt, że mieszkam w wielojęzycznym tyglu - albo tuż obok. W moim mieście bowiem można zarejestrować się formalnie tylko jako użytkownik języka niderlandzkiego albo francuskiego - choć w rzeczywistości co czwarta osoba jest imigrantem, w związku z czym niekoniecznie włada jednym z tych języków. Trzeba się jednak opowiedzieć po jednej ze stron - stron podzielonych animozjami.

Ja urodziłam się do języka, do języka polskiego. Into a language you are born. Nie mając języka, kim byłabym?.. A przecież wystarczy alfabet różny od naszego, żeby nie móc się porozumieć. Wiele tam temu w mieście P. zobaczyłam, jak ukraińska kasjerka trzyma do góry nogami kartę płatniczą - i zrozumiałam, że nie zna alfabetu łacińskiego. To odcina jej dostęp do większości słowa pisanego na świecie. Jeszcze dawniej - przed 1985 - kłóciłam się w moją babką o pewne słowo w tekście pieśni religijnej i w błysku zrozumienia pojęłam, że ona nie umie czytać. To odbierało jej dostęp do całości tego, co na świecie napisano.

Dwa lata temu w Czarnogórze pytałam naszego gospodarza Lukę o alfabet. Odpdowiedział, że uczą się obu. Moje pytanie wzięło się stąd, że na trasie od Podgoricy do Petrovca część przydrożnych napisów, także reklamowych, była łacinką, a część cyrylicą. Pytanie zadałam po rosyjsku, pierwszy raz w życiu wykorzystując ten język praktycznie.

Gdybym miała czas, chętnie odświeżyłabym litewski albo rosyjski, ale z powodów praktycznych myślę, że trzeba zająć się chorwackim. Język serbsko-chorwacki (nawet, jeżeli termin albo i język jest sztucznym tworem) był językiem całej dużej Jugosławii, a dziś jest lingua franca dużej części Bałkanów. Patrzę z sympatią i ciekawością, bo być może w przyszłości, gdy moje dziecko będzie zupełnie samodzielne, tam będę chciała żyć i pracować.

04 lipca 2021   Dodaj komentarz
rozmawowa język alfabet  

Pada. I tyle.

Pada, właśnie kończy się burza. Nie skoszę dziś trawy, za to wyszorowałam dom, w którym mieszkać będe do końca sierpnia. Sąsiedzi jak sąsiedzi, nie palą się do robót porządkowych.

Bolą mnie barki (mam nadruchome stawy, przy cięższych pracach wypadają z miejsca). Za chwilę na szczęście mam urlop i nadzieję (jak zawsze pewnie płonną), że wkrótce zwolnię tempo i odsapnę.

Ptaki śpiewają, zatem już po burzy.

03 lipca 2021   Dodaj komentarz
Albonubes | Blogi