• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (230)
  • studia (25)
  • świat (137)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Archiwum listopad 2023

< 1 2 3 4 >

Emblemat: Barok i później

Emblemat jest gatunkiem literackim, który wykracza jednak poza ramy jednej sztuki, łącząc w sobie literaturę, filozofię i sztuki plastyczne. Jest to zatem gatunek synkretyczny. Wyróżniamy najczęściej trzy elementy emblematu: inskrypcję lub motto (inaczej lemmę lub sentencję), następnie rycinę (to inaczej imago, icon, pictura – najczęściej miedzioryt lub drzeworyt) o charakterze alegorycznym lub symbolicznym, oraz utwór poetycki, zwykle epigramat, będący literackim rozwinięciem znaczenia obrazu oraz motta. Sam termin emblema oznaczał w po grecku coś zawarte w czymś innym, a także ozdobną mozaikę, kunsztowną ozdobę. Zestawienie elementów graficznych z mottem może trafnie kojarzyć się ze szlacheckim herbem, dewizą lub godłem, które zawierało symbol graficzny oraz motto czy zawołanie rycerskie.

 

Taką trójczłonowość emblematu postuluje jezuita Jacobus Pontanus (1542-1626), tak definiując jego trzy elementy: epigraf, będący duszą (anima) emblematu, oraz rysunek (ciało emblematu) i wiersz (umysł = animus). Inskrypcja winna zawierać istotę emblematu, podczas gdy rycina ilustruje myśl główną za pomocą alegorii, a subskrypcja wyjaśnia znaczenie obu. Możliwy jest też prozatorski komentarz - jako czwarty element. W rzeczywistości jednak twórcy emblematów nie zawsze uwzględniali te postulaty teoretyczne i część emblematów pozbawiona jest rysunków. Epigrafy, tj. wiersze emblematu, miały najczęściej charakter filozoficzny, religijny bądź miłosny.

 

Za pierwsze emblematy uznaje się utwory zamieszczone w tomie Emblematum libellus Andrei Alciatiego z 1531 roku, który zainspirował twórców w całej Europie na około dwustu lat. Na gruncie polskim niedługo potem powstał "Źwierzyniec" Mikołaja Reja (1562). W zbiorze tym pojawiają się epigramaty poświęcone postaciom historycznym (Aleksander Wielki), ale także alegoriom („siedm cnót przedniejszych krześcijańskich”). Warto zauważyć, że wszystkie Rejowe epigramaty liczą sobie osiem wersów rymowanych aa, bb, cc, dd. Tylko część ma towarzyszące im ilustracje, a zatem stanowi właściwe emblematy rozumiane jako tryptyki.

 

Szczególnie sprzyjał emblematom Barok, będący epoką poszukiwania podobieństw (korespondencji) między różnymi elementami świata, w tym między formą a treścią. Barok tropi ukryte związki znaczeń, etymologie i analogie, a zatem właśnie emblemata powinny doskonale nadawać się do wyrażania barokowych koncepcji. Wśród barokowych twórców emblematów znajdziemy dzieła Zbigniewa Morsztyna (1628-1689), poety-żołnierza, który szczególnie właśnie emblematami zasłynął.

Morsztynowe emblemata są dziełami religijnymi, zaś inskrypcje odnoszą się tu wprost do Biblii (Morsztyn był arianinem):

 

Emblema 911


Serca na misie strzałą przebite.
Napis: Sercem skruszonym i uniżonym nie gardź Boże Ps. 50 (19)


Cóż ja to widzę? Czy święta Janowę

Głowę na misie przez złość Herodowę,

Która swawolna tanecznica** była
Swej złej na wety matce położyła?

Mylę się, mylę, dar to nie jest taki,

Insze to na tym półmisku przysmaki:
Serce tu leży strzałą przerażone,

Szczerą, głęboką pokorą skruszone,

Tobie, o Boże, ku wdzięcznej wonności

Ofiarowane – a Ty z wysokości
Na takie patrzysz, który oka swego
Nie skłonisz na bieg konia najręczszego
Ni za szermierzem, to od swych przyjmujesz

Biednych robaczków, tym się kontentujesz,

Gdy-ć się z wdzięcznością swoja popisują
I hołd jej winny Tobie ofiarują.

Ten i ja Tobie dziś prezent daruję,
Bo w nim miłości Twej postrzały czuję,

Ten skruszonego serca czynsz ubogi

Rzucam pod święte Twoje boskie nogi.

 

Formalnie prosty (mamy tu dziesięć dystychów z rymami często gramatycznymi), wiersz emanuje jednak żarliwym wyznaniem wiary. Jest to utwór ekspiacyjny, łączący wątki nowotestamentowe z motywem wotywnym z psalmu. Autor implikuje, że Bogu milszy jest skruszony grzesznik („robaczek”) niż ci najwspanialsi („koń najręczszy”), i dar, jaki grzesznik może złożyć (skruszone serce).



W barokowej poezji angielskiej, zwanej tam metafizyczną, znajdujemy przykłady bliskich emblematom wierszy graficznych, jak np. The Easter Wings („Skrzydła wielkanocne”) George’a Herberta (1593–1633) w kształcie dwóch par skrzydeł (zapewne anielskich). Wiersz ten akuratnie przełożył na język polski Stanisław Barańczak:

 

Skrzydła wielkanocne


Panie, coś stworzył nas w dostatku błogim,
Choć człowiek szasta nim i gardzi,
Grzęznąc w upadku srogim,
Aż jest najbardziej
Ubogim.

Daj, Boże,
Wzlecieć przy Tobie,
Niech skrzydła dziś otworzę
I śpiewem triumf Twój ozdobię:
Nawet upadek w locie mi pomoże.
W smutku się począł mój wiek niedojrzały:
Przecie grzeszyłem coraz hardziej,
Aż wstydem płonąc cały,
Jestem dziś bardziej

Niż mały.
Dziś, Boże,
Wzlećmy we dwoje,
Niech triumf Twój pomnożę:
Gdy skrzydłem skrzydło wesprzesz moje,
Nawet ułomność w locie mi pomoże.

 

Herbert, ksiądz anglikański, stworzył więcej takich utworów, np. "The Altar" („Ołtarz”), wiersz mający kształt ołtarza.

 

Barok pełen jest eksperymentów konceptualnych, łączących poezję z grafiką, jak poniższy wiersz wpisany w osi koła, mówiący o kole i tak skomponowany, że każdy wers rozpoczyna się i kończy literą w kształcie koła, czyli O:

 

    

 

 
Spotykamy również płyty nagrobne będące emblematami, gdzie rysunek oraz inskrypcja często nawiązują do koncepcji vanitas (memento mori, wizerunek kościotrupa, czasem odzianego w szaty), poniżej zaś znajduje się wiersz poświęcony zmarłemu wraz z tytulaturą. Tego typu dzieła widuje się wmurowane w podłogi bądź ściany kościołów Europy.

 

W czasach pobarokowych, także współcześnie, obserwujemy dwa rodzaje zjawisk, które można interpretować jako pośrednie dziedzictwo lub nawiązanie do tradycji emblematów. Jest to poezja konkretna, a więc utwory posiadające kształt graficzny mający związek z jego treścią, tak jak powyższe „Koło” oraz - z drugiej strony - otwory poetyckie pozbawione elementów graficznych, ale opatrzone mottem lub cytatem, gdzie tekst jest filozoficznym komentarzem lub rozwinięciem tego wstępu.

 

Jeżeli chodzi o poezję konkretną, możemy tu przywołać przykłady wierszy poetów takich, jak Apollinaire, V. Havel czy S. Drożdż, a zatem twórców poezji eksperymentalnej, która wiąże treść wiersza z jego formą graficzną. Z drugiej strony niektórzy krytycy ten typ poezji wywodzą aż od czasów starożytnych, co dowodziłoby, że chodzi o tradycję jeszcze starszą niż same emblematy. W tym miejscu wymienia się twórców takich, jak Simiasz z Rodos i Teokryt z Syrakuz (III w. p.n.e).

 

Jeżeli zaś chodzi o wiersze z inskrypcją, współcześnie znajdziemy liczne przykłady utworów, które stanowią rozwinięcie motta lub cytatu bez towarzyszącego im elementu graficznego. Tak użyte motto stanowi raczej podkreślenie źródła inspiracji autora, którą utwór wykorzystuje. I tak, jednym z autorów często inspirujących się cudzą twórczością i podkreślających to użyciem inskrypcji jest nowojorczyk David Shapiro (ur. 1947). Poniżej przykład z jego ostatniego tomu (2017):

 

Darmowe pomarańcze****

Są tacy, który żywią się tylko pomarańczami (Agnon)


Żadne angielskie słowo nie rymuje się z pomarańczą.

Jest osobna, lśniąc w dalekim odcieniu


Jest osobna, i zdaje się sprawiać, że gwiazda się kuli (…)

 

I fragment wcześniejszej twórczości tego poety:

 

Śnieg*****


Najpierw śnieg topniał cicho
i potajemnie od środka (Pasternak)
W nieliczne dni ciemne niebo się przejaśniało (Bai Juyi)


Odkąd przyszedłem na świat w mieście Newark

Minuta za minutą pada bardzo drobny śnieg


W bardzo nieliczne dni przestaje padać w moim śnie

Śnieg urósł aż dosięgnął dachów; windy grzęzną w śniegu; we śnie buduję śniegowe fortece (...)

 

Podsumowując, chciałabym podkreślić, że choć emblematy rozumiane jako tryptyki literacko-plastyczne w zasadzie nie są już spotykane współcześnie, to w swojej renesansowej i barokowej formie do dzisiaj pozostają inspiracją dla twórców poezji, którzy mogą z nich czerpać w sposób pośredni. Łącząc sztuki plastyczne z poezją, emblematy stanowią ciekawy przykład synkretyzmu w sztuce staropolskiej.

 

Przypisy

* J. Sokołowska (red.), I w odmianach czasu smak jest, s.525.
** Chodzi o Salome, która zażądała od Heroda głowy Jana Chrzciciela (Mt 14, 08-11).
*** A. Vincenz (red.), Helikon sarmacki, s. 205.
**** D. Shapiro, In Memory of an Angel, City Lights Books, San Francisco 2017, s. 57.
***** D. Shapiro, New and Selected Poems (1965-2006), The Overlook Press, New York 2007, s. 145

Bibliografia

Rypson, Piotr. Piramidy, słońca, labirynty. Poezja wizualna w Polsce od XVI do XVII wieku, Wydawnictwo Noriton, Warszawa 2002.
Shapiro, David, In Memory of an Angel, City Light Books, San Francisco 2017. Shapiro, D., New and Selected Poems (1965-2006), The Overlook Press, New York 2007
Sokołowska, Jadwiga (red.), I w odmianach czasu smak jest. Antologia polskiej poezji epoki Baroku, PIW, Warszawa 1991.
Vincenz, Andrzej (red.), Helikon sarmacki. Wątki i tematy polskiej poezji barokowej. Ossolineum, Wrocław 1989.
Ward, Jean, George Herbert a wiek XX: w kręgu chrześcijańskiej poezji brytyjskiej, Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 98/2, s. 107- 129.
Netografia


http://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ewangelia-Mateusza/14/6? (dostęp: 20.02.2023)
https://drozdz.art.pl/02060200-2/ (dostęp: 20.02.2023)
https://malowane-wierszem.blogspot.com/2012/04/skrzyda-wielkanocne-george-herbert.html (dostęp: 20.02.2023)
http://polishemblems.uw.edu.pl/index.php/pl/e-zbiorypl/31-pierwszy-e-zbior/79-lubomirski (dostęp: 14.02.2023)
https://www.poetryfoundation.org/poems/44361/easter-wings (dostęp: 20.02.2023) https://rcin.org.pl/Content/62680/PDF/WA248_82414_SPXVI_rej-zwierzyniec_o.pdf (dostęp: 14.02.2023)
https://www.wilanow-palac.pl/u_genezy_emblematyki.html (dostęp: 14.02.2023)

 
29 listopada 2023   Dodaj komentarz
literatura i język   Barok poezja metafizyczna  

Dwa razy kłuj

Poszliśmy z Jotem na szczepienie przeciw grypie, a tu udało się od razu dostać przeciw kowidowi. Trochę to obciążające, ale dwie pieczenie przy jednym ogniu. Jot trochę narzeka na bolesność łapki. Opuścił dziś trening.

 

Ja już kilka tygodni po szczepieniach. Czy wierzę w szczepienia? Nie, ja wiem, że one działają. Twórcę ważnych szczepionek, w tym szczepionki przeciw wściekliźnie, Ludwika Pasteura, uważam za jednego z największych ludzi wszech czasów.

 

Nie, nie działają w stu procentach. W życiu nie ma gwarancji, ale pomóc sobie właśnie można.

 

Powyższy wpis powstał na użytek płaskoziemców.

 
28 listopada 2023   Dodaj komentarz
świat  

Poezja ruchomego umysłu

(Ukazała się właśnie nowa Świrszczyńska, stąd postanowiłam wrzucić tu mój tekst ze studiów podyplomowych).

 Poezja ruchomego umysłu - podmiot w wierszu

 

W dwudziestowiecznej poezji możemy dostrzec trend, którego źródło bije prawdopodobnie jeszcze w epoce romantyzmu – jest to mianowicie poezja introspektywna, poezja umysłu analitycznego, który jest ciągle w ruchu. Mam tu na myśli twórczość, w której podmiot liryczny (persona) przybiera pewną postawę wobec świata przedstawionego: otóż ustawia się on w kontraście, w opozycji bądź w zgodzie z tym światem - ale w każdym wypadku definiuje siebie wobec i w relacji do tego świata. Mamy tu do czynienia z poetykami, w których podmiot liryczny pozostaje nieustannie aktywny, filtrując świat zewnętrzny przez samego siebie, oddając się medytacji oraz autoanalizie. Poniżej przywołuję troje poetów-outsiderów, którzy wedle tego właśnie paradygmatu konstruowali swój podmiot liryczny.

 

1.
Chronologicznie pierwszą z tych introspektywnych postaci w poezji polskiej XX wieku jest Anna Świrszczyńska, znana w Stanach Zjednoczonych dzięki Miłoszowi jako Anna Swir, (1909-1984). W młodości inspirowała się barokiem, pisząc m.in. formy emblematyczne. Po wojnie przemówiła głosem silnie feministycznym, jak i stała się – podobnie jak Białoszewski, po wieloletnim dojrzewaniu – pamiętnikarką powstania warszawskiego. Wyjątkowość głosu poetyckiego Świrszczyńskiej polega na tym, że pisze praktycznie bez metafor, podobnie jak Broniewski.

 

Przyjrzyjmy się teraz temu, jak konstruuje ona swój podmiot liryczny. Perspektywa jej podmiotu poetyckiego jest jasno zdefiniowana i bardzo intensywnie wyrażona, kiedy na przykład mówi:

 

Nie będę niewolnicą żadnej miłości.
Nikomu nie oddam celu swojego życia,
Swego prawa do nieustannego rośnięcia
Aż po ostatni oddech.

 

Czasem znowu, powściągając ekspresję, podmiot u Świrszczyńskiej realizuje się w formach bliskich haiku, jak w "Zachciance":

 

Istniejąc
Chciałabym na mgnienie oka
Doznać nieistnienia.

Kiedy przestanę istnieć,
będzie to już
niemożliwe.

 

Podmiot u Świrszczyńskiej jest więc silnie świadomy siebie, a nawet zwrócony ku sobie:

 

Są chwile
Kiedy czuję wyraźniej niż zawsze,
Że jestem w towarzystwie
Mojej własnej osoby.
To mnie pokrzepia i potwierdza,
To mi dodaje otuchy,
Jak mojemu trójwymiarowemu ciału
Własny, autentyczny cień.

 

Tu konieczność bycia sobą jest odczuwana wręcz jako radość i siła: podmiot w podwójnej roli istnieje, a także swoje istnienie obserwuje i opisuje.

 

Część doświadczeń poetki przekuta zostaje w wiersze szokujące, turpistyczne, w których podmiot liryczny musi oswajać straszną rzeczywistość:

 

Spałam z trupami pod jednym kocem
Przepraszałam trupy,
Ze jeszcze żyję.

To był nietakt. Przebaczały mi.
To była nieostrożność. Dziwiły się.
Życie
Było wtedy tak bardzo przecież niebezpieczne.

 

Chociaż Świrszczyńska jest programowo emocjonalna i zaangażowana w naprawianie świata, (także politycznie, czego nie ukrywa), nigdy nie traci z oczu położenia „ja” poetyckiego i jego wobec tego świata odrębności. Z jej poezji emanuje siła i godność, a także wielka samoświadomość.

 

2.
Druga z postaci, którym chcę się przyjrzeć, to Julia Hartwig (1921-2017). Urodzona w Lublinie, córka Polaka i Rosjanki, która zginęła śmiercią samobójczą; siostra wybitnego fotografika, żona poety, tłumaczka z francuskiego i angielskiego - Hartwig w subtelny sposób buduje w swojej poezji prywatny, filozoficzno-intelektualny świat. Długowieczna poetka tworzyła niemalże do końca życia, nieodmiennie w swoim stylu. Jak napisała jej amerykańska krytyczka, „tym, co nadaje wierszom Hartwig niezwykłą świeżość, jest lekkość dotyku” . Ta „lekkość dotyku” to operowanie impresjami, wrażeniowość obrazów, jakie tworzy Hartwig, odnosząc się w swojej poezji do swoich przeżyć i wspomnień. Wydaje się, że w miarę upływu czasu elementy autobiograficzne – próby spojrzenia wstecz, aczkolwiek pozbawione sentymentalizmu – stają się coraz częstsze.

 

Chociaż włączyłam ją do „plemienia poetów autoanalitycznych”, nie znaczy to, że wszędzie w jej poezji przebija się głos podmiotu w pierwszej osobie. Na przykład tutaj tylko tytuł zdradza mówiącą:

 

Zatęskniłam
Czy tak się jeszcze pisze
Czy tak się jeszcze mówi
Czy odchodzi to uczucie
Czy tylko to słowo
Tak wyszło z obiegu
Bo i na słowa jest moda.

 

Z kolei w poniższym utworze podmiot przejawia się i w formach czasownika, i w zaimkach, tworząc perspektywę zdecydowanie osobistą:

 

Idę wciąż idę
Kto mi to zabroni
wszystko mam do oddania
i o nic nie proszę
Trochę poturbowało
Trochę poraniło
Co komu do tego
A teraz już odchodzę
Nie powiem na jak długo
Ani dokąd idę.

 

Tam, gdzie u Julii Hartwig podmiot nie ujawnia się wprost, czytelnik często otrzymuje w wierszu stoickie, mądrościowe sentencje:

 

Nie jest poetą
Ten co zapisuje
Ale ten co tę chwilę
Na zawsze zapamiętał.

 

W ostatnim swoim tomiku poetka ponownie rozważa byt i trwanie, kwitując je tymi słowami:

 

Ale przecież są
Bo byli.

 

pisząc o poznanych niegdyś w Stanach znajomych, z którymi dawno utraciła kontakt. Tak właśnie u Hartwig spotyka się czas przeszły i teraźniejszy, stapiając się w jakiś medytacyjny wszechczas – inny wymiar.

 

W tomiku „Gorzkie żale” znajdujemy tytułowy utwór, gdzie podmiot przybiera liczbę mnogą odnosi się właśnie do tego bytu-niebytu:

 

Trzeba ich opłakać
Bo trzeba nam tych łez
Trzeba ich opłakać
Bo tak od wieków przystało

Ale tak naprawdę
oni tych łez nie potrzebują

Patrzą na nas z góry
I mówią dobrze dobrze

kiedy widzą
Że wydobywamy z siebie dzielność.

 

Możemy zauważyć, że ta poezja jest redukcjonistyczna, pozbawiona pustosłowia i ozdobników – a więc zdyscyplinowana, choć niezamknięta w ramy jakiegoś rytmu czy rymu. Poetka pozwala płynąć swojej frazie; jej persona nie narzuca się ani nie popada w gadulstwo. Obok spokojnej kontemplacji bytu i swojej przeszłości, nie brak tu jednak także napięcia:

 

W ciszy której nie znasz
Muszę iść dalej
Nie mogę iść dalej
Czy chcesz zmagać się z życiem
Czy uciekać od życia
Odkrywasz po latach to co pogubiłaś
Jak przejść od znaków codzienności
Do spraw ostatecznych.

Jeżeliby więc spróbować skontrastować podmiot w poezji Hartwig z podmiotem u Świrszczyńskiej, można by stwierdzić, że o ile u tej ostatniej jest on zaangażowany, o tyle u „pani Julii” pozostaje on dyskretnie zdystansowany. Ta postawa, jakby „półobecność” w wierszu upodabnia ją do ostatniego z tu omówionych poetów.

 

3.
Otóż podobnie do Julii Hartwig byt i czas traktuje Miron Białoszewski (1922-1983), najbardziej osobny z polskich poetów, niezaangażowany w żadne literackie nurty i koterie, niepodobny do innych warszawskich twórców także przez swoje robotnicze pochodzenie i nieheteronormatywność, a przecież zawsze otoczony ceniącymi go ludźmi i z nich czerpiący. Białoszewski jest postacią wyjątkową w tym znaczeniu, że materiał do wierszy i próz brał bezpośrednio z własnego życia: wszystko, co napisał, jest (przetworzoną z talentem) autobiografią. Białoszewski znał Julię Hartwig z pobytów w domu pracy twórczej w Oborach i miał o jej poezji dobre zdanie . Podobnie jak „pani Julia”, był w tużpowojennym okresie stypendystą w Paryżu. Podobnie jak u Anny Świrszczyńskiej, młodzieńcze imaginarium Białoszewskiego było kolorowe i gotycko-barokowe, natomiast z czasem zaczął proponować utwory silnie wydestylowane i minimalistyczne.

 

Proponuję tutaj przyjrzeć się zawartości tomu „Rozkurz”, w którym znajdziemy najbardziej chyba impresjonistyczne i ulotne prozy oraz poezje, jakie Białoszewski stworzył.

 

Jego podmiot także nie zawsze objawia się w wierszu wprost i nie od razu:


Zwijać się
i rozwijać

Żołądek ściąga
w swoje bolenie
wcielenie
coraz dalsze
aż całego mnie

coś się brało
przespało
przestało
boleć

ulica
przejść tu? Tam?
mam czas
i tyle do wyboru
- aha
to nie miałem.

 

Tutaj obecność podmiotu lirycznego zdradził tylko zaimek „mnie” i czasownik „mam” oraz „nie miałem”. To bardzo dyskretna obecność. Podmiot u Białoszewskiego jest również często stoicko-buddystyczny: z jego perspektywy byt jest i dlatego jest dobry, ale kiedyś przeminie. I tak na przykład w ostatniej części minicyklu "Siebie rodzić" (jakże ksobny jest ten tytuł!) wypowiada się następująco:

 

Wąchamy się
nos w nos
ja i los

napięcie

śmiech

on jest zmyśleniem
ja zaraz też.

 

Los jest tu zatem jedynie konstruktem, fikcją – jest równie ulotny jak życie („ja”).

 

U Białoszewskiego najdziwaczniejsze porównania raczej bawią niż szokują, tak jak w poniższym miniwierszu:

 

Raz dwa trzy
Nieboszczycy są jak pchły

 

Kontekstu tu brak, co zachęca czytelnika, by zinterpretować te dwa wersy w dowolny sposób, wedle własnego punktu widzenia i znaleźć dwóm stronom porównania jakieś miejsca wspólne. Nie są ci nieboszczycy częścią wielkiego dramatu, jak u Świrszczyńskiej – tu raczej bawią, choć przecież mogą to być dalekie echa doświadczeń powstania warszawskiego, a może nawet powstania w getcie, gdzie ginęli wyskakujący z okien ludzie.

 

Białoszewski lubi, by jego podmiot przybierał rozmaite osobowości – najbardziej znaną jego emanacją jest chyba Kicia Kocia - wśród których jest „ciotka Aniela”, podmiejska poetka amatorka, której wiersze Białoszewski „pisze”. Oto jeden z nich:

 

Bomby
Trafiały.
Mnie nie.

 

A teraz po tylu latach spokoju
Trąby
Czy aby z nieba?
Czy tylko w uchu?
- Szykuj się
- I tak trzeba
- Bez huku.

 

Rozbrzmiewają tu echa wojny, na poły zabawne (może to tylko dzwonienie „w uchu”?), na poły śmiertelnie niebezpieczne, ale ostatecznie rozbrojone stoickim „i tak trzeba” (tj. trzeba umrzeć).

 

Znajdziemy też u Białoszewskiego wiersze autotematyczne, jak tutaj, gdzie podmiot zmaga się z rymowaniem:

 

Wpadłem w dołek z rymami
syczą
Ale jak się wygramolić?
no,
myśleć!
nie śpiewać

 

Biorąc tę radę za dobrą monetę, możemy wywnioskować, że poeta ma tworzyć wiersz świadomie: „myśląc”, nie zaś „śpiewając” – nie natchnienie wszak, ale konkretna praca twórcza zaowocuje wartościowym utworem.

 

Widzimy, jak minimalistyczna jest poetyka Białoszewskiego, jak skrystalizowany i powściągliwy jest styl tych wierszy. Jest to niewątpliwie wynik dogłębnej autoanalizy i świadomej decyzji, by podmiot liryczny przemawiał z pozycji maksymalnego skrótu, a więc i trafności ujęcia.

 

Podsumowanie

 

Powyższy tekst jest zwięzłą próbą znalezienia wspólnego mianownika dla twórczości trojga pozornie różnych poetów dwudziestowiecznych, z których każdy miał za sobą doświadczenie wojny i powstania przeżytego bezpośrednio (Świrszczyńska, Białoszewski), jak i z bliskiej perspektywy (Hartwig). Nie jest to – jak na XX-wiecznego polskiego poetę – biografia nietypowa. Co może zaskakiwać, to fakt, że tych troje wysoko cenił Czesław Miłosz, który odegrał znaczącą rolę jako ich mentor (u Hartwig na początku drogi) oraz promotor za granicą (Świrszczyńska, Białoszewski). Zaskoczenie może wynikać stąd, że poetycka droga i klasycyzująca estetyka Miłosza wydaje się zupełnie różnić od trojga naszych bohaterów. Z tej trójki najbliższa mu w poetyckim rzemiośle jest Hartwig, często z nim porównywana, lecz przecież zupełnie oryginalna. Jednak Miłosz był również krytykiem i w tej roli bezbłędnie oszacował wartość poezji naszej trójki. Warto zauważyć, że obie przywołane tu poetki cenił także inny poeta, Józef Czechowicz.

Świrszczyńska, Hartwig i Białoszewski to twórcy niezwykle świadomi procesu twórczego oraz swojej w nim roli. Stąd ich staranne konstruowanie podmiotu lirycznego, który unosi na sobie wiersz i który swoim głosem przemawia do odbiorcy. To podmiot aktywny, który wiersz tworzy i w tym samym czasie go analizuje – podmiot, który często jest tej poezji tematem.


Bibliografia

Białoszewski, Miron, Rozkurz, Warszawa 1998
Białoszewski, Miron, Tajny dziennik, Kraków 2012
Hartwig, Julia, Gorzkie Żale, Kraków 2011
Hartwig, Julia, Zapisane, Kraków 2013
Hartwig, Julia, Spojrzenie, Kraków 2016
Kluba, Agnieszka, Interpretacje kropki: o cyklu Groteski z tomu Wiatr Anny Świrszczyńskiej, Pamiętnik Literacki 96/1, s. 141-152
Łysak, Tomasz, Miron Białoszewski w interpretacji Czesława Miłosza – cztery tłumaczenia. Teksty Drugie 2004, s. 171-177
Świrszczyńska, Anna, Wybór wierszy, Warszawa 1980
Świrszczyńska, Anna, Jestem baba, Warszawa 2000

Netografia

https://bookhaven.stanford.edu/2017/09/julia-hartwig-the-grand-dame-of-polish-poetry-1921-1917/ (dostęp: 11.03.2023)
https://czwartemiejsce.com/2020/07/19/nie-stawiam-swiatu-horoskopow (dostęp: 20.03.2023)
https://teatrnn.pl/leksykon/ (dostęp: 20.03.2023)
https://www.worldliteraturetoday.org/praise-unfinished-julia-hartwig (dostęp: 11.03.2023)

 

 
27 listopada 2023   Dodaj komentarz
literatura i język  

Runda po kraju

Pisałam już, że - podobnie jak rok temu - odbyłam tournee do Polsce, spotykając się z młodzieżą oraz jej nauczycielami. Opowiadałam im najlepiej, jak umiałam, o roli języków w życiu i w pracy w Europie. Spotkało mnie tyle dobrego i miłego, że aż trudno mi uwierzyć. Ileż jest świetnych, twórczych ludzi, którym zależy na młodych, których uczą i kształtują. I to są również moi wychowankowie.

 

 

 

Znowu czułam, że mam misję. Znowu jeździłam dużo pociągami - w tym trzykrotnie pendolino (ech...). Naspotykałam się różnych ludzi i nasłuchałam historii. I spotkałam zimę, która przyprószyła Saską Kępę, gdzie się zadekowałam na dwie noce, korzystając z gościnności Ka.

 

 

 

Plan był ambitny i obejmował Warszawę, Zagłębie Dąbrowskie, Pomorze i ponownie Warszawę. Odległość między skrajnymi punktami mojej podróży to siedemset kilometrów... Nie wiem, doprawdy nie wiem, jak ja to przeżyłam fizycznie, ale umysł i język pracował mi nie najgorzej, dlatego moje spotkania-rozmowy-warsztaty uważam za udane, bo intensywne i angażujące słuchaczy. Warto było, bo teraz mam więcej sił, więcej wiary w siebie.

 

Wracałam do siebie w sobotnią noc, wśród turblencji, zmęczona i niedospana, ale z poczuciem, że zrobiłam coś twórczego. Wszak w dialogu - jak u Sokratesa - wychodzi prawda o człowieku.

 

Ta pyszna herbatka - i kawa, i gofry, i rurki z kremem - dostępne tutaj: Kawiarnia.CafeNo.13

 

A w zeszłym roku było tak:  2022

 
26 listopada 2023   Dodaj komentarz
świat  

Niedźwiedź i bóbr

Miałam sen, jak to zwykle bywa. Moje sny bywają dramatyczne, czasem koszmarne, a czasem też przygnębiające. Tak właśnie było w tym przypadku.

 

Znalazłam się w wielkiej bibliotece, którą wraz z duża grupą innych ludzi porządkowałam. Na regałach ustawiałam książki, ale i segregatory. Moje ruchy i decyzje (gdzie i co położyć) krytykował ktoś, ktogo nigdy już nie wpuszczę do swojego życia.

 

Biblioteka znajdowała się na piętrze imponującego budynku z czerwonej cegły otoczonego ogrodem - również ogrodem zoologicznym. Na parterze widziałam chronione czerwoną pluszową kotarą wejście do eleganckiej restauracji "Złota Kaczka" (przeniesiona z Elektoralnej czy Złotej w Warszawie), ale także wejście do ambasady Turcji albo Tunezji.

 

Ale kiedy wróciłam na piętro, żeby dalej porządkować bibliotekę, przez jedno z okien zobaczyłam, że stało się coś bardzo okrutnego. Jeden z niedźwiedzi, które kręciły się po ogrodzie, podszedł do snującego się też tam bobra i odgryzł mu kawałek ogona. Bóbr krzyknął z bólu i rzucił się do ucieczki, krwawiąc z kikuta. Przestraszyłam się gwałtownie, że zwierzak się wykrwawi. Zeszłam prędko na parter budynku, żeby interweniować, żeby ktoś odseparował groźne drapiezniki od roślinożerców. Wtedy jednak zrozumiałam, że dokoła nie było nikogo, kto przejmowałby się losem roślinożerców.

 

Obudziłam się bardzo zgnębiona, rozumiejąc, że śniłam alegorię wojny w Ukrainie.

 
25 listopada 2023   Dodaj komentarz
o sobie  
< 1 2 3 4 >
Albonubes | Blogi