• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (230)
  • studia (25)
  • świat (137)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Archiwum luty 2022

< 1 2 >

Deszcz w oczy

Pada i pada. I pada. Lubię, gdy pada, bo często koreluje to z moim nastrojem - szarym. Jest doskonale siedzieć w cieple i obserwować, jak strużki wody ciekną po szybach. Jest mniej doskonale, kiedy trzeba wyjść na dwór i łapać tramwaj lub autobus, przesiadać się na metro i pociąg... To plan na jutro.

Niedawno wróciłam do wiersza Staffa "Deszcz jesienny" - z jego instrumentacją głoskową tak typową dla języka polskiego. Warstwa dźwiękowa tego utworu jest znakomita, warstwa filozoficzna - słowa o smutnym szatanie w ogrodzie - równie wspaniała. Jesień już na nami (uff), ale wiersz bez zmian aktualny.

 
21 lutego 2022   Dodaj komentarz

Zwycięstwa są takie przyjemne

Po ubiegłotygodniowym wyjazdowym zwycięstwie (1:5) przyszło następne, identyczne*, u siebie. Jot został strzelcem dwóch z pięciu bramek. To musi być niezrównane uczucie, tak tryumfować.

Chciałabym, żeby był dumny z siebie i szczęśliwy, spełniony. Nawet przez te parę minut na murawie.

Niech to trwa.

*Wg oficjalnej strony ligi ostateczny wynik meczu to 5:2.

 
20 lutego 2022   Dodaj komentarz

Czasem wygrana

W ubiegłym tygodniu matka futbolowa zabrała futbolowe dziecko na kolejny mecz (ewentualnie odwrotnie). Na miejsce dojeżdżamy pekaesem, zaś najwygodniejsze połączenie nie było możliwe ze względu na roboty drogowe. Pojechaliśmy naokoło, i trochę się spóźniliśmy na trening.

Miasteczko H. odwiedziłam po raz pierwszy w 2018 czy 2019; przegraliśmy wtedy znacząco. Obawiałam się ponownego lania... Jednak w ubiegłą niedzielę czułam się już kimś na tyle innym, że postanowiłam się nie stresować  i udało mi się dotrzymac słowa. Pierwsze trzy kwarty spędziłam w kawiarence, pijąc kawę i łypiąc jedynym sprawnym okiem na boisko w przerwach między kolejnymi kartkami książki, która wywołuje u mnie poczucie winy (bo nie mam okazji, by ją skończyć), "Je me voyage" legendarnej Julii Kristevej. Byłam na spotkaniu z nią w sali teatru W. jakby sto lat temu, w rzeczywistości dwa jedynie. A książka od tamtej pory czeka.

Na czwartą kwartę wyszłam popatrzeć na mecz z bliska, i mimo mocnych postanowień wpadłam w kibicowski dygot. Widziałam tez jedną z najpiękniejszych bramek w mojej historii kibicowania (a oglądam świadomie mecze od 1982 r). Strzelił ją A., kolega Jota. Wygraliśmy 5:1, a Jot miał dwie asysty!

W drodze powrotnej czas znowu rozciągnął się jak guma - musieliśmy się przesiadać z jednego autobusu do drugiego. Jot nie chciał wzywać taksówki; rozsądnie stwierdził, że nam się nie spieszy, więc nie warto wydawać pieniędzy.

To był naprawdę miły koniec tygodnia. Nie padał deszcz, co lepsze, świeciło nam trochę słoneczko.

 
18 lutego 2022   Dodaj komentarz

Krwi pobranie

W poniedziałek rano poszłam na pobranie krwi. Chciałam sprawdzić, czy menopauza to już, czy dopiero za chwilę.

Pobranie jak pobranie, ukłucie igłą w żyłę. Ale punkt pobrań był ponury, jak z lat siedemdziesiątych. I pani pielęgniarka była ponura: "zawołam panią, zawołam panią". Dlatego zaraz przypomniało mi się, jak po operacji lat temu sześć, prawie, po wynikłych komplikacjach, pielgrzymowałam przez długie miesiące do punktu pobrań i do gabinetów lekarskich.

Pobierali mi krew, czasem po pięć fiolek, wkładali mi rurki  do nosa, wkłuwali się wenflonami w moje delikatne żyły, wstrzykiwali mi substancje radioaktywne, żeby zrobić angiografie i scyntygrafie, dawali do zjedzenia radioaktywne tosty, żeby śledzić tempo opróżniania się żołądka. Rozrzedzali mi krew lekiem, który niszczy witaminę K i przez który wypadły mi włosy.

W końcy mnie to zmęczyło i przestałam pielgrzymować. Nie jest dobrze, ale jakoś się kręci. Potrafię nawet czasem wytworzyć jakieś endorfiny (po masażu, po treningu).

Ostatnie wizyty odbyłam w 2020, w marcu. Pogodziłam się wtedy z nieruchawym żołądkiem i przepełnionym jelitem. Byt trwa.

Do przekwitu mam jeszcze trochę, choć niewątpliwie to już blisko.

 
08 lutego 2022   Dodaj komentarz

W okopach I wojny (Ypres)

Tylko metaforycznie.

Wizyta w znajomym szpitalu, gdzie chodzę na drenaż. Właściwie - znowu chodzę, bo przerwałam w sierpniu.

Pani fizjoterapeutka opowiada o ewakuacji szpitala, jaka nastąpiła we wtorek, trzy dni przed moją wizytą. Otóż przyszedł wtedy czas na odkażanie miejscowego basenu, który służy pacjentom do rehabilitacji. Pan odkażający źle wymieszał składniki i sporządził gaz musztardowy. Ewakuowano parter, pierwsze i drugie piętro szpitala.

Pan przeżył. Pacjenci i personel też.

 
06 lutego 2022   Dodaj komentarz
< 1 2 >
Albonubes | Blogi