Pełnia
Pełnia księżyca, ale nie sił. Wczoraj miałam zły dzień, ze skaczącym ciśnieniem. Już w poniedziałek było jak na mnie wysokie - lekarka, do której poszłam po recepty, rutynowo bada też ciśnienie. Lekarka jest Irlandką, bardzo życzliwą pacjentom. Trzykrotnie pytała mnie, czy czegoś jeszcze potrzebuję.
Oczywiście, potrzebuję np. cudu, ale nie wspomniałam o tym.
Pobrałam recepty i skierowania, przy czym na badania w szpitalu czeka się jakieś pięć miesięcy. Bywa - coraz mniej lekarzy, coraz więcej starzejących się pacjentów.
W końcu zażyłam coś, co zakończyło pulsowanie w mojej głowie i obudziłam się dziś jak nowo narodzona, z szybko działającym, sprawnym umysłem. I w niezłej formie przebrnęłam przez dzień.
A dzień coraz bardziej jesienny, z odciskami mokrych liści na trotuarze.
