Tragedia
Tragedia w sensie greckim polega na napięciu czy pęknięciu między koniecznością a zobowiązaniem. To właśnie tragiczny wybór między czymś, co jest złe, i czymś, co się źle dla nas skończy.
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Tragedia w sensie greckim polega na napięciu czy pęknięciu między koniecznością a zobowiązaniem. To właśnie tragiczny wybór między czymś, co jest złe, i czymś, co się źle dla nas skończy.
Nie powiem, że cieszy mnie upływ czasu. To znaczy, czasem podziwiam, ile doświadczenia nabrałam przez te lata - a dodatkowo to, że potrafię je czasem wykorzystać dla swojego dobra i korzyści. Z czasem człowiek się z sobą i na siebie godzi ("bo jak się na siebie nie godzi / to i tak taki jest się jaki jest" - Miron Białoszewski, Wywód jestem'u), a to jest, proszę państwa, duża ulga. Tym niemniej, tym niemniej, coraz trudniej patrzeć w lustro bez przerażenia, i wcale nie chodzi tu o zmarszczki, które są świadectwem przeżytych lat i przygód, jak również dowodzą, żeśmy są zdolni do refleksji, ale o utratę blasku, jaki charakteryzuje młodość. Oś czasu biegnie w jedną stronę i wiem, co się znajduje na jej końcu. Wszystkie żywe istoty trzymają się życia zębami i pazurami - a wszystkim i tak kiedyś skończy się czas, i już. Nie da się nic zrobić. Im bardziej czlowiek zdolny jest do refleksji, tym bardziej go ta wiedza przeraża.
W obliczu różnych życiowych i zawodowych zawirowań w ciągu ostatnich lat zrozumiałam, że nic nie zdarza się nam - i nie należy się nam - za zasługi. Żadnej merytokracji nie ma. Jak mówił dr House, dobrym ludziom też zdarzają się złe rzeczy. I cóż, że żyłeś mądrze i uważnie: w życiu nie ma gwarancji, tak czy inaczej zje cię rak albo znienawidzą cię bezinteresownie uczynni sąsiedzi. Być może, unikając krzywdzenia innych, okradasz siebie z czasu i zasobów - i siebie krzywdzisz.
Podziwiam słonie. Na czele stada słoni stoi najstarsza, a więc najbardziej doświadczona samica. Jej doświadczenie wynika z przeżytych lat i sumy tego, co przeżyła: lat głodnych i lat obfitych, suszy i dostatku wody. Nie musi być najpiękniejsza w stadzie, bo jest po prostu najmądrzejsza. Jest więc przywódczynią w uznaniu rzeczywistych zasług.
Z człowiekami jest niestety zupełnie inaczej. Wiek zresztą nie musi łączyć się z mądrością, prawda?
Dlatego cieszę się, że głowa działa mi jeszcze nie najgorzej, jestem w stanie sformułowac myśl i zapisać ją na blogu...
Wielką zaletą wieku średniego jest to, że zna się już siebie na tyle, że się wie, czego się chce i nie chce. Nie zawsze można robić to, czego się chce, ale zawsze można o tym napisać. Stąd tytuł bloga. Powinno być blogu - ale polska deklinacja w praktyce jest kapryśną damą, i tak się akurat utarło, no i odmieniamy ten rzeczownik, jakby był ożywiony.
Deszcz z poprzedniego wpisu rzeczywiście spadł, lunął i się skończył.
Dziś jest święto, mam zatem wolne i robię, co chcę, to znaczy w praktyce: siedzę-leżę w łóżku pod kołdrą i wełnianym kocem. Nadal jest mi zimno. Na kocu, metr ode mnie, leży mój półdziki kot z poprzedniego wpisu. Szoruje sobie futerko i zapewne wkrótce zaśnie. Bardzo lubię słuchać cichego sapania śpiącego kota. A koc, koc jest z Francji, kupiony w ubiegłym roku na jesienne chłody, czysta, żywa wełna. Jeden z moich lepszych zakupów, następca innego wełnianego koca w kratę, który kupiłam w Krakowie będąc na piątym roku studiów, a który pamiętał jeszcze moich rodziców, moje psy i mojego burego kota z pierwszego wpisu. Tamten koc trzeba było już odżałować, bo osiągnął limit wieku (jakieś 22 lata) i rozłaził się w rękach. Nowy koc przyjechał więc z Francji i okazał się niewykończony, tylko ostebnowany, a dodatkowo śmierdział mokrymi owcami. Mimo tych niedoskonałości bardzo przyjemnie grzeje i zakładam, że tak będzie przez następne 20 lat.
A kot wstał i poszedł sobie, trudna rada. Widocznie usłyszał, jak ptaszki ćwierkają w ogrodzie i pobiegł je obserwować.
Mam nadzieję, że dzień pozostanie taki właśnie: leniwy i senny - i nikt nie będzie niczego ode mnie chciał.
Pees: Bury wrócił i zasnął, metr ode mnie, połączenie przywiązania i strachu.
Jest maj: jednocześnie mokry, zimny i słoneczny. W taki czas dobrze mieć u boku burego kota.
Mój obecny bury kot jest pocieszeniem po innym burym kocie, którego mądrość i dobroć na zawsze będzie zapamiętana.
Ten blog będzie pocieszeniem po innym, utraconym blogu i po długim, jałowym czekaniu na pisanie, które miało przyjść.
A teraz niech się rozmruczy deszcz na bruku i drzewo za oknem.