Wychodne
W piątek moja uczennica powiedziała mi - słysząc, że chcę odwołać zajęcia weekendowe - że martwiła się o mnie, żem przepracowana, i że zasługuję na wychodne.
No to wzięłam wychodne i poszłam do lokalu spotkać się z Ju. Porozmawiać o życiu nad talerzem krewetek i sałatki z serem kozim i przy kieliszku białego wina.
Zawsze po tych spotkaniach jestem w dobrym humorze, czyli służą mi. Chociaż widujemy się raptem kilka razy w roku (a myślałam, że częściej!).
Warto, naprawdę warto spotykać się tylko z takimi ludźmi, którzy nas wzmacniają. To jest ten przypadek.