Nabazgrane
...na kartce.
Chciałam nadrobić niepisanie i wrzucić tutaj refleksje sprzed niemal roku (roku!!!).
Byłam wtedy na spotkaniu z Pablem Montoyą, kolumbijskim pisarzem.
Nabazgrałam na kartce kilka-kilkanaście efektownych zdań czy sformułowań, których użył pisarz. Właściwie całe jego wystąpienie dotyczyło Kolumbii, kraju-raju rodem z piekła.
Najważniejsze: język hiszpański jest jak ruiny rzymskie. Jest dziedzictwem wielkiej, starej cywilizacji.
Kolumbia ma mnóstwo odcieni (montón de matices)...
Pisarz podkreślał kontrast mędzy kolumbijską naturą ujarzmioną (domesticada) a piekielnym lasem (selva infernal). Ten las może być "czynnikiem oszałamiającym (factor delirante).
Kolumbia jest krajem cierpiącym z powodu "gobernantes caricaturacas" parodii rządzących...
Słowem - pięknie to brzmiało.
A kiedy jechałam tramwajem na to spotkanie (listopad, chłodny wieczór), motorniczy zaklął grubo, bo drogę zajechał mu jakiś samochód. Ale zaklął w języku, który jest jak ruiny Rzymu, to jest po francusku. I przyznam, że nie uraziło to moich uszu. Putain, putain, zabrzmiało podobnie lekko jak puta, puta słyszane na przykład na meczu.



















