El el el
Losing language like
Letting lilacs
Lillies
Lie
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Losing language like
Letting lilacs
Lillies
Lie
Kilka dni temu dopadł mnie kryzys. Wzięłam lek używany w leczeniu osteoporozy, jak ulotka przykazała, i doznałam tam właśnie opisanych skutków ubocznych. Ominął mnie refluks, ale dopadły mnie bóle kostne i stawowe. Bolał mnie każdy, nawet najmniejszy staw. Siedziałam w pracy, niezdolna do ruchu, patrząc tępo w monitory, w bardzo ponurym nastroju. Jak teraz będzie? Boli mnie każdy ruch: stopy, dłonie i żebro z lewej strony. I ciśnie mnie głowa.
Na drugi dzień przestała mnie boleć głowa, stwierdziłam, że dam radę. Ale po prawdzie, to nie mam wyboru. Praca, życie, Jot, koty - trzeba to jakoś utrzymać i ogarnąć; muszę być na chodzie.
Może zmienią mi lek na taki, który bierze się w szpitalu raz na sześć miesięcy.
Osteoporoza to suka. Badajcie się. EDS to porażka. Diagnozujcie się, jeżeli macie giętkie stawy i luźną skórę.
W sobotę, ubiegłą, namówiłam Jo. na wycieczkę do Walonii, konkretnie do Nivelles.
Ledwo wyszłyśmy z domu na ulicę, zawołałam - Zobacz, jesień!
Bo było już jesiennie, z niskim słońcem, przyjemnie, ale już z ostrzeżeniem: zaraz się skończy.
Miasteczko jest malutkie, z zachowanymi śladami średniowiecza. I z kolegiatą św. Gertrudy, patronki kotów.
Zjadłyśmy tradycyjny belgijski obiad - w tajskiej sieciówce.
Rozmawiam z Jo., siostrą.
- Dzieci to zło.
- Złoto.
Obie opinie są uprawnione.
17 lipca.
Znowu jestem w mieście światła, od wczorajszej nocy, kiedy to wylądowaliśmy w Alicante z godzinnym opóźnieniem. Kiedy zameldowałam się w hotelu, była już północ.
Ściskamy się na powitanie z A., właścicielem hotelu, wręczam mu belgijskie czekoladki. - Witajcie w domu - mówi i czuję, że jedenastu latach to nie jest tylko kurtuazja.
Do podpisania był jakiś dodatkowy formularz - nowy wymóg policji. Podałam płeć - żeńska. Biurokracja.
19 lipca.
Wakacje rozkręcają się, mamy około 35 stopni, w słońcu powyżej 40. Wilgotność powyżej 60%. Morze w tym wszystkim daje nam trochę ochłody, ale dotarcie na plażę i z powrotem wywołuje strugi potu na plecach. A w wodzie:
Chodzi o to że
nic się nie dzieje
wiszę w wodzie
zupełnie bez zgryzot
wszystko jest daleko
i jestem sobie sobą
Po zakupach w centrum handlowym (Jot chciał więcej ubrań, och) poszliśmy zjeść do baru Tómate przy ulicy Poeta Quintana. Mają dość drogo, choć krewetki w czosnku dobre. Wypiliśmy po dwa napoje; wszystko paruje. Możliwe, że ludzkość wyginie wśród susz i pożarów. Być może, ale ja na to nic nie poradzę. Mogę zajmować się tylko własną lokalną skalą. Jestem bardzo małą istotą ludzką bez wpływu na lokalne procesy. Ale świat w tej formie lubię i chciałabym go zachować.
Chciałam pójść na "Carmen" w wykonaniu Opery Madryckiej w El Campello, ale spektakl jest przeniesiony na sierpień.