Piłka jest
Nie chce mi się nawet pisać o piłce nożnej w wykonaniu polskiej kadry. Ta gromadka - zbieranina - wyczerpała zasoby mojej cieprliwości oraz sympatii. Na szczęście pamiętam mistrzostwa z 1982 roku; kiedyś graliśmy jak ludzie, nie wyżelowane patałachy.
Moim zdaniem futbol stał się ofiarą zbyt dużych pieniędzy zbyt szybko zarabianych. Na klubach i zawodnikach pasożytują działacze, podpowiadacze i ustawiacze zakładów. A kibice się łudzą, że oni (piłkarze) grają naprawdę. A oni człapią, byle do końca meczu.
Od lat bowiem twierdzę, że gdyby nasze orły troszkę pobiegały, popróbowały nazwiązać walkę, nikt nie miałby do nich pretensji. Ot, rzeklibyśmy, przeciwnik był lepszy, ale nasi się starali...
Wracam dziś z przegranego meczu drużyny Jota. I muszę uczciwie powiedzieć, że obie drużyny młodzieżówki najniższej ligi belgijskiej zagrały technicznie lepiej, a i biegały więcej niż dorosła reprezentacja Polski. Ta konstatacja jest w istocie bardzo smutna.
Przecież zaledwie rok i trzy miesiące temu byliśmy oboje świadkami - na dawnym stadionie Heysel, dzisiejszym stadione króla Badouina, w ramach Ligi Narodów - jak Belgowie leją nas sześć do jednego. Wystarczyło, że tworzyli zgraną drużynę.
A teraz czekamy (nie)cierpliwie na wybór nowego trenera polskiej kadry. Nie będzie miał biedak lekkiej pracy.