Spadł śnieg
U mnie spadł śnieg. To znaczy, zaczęło wczoraj prószyć. Potem więcej i więcej. Nasypało, nawarstwiło się. Ale dziś rano stopniało.
A już się bałam, że "z powodu wyjątkowych warunków pogodowych ruch metra jest spowolniony".
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
U mnie spadł śnieg. To znaczy, zaczęło wczoraj prószyć. Potem więcej i więcej. Nasypało, nawarstwiło się. Ale dziś rano stopniało.
A już się bałam, że "z powodu wyjątkowych warunków pogodowych ruch metra jest spowolniony".
Jestem człowiekiem od zawsze lubującym się w komunikacji miejskiej. Pochodzę z regionu, który miał za czasów mojego dzieciństwa gęstą siatkę połączeń i przyzwyczaiłam się do spędzania czasu w autobusach, tramwajach i pociągach, z konieczności, ale nie bez przyjemności.
Teraz jeżdżę do pracy tramwajem, metrem i pociągiem (albo - na ostatnim odcinku - autobusem). Diś właśnie był taki dzień, że wsiadłam w autobus. Mam czasem do wyboru - zwykły i pospieszny. I o dziwo, wybieram zwykły, bo - nikt nie pcha się tą linią na lotnisko, a więc z bagażami, czyli nie ma tłoku, czyli mogę sobie usiąść wygodnie, wtulając się we własny płaszcz i szalik, co jest ważne przy obecnej pogodzie, a mamy wilgoć i chłód. Zakładam na łeb słuchawki i słucham zawzięcie podkastów albo i muzyki. I obserwuję.
Dziś rano siedziałam naprzeciwko pani przypominającej z wyglądu mamę Sonii - dawnej, dawnej koleżanki Jota, której mąż był kelnerem w sycylijskiej restauracji... Pani oglądała się w kamerze swojego telefonu i poprawiała włosy. A wieczorem - ciekawe, znowu jechałam z nią tą sama linią, i znowu siedziałam naprzeciwko.
Obok tej kobiety siedział, także zatopiony w swoim telefonie, człowiek o rysach twarzy jak młody Johnny Depp. I uśmiechał się jak on.
I wczoraj, i dziś biegłam do autobusu, a kierowca uprzejmie na mnie czekał.
Wczoraj miasto i miasteczko tonęło we mgle. Dzisiaj rano po wyjściu z domu wciągnęłam do płuc czyste, rześkie powietrze. A kiedy dotarłam do biura, zaczął prószyć śnieg. Potem zniknął.
Emblemat jest gatunkiem literackim, który wykracza jednak poza ramy jednej sztuki, łącząc w sobie literaturę, filozofię i sztuki plastyczne. Jest to zatem gatunek synkretyczny. Wyróżniamy najczęściej trzy elementy emblematu: inskrypcję lub motto (inaczej lemmę lub sentencję), następnie rycinę (to inaczej imago, icon, pictura – najczęściej miedzioryt lub drzeworyt) o charakterze alegorycznym lub symbolicznym, oraz utwór poetycki, zwykle epigramat, będący literackim rozwinięciem znaczenia obrazu oraz motta. Sam termin emblema oznaczał w po grecku coś zawarte w czymś innym, a także ozdobną mozaikę, kunsztowną ozdobę. Zestawienie elementów graficznych z mottem może trafnie kojarzyć się ze szlacheckim herbem, dewizą lub godłem, które zawierało symbol graficzny oraz motto czy zawołanie rycerskie.
Taką trójczłonowość emblematu postuluje jezuita Jacobus Pontanus (1542-1626), tak definiując jego trzy elementy: epigraf, będący duszą (anima) emblematu, oraz rysunek (ciało emblematu) i wiersz (umysł = animus). Inskrypcja winna zawierać istotę emblematu, podczas gdy rycina ilustruje myśl główną za pomocą alegorii, a subskrypcja wyjaśnia znaczenie obu. Możliwy jest też prozatorski komentarz - jako czwarty element. W rzeczywistości jednak twórcy emblematów nie zawsze uwzględniali te postulaty teoretyczne i część emblematów pozbawiona jest rysunków. Epigrafy, tj. wiersze emblematu, miały najczęściej charakter filozoficzny, religijny bądź miłosny.
Za pierwsze emblematy uznaje się utwory zamieszczone w tomie Emblematum libellus Andrei Alciatiego z 1531 roku, który zainspirował twórców w całej Europie na około dwustu lat. Na gruncie polskim niedługo potem powstał "Źwierzyniec" Mikołaja Reja (1562). W zbiorze tym pojawiają się epigramaty poświęcone postaciom historycznym (Aleksander Wielki), ale także alegoriom („siedm cnót przedniejszych krześcijańskich”). Warto zauważyć, że wszystkie Rejowe epigramaty liczą sobie osiem wersów rymowanych aa, bb, cc, dd. Tylko część ma towarzyszące im ilustracje, a zatem stanowi właściwe emblematy rozumiane jako tryptyki.
Szczególnie sprzyjał emblematom Barok, będący epoką poszukiwania podobieństw (korespondencji) między różnymi elementami świata, w tym między formą a treścią. Barok tropi ukryte związki znaczeń, etymologie i analogie, a zatem właśnie emblemata powinny doskonale nadawać się do wyrażania barokowych koncepcji. Wśród barokowych twórców emblematów znajdziemy dzieła Zbigniewa Morsztyna (1628-1689), poety-żołnierza, który szczególnie właśnie emblematami zasłynął.
Morsztynowe emblemata są dziełami religijnymi, zaś inskrypcje odnoszą się tu wprost do Biblii (Morsztyn był arianinem):
Emblema 911
Serca na misie strzałą przebite.
Napis: Sercem skruszonym i uniżonym nie gardź Boże Ps. 50 (19)
Cóż ja to widzę? Czy święta Janowę
Głowę na misie przez złość Herodowę,
Która swawolna tanecznica** była
Swej złej na wety matce położyła?
Mylę się, mylę, dar to nie jest taki,
Insze to na tym półmisku przysmaki:
Serce tu leży strzałą przerażone,
Szczerą, głęboką pokorą skruszone,
Tobie, o Boże, ku wdzięcznej wonności
Ofiarowane – a Ty z wysokości
Na takie patrzysz, który oka swego
Nie skłonisz na bieg konia najręczszego
Ni za szermierzem, to od swych przyjmujesz
Biednych robaczków, tym się kontentujesz,
Gdy-ć się z wdzięcznością swoja popisują
I hołd jej winny Tobie ofiarują.
Ten i ja Tobie dziś prezent daruję,
Bo w nim miłości Twej postrzały czuję,
Ten skruszonego serca czynsz ubogi
Rzucam pod święte Twoje boskie nogi.
Formalnie prosty (mamy tu dziesięć dystychów z rymami często gramatycznymi), wiersz emanuje jednak żarliwym wyznaniem wiary. Jest to utwór ekspiacyjny, łączący wątki nowotestamentowe z motywem wotywnym z psalmu. Autor implikuje, że Bogu milszy jest skruszony grzesznik („robaczek”) niż ci najwspanialsi („koń najręczszy”), i dar, jaki grzesznik może złożyć (skruszone serce).
W barokowej poezji angielskiej, zwanej tam metafizyczną, znajdujemy przykłady bliskich emblematom wierszy graficznych, jak np. The Easter Wings („Skrzydła wielkanocne”) George’a Herberta (1593–1633) w kształcie dwóch par skrzydeł (zapewne anielskich). Wiersz ten akuratnie przełożył na język polski Stanisław Barańczak:
Skrzydła wielkanocne
Panie, coś stworzył nas w dostatku błogim,
Choć człowiek szasta nim i gardzi,
Grzęznąc w upadku srogim,
Aż jest najbardziej
Ubogim.
Daj, Boże,
Wzlecieć przy Tobie,
Niech skrzydła dziś otworzę
I śpiewem triumf Twój ozdobię:
Nawet upadek w locie mi pomoże.
W smutku się począł mój wiek niedojrzały:
Przecie grzeszyłem coraz hardziej,
Aż wstydem płonąc cały,
Jestem dziś bardziej
Niż mały.
Dziś, Boże,
Wzlećmy we dwoje,
Niech triumf Twój pomnożę:
Gdy skrzydłem skrzydło wesprzesz moje,
Nawet ułomność w locie mi pomoże.
Herbert, ksiądz anglikański, stworzył więcej takich utworów, np. "The Altar" („Ołtarz”), wiersz mający kształt ołtarza.
Barok pełen jest eksperymentów konceptualnych, łączących poezję z grafiką, jak poniższy wiersz wpisany w osi koła, mówiący o kole i tak skomponowany, że każdy wers rozpoczyna się i kończy literą w kształcie koła, czyli O:
Spotykamy również płyty nagrobne będące emblematami, gdzie rysunek oraz inskrypcja często nawiązują do koncepcji vanitas (memento mori, wizerunek kościotrupa, czasem odzianego w szaty), poniżej zaś znajduje się wiersz poświęcony zmarłemu wraz z tytulaturą. Tego typu dzieła widuje się wmurowane w podłogi bądź ściany kościołów Europy.
W czasach pobarokowych, także współcześnie, obserwujemy dwa rodzaje zjawisk, które można interpretować jako pośrednie dziedzictwo lub nawiązanie do tradycji emblematów. Jest to poezja konkretna, a więc utwory posiadające kształt graficzny mający związek z jego treścią, tak jak powyższe „Koło” oraz - z drugiej strony - otwory poetyckie pozbawione elementów graficznych, ale opatrzone mottem lub cytatem, gdzie tekst jest filozoficznym komentarzem lub rozwinięciem tego wstępu.
Jeżeli chodzi o poezję konkretną, możemy tu przywołać przykłady wierszy poetów takich, jak Apollinaire, V. Havel czy S. Drożdż, a zatem twórców poezji eksperymentalnej, która wiąże treść wiersza z jego formą graficzną. Z drugiej strony niektórzy krytycy ten typ poezji wywodzą aż od czasów starożytnych, co dowodziłoby, że chodzi o tradycję jeszcze starszą niż same emblematy. W tym miejscu wymienia się twórców takich, jak Simiasz z Rodos i Teokryt z Syrakuz (III w. p.n.e).
Jeżeli zaś chodzi o wiersze z inskrypcją, współcześnie znajdziemy liczne przykłady utworów, które stanowią rozwinięcie motta lub cytatu bez towarzyszącego im elementu graficznego. Tak użyte motto stanowi raczej podkreślenie źródła inspiracji autora, którą utwór wykorzystuje. I tak, jednym z autorów często inspirujących się cudzą twórczością i podkreślających to użyciem inskrypcji jest nowojorczyk David Shapiro (ur. 1947). Poniżej przykład z jego ostatniego tomu (2017):
Darmowe pomarańcze****
Są tacy, który żywią się tylko pomarańczami (Agnon)
Żadne angielskie słowo nie rymuje się z pomarańczą.
Jest osobna, lśniąc w dalekim odcieniu
Jest osobna, i zdaje się sprawiać, że gwiazda się kuli (…)
I fragment wcześniejszej twórczości tego poety:
Śnieg*****
Najpierw śnieg topniał cicho
i potajemnie od środka (Pasternak)
W nieliczne dni ciemne niebo się przejaśniało (Bai Juyi)
Odkąd przyszedłem na świat w mieście Newark
Minuta za minutą pada bardzo drobny śnieg
W bardzo nieliczne dni przestaje padać w moim śnie
Śnieg urósł aż dosięgnął dachów; windy grzęzną w śniegu; we śnie buduję śniegowe fortece (...)
Podsumowując, chciałabym podkreślić, że choć emblematy rozumiane jako tryptyki literacko-plastyczne w zasadzie nie są już spotykane współcześnie, to w swojej renesansowej i barokowej formie do dzisiaj pozostają inspiracją dla twórców poezji, którzy mogą z nich czerpać w sposób pośredni. Łącząc sztuki plastyczne z poezją, emblematy stanowią ciekawy przykład synkretyzmu w sztuce staropolskiej.
Przypisy
* J. Sokołowska (red.), I w odmianach czasu smak jest, s.525.
** Chodzi o Salome, która zażądała od Heroda głowy Jana Chrzciciela (Mt 14, 08-11).
*** A. Vincenz (red.), Helikon sarmacki, s. 205.
**** D. Shapiro, In Memory of an Angel, City Lights Books, San Francisco 2017, s. 57.
***** D. Shapiro, New and Selected Poems (1965-2006), The Overlook Press, New York 2007, s. 145
Bibliografia
Rypson, Piotr. Piramidy, słońca, labirynty. Poezja wizualna w Polsce od XVI do XVII wieku, Wydawnictwo Noriton, Warszawa 2002.
Shapiro, David, In Memory of an Angel, City Light Books, San Francisco 2017. Shapiro, D., New and Selected Poems (1965-2006), The Overlook Press, New York 2007
Sokołowska, Jadwiga (red.), I w odmianach czasu smak jest. Antologia polskiej poezji epoki Baroku, PIW, Warszawa 1991.
Vincenz, Andrzej (red.), Helikon sarmacki. Wątki i tematy polskiej poezji barokowej. Ossolineum, Wrocław 1989.
Ward, Jean, George Herbert a wiek XX: w kręgu chrześcijańskiej poezji brytyjskiej, Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 98/2, s. 107- 129.
Netografia
http://biblia-online.pl/Biblia/Warszawska/Ewangelia-Mateusza/14/6? (dostęp: 20.02.2023)
https://drozdz.art.pl/02060200-2/ (dostęp: 20.02.2023)
https://malowane-wierszem.blogspot.com/2012/04/skrzyda-wielkanocne-george-herbert.html (dostęp: 20.02.2023)
http://polishemblems.uw.edu.pl/index.php/pl/e-zbiorypl/31-pierwszy-e-zbior/79-lubomirski (dostęp: 14.02.2023)
https://www.poetryfoundation.org/poems/44361/easter-wings (dostęp: 20.02.2023) https://rcin.org.pl/Content/62680/PDF/WA248_82414_SPXVI_rej-zwierzyniec_o.pdf (dostęp: 14.02.2023)
https://www.wilanow-palac.pl/u_genezy_emblematyki.html (dostęp: 14.02.2023)
Poszliśmy z Jotem na szczepienie przeciw grypie, a tu udało się od razu dostać przeciw kowidowi. Trochę to obciążające, ale dwie pieczenie przy jednym ogniu. Jot trochę narzeka na bolesność łapki. Opuścił dziś trening.
Ja już kilka tygodni po szczepieniach. Czy wierzę w szczepienia? Nie, ja wiem, że one działają. Twórcę ważnych szczepionek, w tym szczepionki przeciw wściekliźnie, Ludwika Pasteura, uważam za jednego z największych ludzi wszech czasów.
Nie, nie działają w stu procentach. W życiu nie ma gwarancji, ale pomóc sobie właśnie można.
Powyższy wpis powstał na użytek płaskoziemców.
(Ukazała się właśnie nowa Świrszczyńska, stąd postanowiłam wrzucić tu mój tekst ze studiów podyplomowych).
Poezja ruchomego umysłu - podmiot w wierszu
W dwudziestowiecznej poezji możemy dostrzec trend, którego źródło bije prawdopodobnie jeszcze w epoce romantyzmu – jest to mianowicie poezja introspektywna, poezja umysłu analitycznego, który jest ciągle w ruchu. Mam tu na myśli twórczość, w której podmiot liryczny (persona) przybiera pewną postawę wobec świata przedstawionego: otóż ustawia się on w kontraście, w opozycji bądź w zgodzie z tym światem - ale w każdym wypadku definiuje siebie wobec i w relacji do tego świata. Mamy tu do czynienia z poetykami, w których podmiot liryczny pozostaje nieustannie aktywny, filtrując świat zewnętrzny przez samego siebie, oddając się medytacji oraz autoanalizie. Poniżej przywołuję troje poetów-outsiderów, którzy wedle tego właśnie paradygmatu konstruowali swój podmiot liryczny.
1.
Chronologicznie pierwszą z tych introspektywnych postaci w poezji polskiej XX wieku jest Anna Świrszczyńska, znana w Stanach Zjednoczonych dzięki Miłoszowi jako Anna Swir, (1909-1984). W młodości inspirowała się barokiem, pisząc m.in. formy emblematyczne. Po wojnie przemówiła głosem silnie feministycznym, jak i stała się – podobnie jak Białoszewski, po wieloletnim dojrzewaniu – pamiętnikarką powstania warszawskiego. Wyjątkowość głosu poetyckiego Świrszczyńskiej polega na tym, że pisze praktycznie bez metafor, podobnie jak Broniewski.
Przyjrzyjmy się teraz temu, jak konstruuje ona swój podmiot liryczny. Perspektywa jej podmiotu poetyckiego jest jasno zdefiniowana i bardzo intensywnie wyrażona, kiedy na przykład mówi:
Nie będę niewolnicą żadnej miłości.
Nikomu nie oddam celu swojego życia,
Swego prawa do nieustannego rośnięcia
Aż po ostatni oddech.
Czasem znowu, powściągając ekspresję, podmiot u Świrszczyńskiej realizuje się w formach bliskich haiku, jak w "Zachciance":
Istniejąc
Chciałabym na mgnienie oka
Doznać nieistnienia.
Kiedy przestanę istnieć,
będzie to już
niemożliwe.
Podmiot u Świrszczyńskiej jest więc silnie świadomy siebie, a nawet zwrócony ku sobie:
Są chwile
Kiedy czuję wyraźniej niż zawsze,
Że jestem w towarzystwie
Mojej własnej osoby.
To mnie pokrzepia i potwierdza,
To mi dodaje otuchy,
Jak mojemu trójwymiarowemu ciału
Własny, autentyczny cień.
Tu konieczność bycia sobą jest odczuwana wręcz jako radość i siła: podmiot w podwójnej roli istnieje, a także swoje istnienie obserwuje i opisuje.
Część doświadczeń poetki przekuta zostaje w wiersze szokujące, turpistyczne, w których podmiot liryczny musi oswajać straszną rzeczywistość:
Spałam z trupami pod jednym kocem
Przepraszałam trupy,
Ze jeszcze żyję.
To był nietakt. Przebaczały mi.
To była nieostrożność. Dziwiły się.
Życie
Było wtedy tak bardzo przecież niebezpieczne.
Chociaż Świrszczyńska jest programowo emocjonalna i zaangażowana w naprawianie świata, (także politycznie, czego nie ukrywa), nigdy nie traci z oczu położenia „ja” poetyckiego i jego wobec tego świata odrębności. Z jej poezji emanuje siła i godność, a także wielka samoświadomość.
2.
Druga z postaci, którym chcę się przyjrzeć, to Julia Hartwig (1921-2017). Urodzona w Lublinie, córka Polaka i Rosjanki, która zginęła śmiercią samobójczą; siostra wybitnego fotografika, żona poety, tłumaczka z francuskiego i angielskiego - Hartwig w subtelny sposób buduje w swojej poezji prywatny, filozoficzno-intelektualny świat. Długowieczna poetka tworzyła niemalże do końca życia, nieodmiennie w swoim stylu. Jak napisała jej amerykańska krytyczka, „tym, co nadaje wierszom Hartwig niezwykłą świeżość, jest lekkość dotyku” . Ta „lekkość dotyku” to operowanie impresjami, wrażeniowość obrazów, jakie tworzy Hartwig, odnosząc się w swojej poezji do swoich przeżyć i wspomnień. Wydaje się, że w miarę upływu czasu elementy autobiograficzne – próby spojrzenia wstecz, aczkolwiek pozbawione sentymentalizmu – stają się coraz częstsze.
Chociaż włączyłam ją do „plemienia poetów autoanalitycznych”, nie znaczy to, że wszędzie w jej poezji przebija się głos podmiotu w pierwszej osobie. Na przykład tutaj tylko tytuł zdradza mówiącą:
Zatęskniłam
Czy tak się jeszcze pisze
Czy tak się jeszcze mówi
Czy odchodzi to uczucie
Czy tylko to słowo
Tak wyszło z obiegu
Bo i na słowa jest moda.
Z kolei w poniższym utworze podmiot przejawia się i w formach czasownika, i w zaimkach, tworząc perspektywę zdecydowanie osobistą:
Idę wciąż idę
Kto mi to zabroni
wszystko mam do oddania
i o nic nie proszę
Trochę poturbowało
Trochę poraniło
Co komu do tego
A teraz już odchodzę
Nie powiem na jak długo
Ani dokąd idę.
Tam, gdzie u Julii Hartwig podmiot nie ujawnia się wprost, czytelnik często otrzymuje w wierszu stoickie, mądrościowe sentencje:
Nie jest poetą
Ten co zapisuje
Ale ten co tę chwilę
Na zawsze zapamiętał.
W ostatnim swoim tomiku poetka ponownie rozważa byt i trwanie, kwitując je tymi słowami:
Ale przecież są
Bo byli.
pisząc o poznanych niegdyś w Stanach znajomych, z którymi dawno utraciła kontakt. Tak właśnie u Hartwig spotyka się czas przeszły i teraźniejszy, stapiając się w jakiś medytacyjny wszechczas – inny wymiar.
W tomiku „Gorzkie żale” znajdujemy tytułowy utwór, gdzie podmiot przybiera liczbę mnogą odnosi się właśnie do tego bytu-niebytu:
Trzeba ich opłakać
Bo trzeba nam tych łez
Trzeba ich opłakać
Bo tak od wieków przystało
Ale tak naprawdę
oni tych łez nie potrzebują
Patrzą na nas z góry
I mówią dobrze dobrze
kiedy widzą
Że wydobywamy z siebie dzielność.
Możemy zauważyć, że ta poezja jest redukcjonistyczna, pozbawiona pustosłowia i ozdobników – a więc zdyscyplinowana, choć niezamknięta w ramy jakiegoś rytmu czy rymu. Poetka pozwala płynąć swojej frazie; jej persona nie narzuca się ani nie popada w gadulstwo. Obok spokojnej kontemplacji bytu i swojej przeszłości, nie brak tu jednak także napięcia:
W ciszy której nie znasz
Muszę iść dalej
Nie mogę iść dalej
Czy chcesz zmagać się z życiem
Czy uciekać od życia
Odkrywasz po latach to co pogubiłaś
Jak przejść od znaków codzienności
Do spraw ostatecznych.
Jeżeliby więc spróbować skontrastować podmiot w poezji Hartwig z podmiotem u Świrszczyńskiej, można by stwierdzić, że o ile u tej ostatniej jest on zaangażowany, o tyle u „pani Julii” pozostaje on dyskretnie zdystansowany. Ta postawa, jakby „półobecność” w wierszu upodabnia ją do ostatniego z tu omówionych poetów.
3.
Otóż podobnie do Julii Hartwig byt i czas traktuje Miron Białoszewski (1922-1983), najbardziej osobny z polskich poetów, niezaangażowany w żadne literackie nurty i koterie, niepodobny do innych warszawskich twórców także przez swoje robotnicze pochodzenie i nieheteronormatywność, a przecież zawsze otoczony ceniącymi go ludźmi i z nich czerpiący. Białoszewski jest postacią wyjątkową w tym znaczeniu, że materiał do wierszy i próz brał bezpośrednio z własnego życia: wszystko, co napisał, jest (przetworzoną z talentem) autobiografią. Białoszewski znał Julię Hartwig z pobytów w domu pracy twórczej w Oborach i miał o jej poezji dobre zdanie . Podobnie jak „pani Julia”, był w tużpowojennym okresie stypendystą w Paryżu. Podobnie jak u Anny Świrszczyńskiej, młodzieńcze imaginarium Białoszewskiego było kolorowe i gotycko-barokowe, natomiast z czasem zaczął proponować utwory silnie wydestylowane i minimalistyczne.
Proponuję tutaj przyjrzeć się zawartości tomu „Rozkurz”, w którym znajdziemy najbardziej chyba impresjonistyczne i ulotne prozy oraz poezje, jakie Białoszewski stworzył.
Jego podmiot także nie zawsze objawia się w wierszu wprost i nie od razu:
Zwijać się
i rozwijać
Żołądek ściąga
w swoje bolenie
wcielenie
coraz dalsze
aż całego mnie
coś się brało
przespało
przestało
boleć
ulica
przejść tu? Tam?
mam czas
i tyle do wyboru
- aha
to nie miałem.
Tutaj obecność podmiotu lirycznego zdradził tylko zaimek „mnie” i czasownik „mam” oraz „nie miałem”. To bardzo dyskretna obecność. Podmiot u Białoszewskiego jest również często stoicko-buddystyczny: z jego perspektywy byt jest i dlatego jest dobry, ale kiedyś przeminie. I tak na przykład w ostatniej części minicyklu "Siebie rodzić" (jakże ksobny jest ten tytuł!) wypowiada się następująco:
Wąchamy się
nos w nos
ja i los
napięcie
śmiech
on jest zmyśleniem
ja zaraz też.
Los jest tu zatem jedynie konstruktem, fikcją – jest równie ulotny jak życie („ja”).
U Białoszewskiego najdziwaczniejsze porównania raczej bawią niż szokują, tak jak w poniższym miniwierszu:
Raz dwa trzy
Nieboszczycy są jak pchły
Kontekstu tu brak, co zachęca czytelnika, by zinterpretować te dwa wersy w dowolny sposób, wedle własnego punktu widzenia i znaleźć dwóm stronom porównania jakieś miejsca wspólne. Nie są ci nieboszczycy częścią wielkiego dramatu, jak u Świrszczyńskiej – tu raczej bawią, choć przecież mogą to być dalekie echa doświadczeń powstania warszawskiego, a może nawet powstania w getcie, gdzie ginęli wyskakujący z okien ludzie.
Białoszewski lubi, by jego podmiot przybierał rozmaite osobowości – najbardziej znaną jego emanacją jest chyba Kicia Kocia - wśród których jest „ciotka Aniela”, podmiejska poetka amatorka, której wiersze Białoszewski „pisze”. Oto jeden z nich:
Bomby
Trafiały.
Mnie nie.
A teraz po tylu latach spokoju
Trąby
Czy aby z nieba?
Czy tylko w uchu?
- Szykuj się
- I tak trzeba
- Bez huku.
Rozbrzmiewają tu echa wojny, na poły zabawne (może to tylko dzwonienie „w uchu”?), na poły śmiertelnie niebezpieczne, ale ostatecznie rozbrojone stoickim „i tak trzeba” (tj. trzeba umrzeć).
Znajdziemy też u Białoszewskiego wiersze autotematyczne, jak tutaj, gdzie podmiot zmaga się z rymowaniem:
Wpadłem w dołek z rymami
syczą
Ale jak się wygramolić?
no,
myśleć!
nie śpiewać
Biorąc tę radę za dobrą monetę, możemy wywnioskować, że poeta ma tworzyć wiersz świadomie: „myśląc”, nie zaś „śpiewając” – nie natchnienie wszak, ale konkretna praca twórcza zaowocuje wartościowym utworem.
Widzimy, jak minimalistyczna jest poetyka Białoszewskiego, jak skrystalizowany i powściągliwy jest styl tych wierszy. Jest to niewątpliwie wynik dogłębnej autoanalizy i świadomej decyzji, by podmiot liryczny przemawiał z pozycji maksymalnego skrótu, a więc i trafności ujęcia.
Podsumowanie
Powyższy tekst jest zwięzłą próbą znalezienia wspólnego mianownika dla twórczości trojga pozornie różnych poetów dwudziestowiecznych, z których każdy miał za sobą doświadczenie wojny i powstania przeżytego bezpośrednio (Świrszczyńska, Białoszewski), jak i z bliskiej perspektywy (Hartwig). Nie jest to – jak na XX-wiecznego polskiego poetę – biografia nietypowa. Co może zaskakiwać, to fakt, że tych troje wysoko cenił Czesław Miłosz, który odegrał znaczącą rolę jako ich mentor (u Hartwig na początku drogi) oraz promotor za granicą (Świrszczyńska, Białoszewski). Zaskoczenie może wynikać stąd, że poetycka droga i klasycyzująca estetyka Miłosza wydaje się zupełnie różnić od trojga naszych bohaterów. Z tej trójki najbliższa mu w poetyckim rzemiośle jest Hartwig, często z nim porównywana, lecz przecież zupełnie oryginalna. Jednak Miłosz był również krytykiem i w tej roli bezbłędnie oszacował wartość poezji naszej trójki. Warto zauważyć, że obie przywołane tu poetki cenił także inny poeta, Józef Czechowicz.
Świrszczyńska, Hartwig i Białoszewski to twórcy niezwykle świadomi procesu twórczego oraz swojej w nim roli. Stąd ich staranne konstruowanie podmiotu lirycznego, który unosi na sobie wiersz i który swoim głosem przemawia do odbiorcy. To podmiot aktywny, który wiersz tworzy i w tym samym czasie go analizuje – podmiot, który często jest tej poezji tematem.
Bibliografia
Białoszewski, Miron, Rozkurz, Warszawa 1998
Białoszewski, Miron, Tajny dziennik, Kraków 2012
Hartwig, Julia, Gorzkie Żale, Kraków 2011
Hartwig, Julia, Zapisane, Kraków 2013
Hartwig, Julia, Spojrzenie, Kraków 2016
Kluba, Agnieszka, Interpretacje kropki: o cyklu Groteski z tomu Wiatr Anny Świrszczyńskiej, Pamiętnik Literacki 96/1, s. 141-152
Łysak, Tomasz, Miron Białoszewski w interpretacji Czesława Miłosza – cztery tłumaczenia. Teksty Drugie 2004, s. 171-177
Świrszczyńska, Anna, Wybór wierszy, Warszawa 1980
Świrszczyńska, Anna, Jestem baba, Warszawa 2000
Netografia
https://bookhaven.stanford.edu/2017/09/julia-hartwig-the-grand-dame-of-polish-poetry-1921-1917/ (dostęp: 11.03.2023)
https://czwartemiejsce.com/2020/07/19/nie-stawiam-swiatu-horoskopow (dostęp: 20.03.2023)
https://teatrnn.pl/leksykon/ (dostęp: 20.03.2023)
https://www.worldliteraturetoday.org/praise-unfinished-julia-hartwig (dostęp: 11.03.2023)