Niedźwiedź i bóbr
Miałam sen, jak to zwykle bywa. Moje sny bywają dramatyczne, czasem koszmarne, a czasem też przygnębiające. Tak właśnie było w tym przypadku.
Znalazłam się w wielkiej bibliotece, którą wraz z duża grupą innych ludzi porządkowałam. Na regałach ustawiałam książki, ale i segregatory. Moje ruchy i decyzje (gdzie i co położyć) krytykował ktoś, ktogo nigdy już nie wpuszczę do swojego życia.
Biblioteka znajdowała się na piętrze imponującego budynku z czerwonej cegły otoczonego ogrodem - również ogrodem zoologicznym. Na parterze widziałam chronione czerwoną pluszową kotarą wejście do eleganckiej restauracji "Złota Kaczka" (przeniesiona z Elektoralnej czy Złotej w Warszawie), ale także wejście do ambasady Turcji albo Tunezji.
Ale kiedy wróciłam na piętro, żeby dalej porządkować bibliotekę, przez jedno z okien zobaczyłam, że stało się coś bardzo okrutnego. Jeden z niedźwiedzi, które kręciły się po ogrodzie, podszedł do snującego się też tam bobra i odgryzł mu kawałek ogona. Bóbr krzyknął z bólu i rzucił się do ucieczki, krwawiąc z kikuta. Przestraszyłam się gwałtownie, że zwierzak się wykrwawi. Zeszłam prędko na parter budynku, żeby interweniować, żeby ktoś odseparował groźne drapiezniki od roślinożerców. Wtedy jednak zrozumiałam, że dokoła nie było nikogo, kto przejmowałby się losem roślinożerców.
Obudziłam się bardzo zgnębiona, rozumiejąc, że śniłam alegorię wojny w Ukrainie.
Dodaj komentarz