Późne lato
W tym tygodniu pracuję z domu. Siedzę w swojej sypialni, przy biurku, które ma już rok (o którego skręcaniu pisałam tutaj oraz tu) miewa się dobrze, otoczona książkami. Przez umyte właśnie okno wpada późnoletnie słońce, szum kół na jezdni i pojedyncze pokrzykiwania przechodniów. Czasem są na tyle intensywne, że wstaję od biurka i zamykam okno. Robi się trochę duszno, więc je otwieram. I tak dalej, przez dziewięć godzin. Pracy może nie ma dużo, ale muszę obskoczyć dwa różne działy, czyli muszę być skupiona i przełączać uwagę między zadaniami, które należą do dwóch różnych kategorii.
Dla rozrywki, w przerwie obiadowej, mopem parowym wyszorowałam łazienkę: kafelki i kabinę prysznicową. Potem przeszłam do salonu i wymyłam wielkie na całą ścianę okno balkonowe. Potem zrobiłam obiad.
Lubię takie niespieszne dni - jednak sporo udało się zrobić.
Powinnam jeszcze wysłać zgłoszenie na konferencję w Namurze. O języku i literaturze.
Jednocześnie oceniłam kilka prac licencjackich. Przede mną dwie czy trzy prace magisterskie, a następnie obrony. Obiektywnie rzecz biorąc, jestem bardzo zajęta.