Na oparach
Albonubes jedzie na oparach paliwa - czymkolwiek ono jest. Budzi się z bólem wszystkiego, otwiera spuchnięte powieki i przeciera słabowidzące oczy. A potem idzie do świata.
To ten czas roku, kiedy bardzo potrzebuję odpoczynku i regeneracji. Dziś wieczorem spotykam się na kolacji z osobą, którą uczyłam języka w ramach wolontariatu. Myślę, że będzie to miła odmiana. I dobrze jest poznać żywą osobę w świecie rzeczywistym.
W piątek wybrałam się "na kawę" z osobą, która zastąpiła mnie w poprzedniej pracy; chciała mnie poznać i podpytać, bo jeszcze nie czuje się pewnie. Pracowa kawiarnia była zamknięta, więc poszłyśmy do miejscowej tawerny po kawę na wynos. Siadłyśmy w parku na ławeczce i pogadałyśmy od (słowiańskiego) serca.
Może powinnam być coachem.