Bogowie z różnych stron tego świata
Fejsbuk ma swoje dobre strony, na przykład pełni rolę pamiętnika. Oglądając swój profil, natrafiłam ostatnio na kilka ciekawych albumów, które kiedyś stworzyłam. Dołączyłam do Fejsbuka w 2011, głównie, żeby pozostać w kontakcie z przyjaciółmi i znajomymi, którzy zostali w Polsce, podczas gdy ja na wychodźstwie. Od tamtej pory czasem coś publikuję, a Fejsbuk to archiwizuje i czasem mi przypomina.
Oglądam ostatnio dwa albumy: z Rzymu (2013) i Alicante (2015). Z rzymskiego zbioru szczególnie fascynuje mnie zdjęcie Anubisa. To egipski bóg śmierci z głową szakala. Piękne ujęcie, jakie udało mu się zrobić, pochodzi z Muzeów Watykańskich, które mogą się poszczycić imponującym zbiorem artefaktów z Egiptu. (Jak kraść, to najlepsze towary). W mojej kolekcji są też zdjęcia kotów, czyli wyobrażeń bogini Bastet, ale Anubis jest wyjątkowo udany ze względu na światło i szczególny, strapiony i jednocześnie godny wyraz psiego pyszczka. Nie chciałabym się za prędko przenieść na łono Anubisa; ale czy wiemy, ile czasu nam zostało? Dwa miesiące po wykonaniu tego zdjęcia Anubis pożarł mojego ojca.
Ze zbioru alikantyjskiego najważniejsze jest zdjęcie drzwi salonu wróżb, na których, oprócz cennika, umieszczono tekst mądrościowy. Zaczyna się od pytania: Jaka jest największa przeszkoda na świecie? A odpowiedź brzmi: strach.
Tekst jest dość długi, ale kluczowe jest to, że w sfotografowanych drzwiach odbijam się ja i Jot. Ja mam na głowie kapelusz słoneczny, a Jot sięga mi tylko do ramienia i nosi długie włosy. To wspomnienie z czasów, gdy był moim słodkim dzieckiem. Zaledwie dziewięć lat temu.