• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (233)
  • studia (25)
  • świat (139)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Archiwum

  • Czerwiec 2025
  • Maj 2025
  • Kwiecień 2025
  • Marzec 2025
  • Luty 2025
  • Styczeń 2025
  • Grudzień 2024
  • Listopad 2024
  • Październik 2024
  • Wrzesień 2024
  • Sierpień 2024
  • Lipiec 2024
  • Czerwiec 2024
  • Maj 2024
  • Kwiecień 2024
  • Marzec 2024
  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Grudzień 2023
  • Listopad 2023
  • Październik 2023
  • Wrzesień 2023
  • Sierpień 2023
  • Lipiec 2023
  • Czerwiec 2023
  • Maj 2023
  • Kwiecień 2023
  • Marzec 2023
  • Luty 2023
  • Styczeń 2023
  • Grudzień 2022
  • Listopad 2022
  • Październik 2022
  • Wrzesień 2022
  • Sierpień 2022
  • Lipiec 2022
  • Czerwiec 2022
  • Maj 2022
  • Kwiecień 2022
  • Marzec 2022
  • Luty 2022
  • Styczeń 2022
  • Grudzień 2021
  • Listopad 2021
  • Październik 2021
  • Wrzesień 2021
  • Sierpień 2021
  • Lipiec 2021
  • Czerwiec 2021
  • Maj 2021

Najnowsze wpisy, strona 102

< 1 2 ... 101 102 103 104 105 ... 110 111 >

Granica

Ja, Tanichtys Albonubes, mam oczywiście poglądy. Dosyć wyraziste i słabo ewoluujące na przestrzeni czasu. Nie mam za to wielkiej potrzeby, aby je wyrażać, ale postanowiłam napisać poniższe.

Obcy w ogóle i obcy na granicy. Lęk przed obcym ("the other"). Zaskoczenie? Przypomniałam sobie, jak w 2001 r. mówiła mi studentka, Wietnamka, gdzieś w szkole językowej w Warszawie: - Wielu z nas wjeżdża do Polski i przebywa tu nielegalnie. "Oczy czarne, włosy czarne" - uniwersalna przepustka.

Polska nie była wtedy w Unii Europejskiej. Ale była już azylem dla wielu.

W 2004 r., w pewnej szkole wyższej, miałam kolejną wietnamską studentkę, Mai P. Ceniłam ją sobie.

Wtedy w Warszawie istniała już znacząca diaspora wietnamska, której obecności dowodziły liczne bary wietnamskie. Więcej, nawet w mieście B. od lat 90. działał taki bar pod dowództwem pani M.

Potem przyszły wojny czeczeński i związany z tym napływ uchodźców z tamtego regionu. A niejaki Chalidow zwyciężał już jako Polak.

Pobyt w pewnym warszawskim szpitalu w 2006 r. - dzielę się pieluszkami nr 3 z Asłanem i jego młodziutką mamą, która ma skośne oczy i mówi po rosyjsku.

I tak dalej, i tak dalej.

Uchodźcy nie są samym dobrem, bo mają te same wady i zalety, które mają inni ludzie. A ludźmi są na pewno.

Byłabym ostrożna w definiowaniu "naszości". Miks genów, który stanowi o tym, jacy jesteśmy, biali czy nie, przez nas niezawiniony, splot okoliczności kulturowych, który stanowi o naszym języku ojczystym i tożsamości - te sprawy są poza nami i poza naszym wyborem. Wiele razy w historii staliśmy na jakiejś granicy. Wiele razy ją przekraczaliśmy, czasem nas przegnali. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie następny raz. Nigdy.

 
21 listopada 2021   Dodaj komentarz

Koniec i już

Będąc w Polsce, rozwiodłam się w W. Następnie pojechałam na południe do B.; zameldowałam się w przyzwoitym hotelu nad rzeką, przy bardzo przyjemnych bulwarach. Nie kocham jakoś specjalnie B., bo w 1975 r. wchłonęło ono G., miasto mojej matki, z którym jestem związana sentymentalnie. I właśnie, pojechałam do G. na cmentarz, gdzie znajdują się  groby moich rodziców i dziadków. I nagle - po raz kolejny przecież - zobaczyłam, że nad grobami bliskich nie góruje już stara lipa. Przecież ścięli ją cztery lata temu: miejsce jest cenne. Ze względu na tę lipę wybrał to miejsce przed laty mój dziadek, W.

Odkąd nie ma lipy, widzę tym jaśniej, że także ich tam nie ma. Nie ma. Rozpadli się, w proch zamienili lata temu i nic tego nie zmieni - ani kwiaty, ani znicze, a już najmniej - plastikowe potworki zostawiane na płytach z marmuru lub lastryko.

Kult trupów w Polsce jest filozofią obowiązującą; od dziecka mnie odstręczał.

Byli, nie ma ich. Żyją w mojej głowie i w każdej komórce mojego ciała, które, kiedy przyjdzie czas, spłonie, a nie rozpadnie się (mam nadzieję).

 

 

.

bulwary, jesień, hotel

 
10 listopada 2021   Dodaj komentarz

Trochę poezji

Nieistniejący dziadek numer dwa

 

 

 

Thorez! Thorez! Thorez!

 

 

 

Chwalibóg, Victoria, Thorez

 

Segen Gottes, Julia, Fuchs

 

Biały Kamień, Waldenburg

 

Weisstein, Thorez, Fuchs

 

 

 

w hotelu na końcu miasta

 

razem ze mną śniadanie

 

z widokiem na śnieżne górki

 

jedzą Amerykanie

 

 

 

Głupcze głupi co piłeś

 

kawę w chic porcelanie

 

wysłuchasz dzisiaj słów córki

 

dziecka którego nie znałeś

 

 

 

mówi i pisze umie i zna

 

Waldenburg

 

Walden

 

burg

 

Ça va

 

 
07 listopada 2021   Dodaj komentarz
tworzenie  

Połączenie

Wczoraj, chwiejąc się na zmęczonych nogach o 23.30 w brukselskim metrze linii 1 zastanawiałam się, czemu tak bardzo osłabłam. A plan dnia miałam taki:

O ósmej byłam jeszcze w hotelu, w Polsce. Pobudka, śniadanie po dziewiątej, w tym walka z hotelowym ekspresem do kawy; wymeldowanie o jedenastej i przejście bulwarami nad rzeką P. w stronę biblioteki. Przed biblioteką trwa remont, trzeba wchodzić naokoło. Wciągam więc walizkę po schodach na poziom +1 i przechodzę przez salę wypożyczalni dla dorosłych do halu. Idę na piętro, do czytelni, bo chcę wykorzystać czas do odjazdu pociągu na przejrzenie źródeł, a może nawet naszkicowanie planu zaliczenia na przedmiot "Techniki logopedyczne". Ale pani z czytelni odsyła mnie do wypożyczalni, żebym wyrobiła sobie kartę - mimo moich protestów, że bywam tu raz na rok i karty nie potrzebuję.

Karta wyrobiona (nie ma pani dowodu? Tylko paszport?), wracam do czytelni. Mówię, czego potrzebuję, pani sadza mnie przed katalogiem onlajn. Znajduję dwie książki, ale katalog odsyła mnie po hasło. Uwaga, po hasło muszę iść do wypożyczalni piętro niżej.

Wracam z hasłem (ważne miesiąc) i uzyskuję dostep do książek przez Ibuk (do czego potrzebne mi ibukowe konto).

Teraz już siedzę sobie i przeglądam treść. Notuję pomysły.

O 13.00 żegnam się i wyruszam na dworzec. Po drodze mijam aptekę - wchodzę, pytając o witaminę H i lek przeciw obrzękom, który czasem pomaga osobom z problemami limfatycznymi. Obsługuje mnie młody pan magister o pięknych, czarnych włosach za łopatki. Upewniam się, że tabletki są na tyle małe, że zdołam je przełknąć. Wielkość tabletek to mój odwieczny problem. Pan magister uprzejmie znosi moje wymagania; płacę i wychodzę.

Nieodległą stację PKP zdominowało biuro poselskie posła A. Jest tam również filia biblioteki oraz kawiarenka reklamująca się ofertą gofrów. Gofry!

Wchodzę, a wnętrze jest naprawdę przyjemne. Za ladą młoda pani słusznej postury tłumaczy mi, dlaczego jej gofry są niezwykłe. Kawa i wspomniane gofry kosztują mnie raptem 4,5 euro i są naprawdę pycha, ale nie zdołam ich zmieścić.

Przed 13.45 wychodzę na peron; pociąg przyjeżdża punktualnie i 5 minut później wysiadam na peronie w S. Za krótką chwilę zjawia się tam dalekobieżny pociąg K. - wsiadam. Jeden ze współpasażerów, okazuje się, jedzie dziś za granicę, a zapomniał paszportu; wydzwania w tej sprawie do znajomych prosząc, by mu go podrzucili.

Wysiadam przed 18.00 w Warszawie Centralnej, idę na stację Śródmieście i wsiadam w skład SKM na Okęcie. Bilet kupuję w pociągu, zestresowana, że coś zrobię nie tak.

Na lotnisku odmeldowuję się w punkcie odprawy bagażu (którego nie nadaję), biorę kartę pokładową i idę na kontrolę bezpieczeństwa, gdzie oczywiście piszczę. Puszczają mnie jednak dalej i wędruję w stronę bramki. Mam półtorej godziny.

Potem już tylko lot do Brukseli (dwie godziny bez większych zakłóceń), na lotnisku - łapanie pociągu, który zawiezie mnie na Dworzec Centralny (odjazd o 23.02), dalej metro aż do stacji końcowej, potem tramwaj linii 39.

I oto kwadrans po północy jestem w już domu.

Dwanaście godzin podróży: dwa kraje, dwa pociągi, jedna kolejka podmiejska, samolot, pociąg, metro i tramwaj.

Krótki dzień to był zaiste.

 

 

 

 

 
06 listopada 2021   Dodaj komentarz
o sobie  

Stare śmieci

Tak się mówi o miejscu, z którego się wyszło. Czyli ja dziś jestem na starych śmieciach, u siebie w mieście, prawie w swojej wsi. Wczoraj się rozwiodłam w mieście W., dziś pojechałam na stare śmieci. Jutro podjadę na cmentarz, zapalę znicze i tak dalej.

Czuję, jak mi obco. Jak bardzo się odzwyczaiłam. Piękna jesień wokół, a mnie czegoś brak. Czego? Lat młodości? Trochę zmartwień spadło  mi z serca i ramion, na to miejsce wskoczyły oczywiście następne, ale inne. Próbuję być tu i teraz, ale myśl wybiega w przód. Na szczęście trzyma mnie dyscyplina praktycznej części życia: za chwilę będą zaliczenia na studiach, cały czas trwać będą praktyki itd. Drobiazgi, małe rzeczy, z których życie się składa.

 
03 listopada 2021   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 101 102 103 104 105 ... 110 111 >
Albonubes | Blogi