Języków nigdy dość
Mimo zmęczenia (fizycznego) doceniam i widzę, ile rzeczy udało mi się zrobić. Od roku 2021 do dziś - cztery kierunki studiów, dwa już skończone, równolegle do etatowej pracy, która wymaga dojazdów i wysiłku mentalnego. Zmiana pracy na bliższą sercu, pierwszy awans zawodowy. W nowej pracy jestem dostrzegana; częścią tego jest potencjalna zmiana stanowiska w niedalekiej przyszłości, a do tego konieczny jest nowy język, w tym wypadku akurat bułgarski.
Po intensywnym kursie tej wiosny ja i moich pięcioro kolegów czekaliśmy na ogłoszenie kontynuacji. Wczoraj jednak przyszła wiadomość, że kontynuacji nie będzie. Jako argumenty podano, standardowo, kwestie kosztów, dostępności nauczyciela oraz niedostatecznej liczby zgłoszeń chętnych do nauki. Żaden z tych argumetów mnie nie przekonał. Niewiele myśląc skrzyknęłam kolegów i każde z nas błyskawicznie zgłosiło swoje rozczarowanie drogą mejlową swojemu szefowi.
Dziś już uzyskaliśmy zapewnienie, że kurs oczywiście będzie, że wiadomość była wynikiem błędu.
Powiedzmy, że kupuję to wyjaśnienie. Najważniejsze, że będziemy dalej uczyć się nowego, pięknego języka z panią Ż.
Oto, jak skuteczna jest Polka, kiedy musi: wstaje, pije kawę i wznieca powstanie w intencji kontynuacji kursu językowego.
Języków nigdy dość. Zwłaszcza, że bułgarski ma tak piękne słowa jak bakszisz (napiwek) i pocziwka (przerwa). Chociaż trochę się obawiam, że poświęcone nauce wtorki i czwartki będą bardzo intensywne; w ubiegłym semestrze zdarzyło mi się doświadczyć tuż po zajęciach całkowitego wyczerpania umysłowego.