Ulewa po raz kolejny
Pogoda zmieniła się w nocy z 23 na 24 sierpnia, jak to często bywa - po zmianie znak zodiaku. Może to brzmi ezoterycznie, ale działa. Będąc w Hiszpanii 22 lipca obserwowałam przecież, jak ciężkie, burzowe lato przechodzi w słoneczno-błękitne, jak na Lwa przystało. A teraz przyszła Panna.
Ulewa to ulga, bo przynosi wytchnienie od parnego upału, ale gdy wyszłam dziś rano z domu złapała mnie burza - ta, która nie złapała mnie wczoraj.
Szybko dotarłam na przystanek tramwajowy - mamy teraz taką wygodę, że jeżdżą u nas dwie linie zamiast jednej, jak zwykle. Mamy więc dodatkowy transport, bo tramwaj jeździ jeździ naszą trasą dwa razy częściej. Mimo wakacji jest mi łatwo dojechać do świata.
Gdy dotarłam do ronda S., przeszłam ze stacji metra na przystanek autobusowy - na odcinku parudziesięciu metrów przemokłam na wylot. W autobusie czułam, że ubranie klei się do mnie nieprzyjemnie. Nienawidziłam tego uczucia jako dziecko. Ale po latach, cóż, przywykłam.
Kiedy siedziałam sobie w cichym i pustym biurze, ulewa jeszcze przybrała na sile. Deszcz ściekał bezlitośnie po szybach, nie odpuszczał. Lubię ten luksus obserwowania intensywnego deszczu z miejsca, które jest suche i ciepłe. Tak było tym razem; czułam wielką ulgę, że nie muszę moknąć, że mogę spokojnie robić swoją robotę.
Dodaj komentarz