Dosyć
Jestem zmęczona pracą i życiem. Zbyt wiele godzin, stwierdzam po latach, spędzamy w pracy. Czy to sektor prywatny, czy państwowy - oddajemy życiu zawodowemu własne życie.
Teraz jestem zmęczona i wyobrażam sobie nawet - ja, kiedyś skłonna pracować bez umiaru - że mogłabym być rentierką albo dziedziczką, i żyć bez pracy. Działa mi tylko jedno oko - często odmawia współpracy podczas długich dni przed monitorem. Wieczorami nie mogę już czytać książek.
Ciekawe, że niczego namacalnego się nie dorobiłam; gdybym, zamiast latami się kształcić, skończyła jedynie podstawówkę i skręcała jakieś elementy przy taśmie, efekt materialny byłby ten sam, zupełnie ten sam.
Ale mój mózg nie zniósłby powtarzalnej monotonii stania przy taśmie i lata edukacji są czymś, co robiłam dla siebie samej.
Na emeryturze nic mnie nie czeka, więc nie będzie żadnej emerytury. Będzie praca do końca.
Myślę, że miałam wiele do zaoferowania, co byłoby z korzyścią dla wspólnoty albo społeczeństwa. Niewiele z tego udało mi się wcielić w życie - tak wyszło. Pewne zdolności przecież miałam, czytałam biegle już jako czterolatka, od dzieciństwa miałam zdolność wglądu (insight), duży talent analityczny i ucho do języków. Nie starczyło mi jednak szczęścia, żeby to, co robiłam, zamienić na realne osiągnięcia i bezpieczeństwo finansowe. Dlatego to, co usiłuję zrobić teraz, przed pięćdziesiątką, jest ostatnią próbą zmiany zawodowej: powrotu do nauczania i pisania akademickiego, które może mi zapewnić odrobinę komfortu na późne lata. Stąd czuję, że te dni właśnie są niewiarygodnie ważne i decydujące.