Stara słonica
Nie powiem, że cieszy mnie upływ czasu. To znaczy, czasem podziwiam, ile doświadczenia nabrałam przez te lata - a dodatkowo to, że potrafię je czasem wykorzystać dla swojego dobra i korzyści. Z czasem człowiek się z sobą i na siebie godzi ("bo jak się na siebie nie godzi / to i tak taki jest się jaki jest" - Miron Białoszewski, Wywód jestem'u), a to jest, proszę państwa, duża ulga. Tym niemniej, tym niemniej, coraz trudniej patrzeć w lustro bez przerażenia, i wcale nie chodzi tu o zmarszczki, które są świadectwem przeżytych lat i przygód, jak również dowodzą, żeśmy są zdolni do refleksji, ale o utratę blasku, jaki charakteryzuje młodość. Oś czasu biegnie w jedną stronę i wiem, co się znajduje na jej końcu. Wszystkie żywe istoty trzymają się życia zębami i pazurami - a wszystkim i tak kiedyś skończy się czas, i już. Nie da się nic zrobić. Im bardziej czlowiek zdolny jest do refleksji, tym bardziej go ta wiedza przeraża.
W obliczu różnych życiowych i zawodowych zawirowań w ciągu ostatnich lat zrozumiałam, że nic nie zdarza się nam - i nie należy się nam - za zasługi. Żadnej merytokracji nie ma. Jak mówił dr House, dobrym ludziom też zdarzają się złe rzeczy. I cóż, że żyłeś mądrze i uważnie: w życiu nie ma gwarancji, tak czy inaczej zje cię rak albo znienawidzą cię bezinteresownie uczynni sąsiedzi. Być może, unikając krzywdzenia innych, okradasz siebie z czasu i zasobów - i siebie krzywdzisz.
Podziwiam słonie. Na czele stada słoni stoi najstarsza, a więc najbardziej doświadczona samica. Jej doświadczenie wynika z przeżytych lat i sumy tego, co przeżyła: lat głodnych i lat obfitych, suszy i dostatku wody. Nie musi być najpiękniejsza w stadzie, bo jest po prostu najmądrzejsza. Jest więc przywódczynią w uznaniu rzeczywistych zasług.
Z człowiekami jest niestety zupełnie inaczej. Wiek zresztą nie musi łączyć się z mądrością, prawda?
Dlatego cieszę się, że głowa działa mi jeszcze nie najgorzej, jestem w stanie sformułowac myśl i zapisać ją na blogu...