Średnio
Wielką zaletą wieku średniego jest to, że zna się już siebie na tyle, że się wie, czego się chce i nie chce. Nie zawsze można robić to, czego się chce, ale zawsze można o tym napisać. Stąd tytuł bloga. Powinno być blogu - ale polska deklinacja w praktyce jest kapryśną damą, i tak się akurat utarło, no i odmieniamy ten rzeczownik, jakby był ożywiony.
Deszcz z poprzedniego wpisu rzeczywiście spadł, lunął i się skończył.
Dziś jest święto, mam zatem wolne i robię, co chcę, to znaczy w praktyce: siedzę-leżę w łóżku pod kołdrą i wełnianym kocem. Nadal jest mi zimno. Na kocu, metr ode mnie, leży mój półdziki kot z poprzedniego wpisu. Szoruje sobie futerko i zapewne wkrótce zaśnie. Bardzo lubię słuchać cichego sapania śpiącego kota. A koc, koc jest z Francji, kupiony w ubiegłym roku na jesienne chłody, czysta, żywa wełna. Jeden z moich lepszych zakupów, następca innego wełnianego koca w kratę, który kupiłam w Krakowie będąc na piątym roku studiów, a który pamiętał jeszcze moich rodziców, moje psy i mojego burego kota z pierwszego wpisu. Tamten koc trzeba było już odżałować, bo osiągnął limit wieku (jakieś 22 lata) i rozłaził się w rękach. Nowy koc przyjechał więc z Francji i okazał się niewykończony, tylko ostebnowany, a dodatkowo śmierdział mokrymi owcami. Mimo tych niedoskonałości bardzo przyjemnie grzeje i zakładam, że tak będzie przez następne 20 lat.
A kot wstał i poszedł sobie, trudna rada. Widocznie usłyszał, jak ptaszki ćwierkają w ogrodzie i pobiegł je obserwować.
Mam nadzieję, że dzień pozostanie taki właśnie: leniwy i senny - i nikt nie będzie niczego ode mnie chciał.
Pees: Bury wrócił i zasnął, metr ode mnie, połączenie przywiązania i strachu.
Dodaj komentarz