Metrem
Do metra wsiada ktoś z frytkami
Jadę ich ciepłem do dzieciństwa
Mam pięć lat chcę latać
Mam pięćdziesiąt lat chcę usiąść
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Do metra wsiada ktoś z frytkami
Jadę ich ciepłem do dzieciństwa
Mam pięć lat chcę latać
Mam pięćdziesiąt lat chcę usiąść
Wybrałam się, bo już po prostu musiałam, do kina. Film był czarno-biały, w sumie w konwencji pastiszu włoskiego neorealizmu z elementami musicalu. Nazywał się "Jest jeszcze jutro" ("Ce ancora domani") i opisywał życie pewnej kobiety, rzymianki, w 1946 r. Mąż bił ją i poniżał, dzieci sprawiały kłopoty, pieniędzy zawsze za mało. I wtedy coś się zmieniło.
Wyszłam z kina zachwycona i wściekła na partiarchat. Szłam do domu piechotą (dwa kilometry), klnąc i powstrzymując łzy.
Dziś bardzo boli mnie biodro. Ale rzeczywiście, zawsze jest jutro.
Wszystko mnie boli i nic mi się nie chce. Pogoda jest lepka i mokrawa, choć nie pada.
Przed nami: weekend, ogarnianie, sprzątanie, może kino. Wyjście Jota do Jo. na oglądanie meczu.
Próbowałam dziś kupić jakiś płaszczyk deszczoodporny, ale bez efektu. Potrzebuję jeszcze bielizny.
Cały czas marzę o Hiszpanii.
Bank przysłał mi nową kartę kredytową; a więc to już tyle lat minęło, że poprzednia straciła ważność.
Nadal czekamy na przyłączenie do światłowodu, który czeka pod chodnikiem od dwóch lat. Owszem, przyszedł pan technik, ale stwierdził, że nie budynek nie ma podłączenia do szafy z okablowaniem. Tymczasem zarządczyni twierdzi, że wszystko podłączone. Dlatego mówiłam kolejne spotkanie, niech bieglejsi ode mnie w sprawach okablowania stwierdzą, gdzie się kryje kabel.
Niewiele mam, właściwie tylko siebie. Książki na regałach. Kota. Dorosłe dziecko. Siostrę. Wynajęty kąt z balkonem. Na balkonie mam doniczki pewnej holenderskiej firmy, wszystkie miodowe. W doniczkach mam jakieś roślinki, aloes, groszek, truskawkę, bambus, pomidor. Czekam, aż wzejdą ziemniaki, zasadzone, bo kto wie, co czeka ludzkość.
Przeżywam weekend. Sobota była robocza w sensie zajęć, np. pójścia na pocztę - po dwutygodniowej szarpaninie odebrałam 2 przesyłki, trzecia gdzieś w kosmosie. Potem zakupy, choć z Jotem, co pociesza. Obejrzeliśmy też razem meczyk. Sprzątnęliśmy bałagan. Zmontowaliśmy mebelek. Co więcej, pogadaliśmy o niejakim Descartes'ie. Kartezjuszu, znaczy się.
Dziś niedziela i wielkie lenistwo. Zrobiłam obiad z tajine'a i leżę sobie. Lunął deszcz, zredukował mi plany pójścia na siłownię lub do kina. Został mi drugi mebel do montażu.