Palące
Słońce.
Natomiast od dziś nie wolno palić w miejscach publicznych - we Francji.
Ale słońce pali, pali ten swój hel i wodór. Rekordowy upał.
Wczoraj było mi dramatycznie gorąco, zalewał mnie pot. W ciągu dnia upał dosłownie spalił moje rośliny na balkonie. Natomiast dzisiaj - chociaż życie wymogło na mnie wyjazd do pracy i oczywiście powrót z niej - powietrze było gorące, ale suche, więc praktycznie nie cierpiałam od upału. Gdy wyszłam z chłodnego, przewiewnego biura dotknęłam obłożonej marmurem ściany budynku - ta byłą gorąca jak piec. W metrze było znośnie, za to tramwaj, jak to puszka aluminiowa, przywitał mnie rozgrzanym wnętrzem. Przy czym suche powietrze pozwoliło mi jakoś dotrwać do mojego przystanku.
Kiedy tak jechałam, przypomniała mi się trasa tramwajowa sprzed lat: jest sierpień, jadę do Zo. z miasta B. do S., linią tramwajową nr 21, z przesiadką na 15. Jest upiornie gorąco; chłodzę się wachlarzem z Hiszpanii. I wiozę dla niej wachlarz z Hiszpanii. Po plecach spływają mi strugi potu. Pod mijanymi drzewami gromadzą się suche liście.
Kiedy do niej docieram, odczytujemy temperaturę z termometru na balkonie: jest 41 stopni. Chyba jadłyśmy wtedy lody, tak myślę.