Wielkie zamieranie, wstęp
Jesień to zamieranie, śmierć różnych form życia. Życie jednak broni się dzielnie, a nawet mi rozkwita. Wczoraj deszcz zasilił moje balkonowe rośliny, a ja tylko patrzę, ile jeszcze będą się broniły.
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
Jesień to zamieranie, śmierć różnych form życia. Życie jednak broni się dzielnie, a nawet mi rozkwita. Wczoraj deszcz zasilił moje balkonowe rośliny, a ja tylko patrzę, ile jeszcze będą się broniły.
Jo. zafundowała mi kino, ja się opierałam, bo to piątek wieczorem, byłam wydrenowana. No, ale Jo. się uparła (a jest większa ode mnie), więc pojechałyśmy do Bozaru.
Był to film "The Eternal Daughter" z Tildą Swinton, w reżyserii jej przyjaciółki Joanny Hogg (była obecna przed seansem).
Film był trochę gotycki, ale przewidywalny.
Po naszym późnym powrocie wrócił Jot. Jego drużyna zwyciężyła w trudnych warunkach w trudnym meczu daleko od domu. Cieszył się bardzo, zjadł bardzo późny obiad, który mu akurat smakował. Dostałam bowiem w końcu mąkę kukurydzianą, z której robi się panierkę do kurczaka... Słowo "dostać" jest zrozumiałe dla dzieci PRL-u: oznacza kupienie czegoś pożądanego po długim okresie poszukiwań. W tym wypadku - po specjalnym zamówieniu w polskim sklepie.
Kiedy już poszłam spać, byłam już zupełnie wyprana z życia. Pracowałam tylko pół dnia, potem już tylko śledziłam online otwarcie rok akademickiego na Uniwersytecie Gandawskim.
Dziś Jot. wyszedł na miasto z kumplami, na zakupy. Ma wreszcie osobne życie.