Zmiana pogody
Uporczywy upał zakończył się deszczem. Kiedy położyłam się spać, do moich uszu dotarł szum deszczu padającego na asfalt pod moim oknem. To kojące dźwięki, choć usnąć było mi trudno.
Dziś na dworcu kolejowym odkryłam ponad wątpliwość, że obowiązuje rozkład letni, i w efekcie nie ma na tablicy odjazdów mojego pociągu z 8.18. Jako że było mi zbyt chłodno, zamiast czekać 13 minut na nastepny pociąg, przeszłam na przystanek autobusowy i wsiadłam w wesoły autobus nr 21. Nie jest to optymalny wybór (a pospieszny mi uciekł sprzed nosa), ale lepsze to niż tkwić na chłodnej dworcowej ławce.
Na końcu trasy czekała mnie mała nagroda. Otóż wysiadłam przystanek wcześniej, żeby podejść pieszo te kilkadziesiąt metrów. I okazało się, że przed mijanym budynkiem rośnie duży krzew róży jadalnej, który (uwaga!) nadal kwitnie. Wsadziłam nos w dwa mięsiste, ciemnoróżowe kwiaty, żeby nacieszyć się tym obłędnym zapachem.