Święta i rocznice
Kiedy byłam dzieckiem, nie cierpiałam kultu zmarłych, tak u nas rozpowszechnionego. Póki żyjesz, cżłowiecze, nic nam po tobie; ale po śmierci należy ci się pomnik, a nawet swoisty kulcik i pielgrzymki do twojego nowego marmurowego domku.
Odwiedzam czasem groby, jasne, ale wiem, że ICH tam nie ma. A ponieważ jestem daleko od miejsc, w których leżą wazni dla mnie ludzie, zlecam to pewnemu panu, który zajmuje się tym zawodowo. Taką ma działalność, pewnie znak czasów, bo migracje sa coraz częstsze i coraz dalej mamy do grobów bliskich..
Dzisiaj są imieniny Zo., więc rzeczony pan wykonał dla mnie usługę i przesłał dokumentację fotograficzną. Zo. dostała piękne frezje, spodobałyby się jej na pewno, zwłaszcza te żółte. Gdyby mogła je zobaczyć i powąchać. Stoją w wazonie na tle czarnego marmuru.
Poruszam się w tej cmentarnej konwencji, chociaż/ponieważ wiem, że robi się to dla siebie, bo IM to już obojętne. Śmierć kończy wszystko, świadomość gaśnie i zostają po nas tylko wspomnienia.
Imienin - swoich własnych - nigdy nie obchodziłam, żyjąc w surowym protestanckim przekonaniu, że im mniej ornamentów, tym szczersze uczucie. Ale Zo. lubiła ten dzień i życzyłaby sobie pewnie, by o niej tego dnia pamiętać. Poza tym 15 maja to zwykle dzień przełomu pogody. Tego dnia zwykle jest chłodno, a potem zaczyna się prawdziwa wiosenna aura, z której bujnie korzystają rośliny.
Wiem, że Zo. jest blisko, że mi sprzyja i że przyjaźń się nie kończy ot, tak.