Kasztanowce
Dziś w drugiej części dnia pomknęłam strzałą międzymiastowego autobusu do Leuven. 39 przystanków. Potem lekcje z dziesięcioletnią młodzieżą (jeszcze nie są przyklejeni do telefonów). A potem powrót do domu trochę krótszą trasą.
I tak oto zakończyłam pierwszą część moich praktyk polonistycznych. Za niecałe dwa tygodnie kończy się ich druga część, którą muszę jeszcze opisać w dzienniczku...
Mam za sobą sześć semestrów studiowania i dwa cykle praktyk. Powiem krótko: ufff.
Tymczasem kasztanowce kwitną na całego. Na gałązkach tych drzew pysznią się białe świece kwiatostanów, tylko cżłowiek (ja) nie ma czasu ich zauważyć w tym codziennym dreptaniu.
A kasztanowce pchają się na tablicę świetlną na przystanku, gdzie nieraz zmokłam jak kura i zmarzłam jak pies, czekając na autobus, który po lekcjach w polskiej szkole zabierze mnie do domu, z przesiadką.