Kto by pomyślał, znowu weekend.
Czas płynie bardzo szybko, zwłaszcza, gdy już skończysz 20 lat (tak mówił mi papa - miał rację). Poniedziałek, piątek, niedziela...
Poprzedni wpis sprzed tygodnia. Niepostrzeżenie minęło.
Miałam dużo roboty. Ocenę pracy miałam, zgodnie z przewidywaniami było OK.
Za oknem jesień przeszła w zimę; obudziwszy się pewnego ranka, zastaliśmy na chodnikach szklankę. Po raz pierwszy od 17 lat przewróciłam się (a zając uciekł, jakby powiedział mój dziadek) jak długa. Trochę bolały mnie plecy, a trochę godność osobista.
Dziś Dzień Babci. Moje urodziły się - jedna jako poddana Franciszka Józefa, a druga - cara Mikołaja. Były niepiśmienne. Z wyglądu (a właściwie z rozmiaru) podobna jestem do tej drugiej, z charakteru do pierwszej.
Dzisiaj trzyma mróz, był mecz, ale nie do końca udany.