Przejście
Otóż żegnam się w pracą w dziale A, aby przejść od czwartku do działu B. Dział ten teoretycznie jest moim marzeniem, pomijając fakt, że będę tam robiła rzeczy zgodne z moim stopniem zaszeregowania, a nie z zawodem czy doświadczeniem, czyli najprostsze.
Koledzy mówią mi miłe rzeczy, żegnając się ze mną. Gorzko mi. Życie zawodowe to jedyne, jakie mam. Nie mam życia osobistego. No dobra, mam rodzinne (siostra tak podpowiada) i mam wewnętrzne, ale to wszystko. A więc moi koledzy cenią mnie. Bon.
Dziś poszłam do budynku, gdzie będę pracować. Jest stary i dość okropny, ale nie o to chodzi. Nowe to nowe, przyszedł czas, trzeba się przenieść. Numer mojego nowego biura to jednocześnie mój rocznik. Ciekawe.
Nie boję się, idę dalej. Nie ma sensu się bać; que sera, sera. Może będzie ok, może w Ziemię rąbnie asteroida.
Piątek wieczór, leżę w łóżeczku z pełnym żołądkiem. Słucham audycji. Koty są blisko. Raj.