Psota
Czyli pada. Właściwie to około szesnastej lunęło, i to dość solidnie - a potem jednostajnie padało. Teraz pokapuje albo mży.
Letnia słota. Wszystko będzie rosło jak szalone.
Deszcz dobrze koreluje z tym, jak się czuję na co dzień. Kiedy pada, schodzi ze mnie napięcie. Pilnuję, żeby dobrze oddychać, bo przez wstrzymywanie oddechu dorobiłam się tężyczki. Dlatego ćwiczenia oddechowe są moją nową codziennością. A o ile lepiej oddycha się czystym powietrzem po deszczu.
Zmuszona byłam pojechać tramwajem - a potem spacerować w deszczu - żeby odebrać tłumaczenie zlecone miesiące temu. Na mokrym trotuarze ślimaki zatoczki, idą przed siebie, powolne choć szalone, zwykle w stronę jezdni.
Dotarłam do eleganckiego osiedla, odebrałam, wróciłam, kompletnie przemoczona. Pomyśleć, że kilka lat temu mi to przeszkadzało! A teraz... spodnie, bluzka, kurtka (przeciwdeszczowa), buty (asics), wszystko pływa i chlupie. A okulary! Okulary w deszczu w ogóle nie działają. Lecz bez okularów już nie funkcjonuję.
Przy takiej pogodzie najpiękniejszy jest powrót do domu i wytarcie się miękkim ręcznikiem.