Minęły mi ferie świąteczne i zaczął się rok nowy, 2022. Podoba mi się nagromadzenie w tej liczbie tłustych dwójek. Ponieważ dziwnie lubię liczby parzyste. Nie żeby mnie jakoś te liczby chroniły od nieszczęść tego świata, ale parzyste są jakoś bardziej od nieparzystych gościnne i uśmiechnięte. (Z wyjątkiem 2020, który chciał nas złamać). Dodatkowo w tym roku skończę parzystą liczbę lat.
Miniony rok był trudny w sposób ciekawy - i wyczerpał moje zasoby psychiczne i finansowe, stanęłam więc u progu kryzysu, kryzysu drugiej połowy życia. Dlatego fakt, że ostatni tydzien roku oznacza dla mnie wolne od pracy, jest błogosławieństwem. Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym, że to oznaka lenistwa, ale dziś jestem mądrzejsza życiowo i bez szemrania korzystam z wolnego.
Miałam górne plany, których w ogóle nie zrealizowałam, i wcale się nie wstydzę.
Głównie spałam - należało mi się.
Chciałam napisać dwa eseje zaliczeniowe na moje studia - a zapisałam dwa zdania.
Chciałam zredagować tekst wywiadu z niewidomą koleżanką o jej strategiach uczenia się - nie zrobiłam transkrypcji.
Chciałam zredagować tekst ze spotkania ze słoweńskim pisarzem Drago Jancarem, na którym byłam 1 grudnia - nie zredagowałam.
To tyle nieosiągnięć przełomu roku. Może będzie lepiej.
Tego sobie życzę.
Ja, Albonubes.