Gwiazda
Udzieliłam ostatnio wywiadu, więc poczułam się jak gwiazda rocka. Czego chyba nie lubię, ale z drugiej strony nie chciałam się wymigiwać. Wywiad dotyczył moich spraw zawodowych i okołozawodowych - tych drugich głównie, bo robiąc coś ponad to, co muszę, stałam się niejako znana kolegom z innych działów. Zapytano mnie o różne rzeczy, między innymi o to, dlaczego lubię język hiszpański (który znam średnio, ale za to lubię ponadprzeciętnie). Odpowiedziałam: bo to język samogłoskowy, który ma wiele otwartych sylab. Czyli jest łatwy w wymowie. No i post factum zdałam sobie sprawę, że moje ulubione słowa w tym języku to: tempranillo, garnacha, macabeo... czyli szczepy winorośli. Co w tym złego? Czy to wina wina, że jest napojem bogów? Właśnie wybieram się do sklepu, żeby zakupić coś dobrego na sylwestra. Może będzie to rioja albo cava, czyli zastępnik szampana dla ubogich.
Pięknym słowem jest też barrocco - to moja ulubiona mieszanka kawy. Dokupuję ją sobie latem, a w ubiegłym roku sprowadziłam ją sobie na święta. Skoro kawa jest pyszna, to nie bójmy się reklamy - firma mieści się w hiszpańskiej Murcji, ale ma też stoiska w Walencji i można zamówić ją tutaj: kawa
A poza tym i na koniec - życzę sobie wszystkiego dobrego na ten nowy roczek. Łatwych wyborów, nadarzających się okazji i tyle tylko pracy, ile się chce i potrzebuje. I tego też życzę tym, co mi dobrze życzą.