Wracałam sobie do domu i słuchałam radia KQED. Audycja Forum była wyjątkowo ciekawa, nawet jak na tę serię. Tym razem gościnią była autorka książki "Invisible rulers" traktującej o dezinformacji i o tym, jak wpływa ona na nieświadomych konsumentów.
Punktem wyjścia byli antyszczepionkowcy, ponieważ tak się składa, że autorka jest matką, która ma za sobą poszukiwanie żłobków i przedszkoli dla swoich pociech. A to wymaga z reguły kompletu szczepień. A jeżeli chodzi o szczepienia, to...
Autorka opisywała, jak plotka zaczyna żyć własnym życiem i jakie kierują tym procesem siły; jak działa propaganda; czym różni się nieprawdziwa informacja (misinformation) or dezinformacji (disinformation).
Ta sprawa nie dotyczy jedynie szczepień. Chodzi o rozpowszechnianie wszystkich treści, które uwłaczają rozumowi i podważają zdobycze naukowe i kulturowe naszej cywilizacji.
Ale dlaczego dezinformacja, kłamstwa i manipulacja medialna mają taką siłę? Dlaczego uwodzą miliony? Ano dlatego, że oddziałują na podświadomość i grają naszymi lękami, zaś przeciwdziałanie temu jest niezwykle trudne. Metodą "niewidzialnych władców" jest bowiem kampania oszczerstw (smear campaign), obrona przed którą jest niemal niemożliwa. Jeżeli na przykład oskarża się szczepionki o wywoływanie konkretnych chorób, powoduje to po drugiej stronie konieczność przytaczania kontrargumentów. Wymaga więc znacznego wysiłku, no i spycha do defensywy. Instytucje państwa (w tym wypadku USA) też nie są bez winy, bo nie prowadzą kampanii pozytywnej - tłumacząc odbiorcom np. dlaczego szczepionki są dobre. A to dlatego, że jako społeczeństwo (zachodnie) przyjęliśmy milcząco, że oczywistości tłumaczyć nie trzeba. I że co dobre, to się samo obroni.
Nie obroni się. Trzeba edukować.
I to w nowych mediach.
I wszędzie.
I nazywać zło złem. Dezinformację kłamstwem.
Renee DiResta
Niewidzialni władcy