• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (243)
  • studia (26)
  • świat (148)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Kategoria

O sobie, strona 33

< 1 2 ... 32 33 34 35 36 ... 48 49 >

Koniec sezonu

W środę jeszcze goniliśmy tydzień. Jot skończył wypracowanie na francuski - taki projekt kulturalny. Kiedy już mu je wydrukowałam (a było około dwudziestej drugiej), Jot zażądał la farde a tiges, żeby włożyć do niej rzeczone kartki.

 

Niestety, nie wiedziałam, czym są tiges. Gdy mi to już wyjaśniono, zafrasowałam się. Mam wiele segregatorów i teczek, ale tiges? I wtedy... bum! Przypomniałam sobie, że w takiej teczce-okładce trzymałam przed laty dokumenty podatkowe. Szczęśliwie nadal, po 11 latach, miałam ją w biurku.

 

I tak, kojarząc i fakty, po raz kolejny wpłynęłam pozytywnie na szkolne losy swego dziecka.

 

W środę także, a jakże, padł mi roczny telefon i zostałam przejściowo bez kontaktu ze światem i bez możliwości logowania się tu i tam. Do piątku funkcjonowałam z zastępnikiem, a od soboty mam nowy aparat i wrażenie nowego życia. Technologia nas całkowicie uzależniła.

 

W piątek wybrałam się na badania, jadąc przez pół miasta, spóźniając się haniebnie i wysłuchując diagnozy: zespół Ehlersa Danlosa, wie pani, tego nie da się leczyć, my jesteśmy pracownią genetyczną, pani idzie do innego ośrodka. Wróciłam zatem, wlokąc się noga za nogą, do biura na resztę dnia. Co tu dużo mówić, niełatwo żyje się z trzaskającymi stawami i bólem mięśni, na który nic poradzić nie można. I tak od lat.

 

W sobotę Jot udał się na ferie, zaś ja po powrocie do domu rozpoczęłam długi weekend. W planach głównie spanie, ale trzeba jeszcze poprawić plan pracy doktorskiej, a i jeszcze napisać ostatnie zaliczenie na podyplomówkę. I jeszcze zaplanować lekcję polskiego dla pań z Ukrainy na czwartek. i jeszcze, i jeszcze - to właśnie jest mój weekend. Czy ja jeszcze kiedyś odeśpię?

 

W tę samą sobotę, kilka godzin po tym, jak Jot odleciał, jego drużyna odniosła zwycięstwo nad wyżej notowanym przeciwnikiem z Bertem i awansowała na czwarte miejsce w zestawieniu. Bertem to miejscowość z pięknym kompleksem sportowym, gdzie kiedyś dostaliśmy straszne lanie (10-1) i skąd wracając straszliwie zmokliśmy, a w zasadzie czekając na autobus trafiliśmy na potop. Teraz odegraliśmy sie na nich, kończąc sezon całkiem przyzwoicie. Radość i przejście do drużyny młodzieżowej, U-21 od września. Cieszę się naprawdę.

 

 
30 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
o sobie  

No i tak

Na badania pojechałam, no i dochtór stwierdził, że mam zespół Ehlersa Danlosa, prosta sprawa, pokazał mnie studentkom/stażystom.

 

Nic nie da się zrobić, można coś tam rehabilitować, wiadomo. Leku brak.

 

No tak, nie liczyłam na wiele. Co tu zrobić, gdy wypadają ci stawy i chrupią kości?

 

Leżę sobie pod kołdrą, za ścianą Jot szykuje się do wyjazdu na ferie, krążą dokoła koty. Jestem nad wyraz znużona.

 

 

 
28 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
o sobie  

Po feriach wiosna

Ferie skończyły się, co oznacza w praktyce, że pociągi wróciły do normalnego kursowania. Czyli dojeżdżam metrem do węzła komunikacyjnego - stacji S. - i łapię podmiejski.

 

Jeżdżę w tym kieracie już kilka lat i na tyle regularnie, że rozpoznaję towarzyszy podróży. Wszyscy tkwimy w tym schemacie porannych pielgrzymek.

 

Usiadłam sobie na brzegu fotela, pierwszego w przedziale - wszak jadę tylko dwie stacje, to jest raptem osiem minut.

 

Spojrzałam do przodu - ponad najbliższe siedzenie. Między zagłówkiem a oparciem jest pusta przestrzeń i widzę, że pan siedzący przede mną czesze sobie brodę, nastepnie pryska ją pachnącym płynem w atomizerze, a potem zerka w telefon. Ogląda siebie? Potem filmiki z kotami. Towarzysz podróży.

 

Potem dzień przebiegał normalnie. Do mojego biura wstapiła G. - zgodnie stwierdziłyśmy, że wiosna trwa, ale wyginęły zapylacze.

 

Dzisiaj wracałam z zakupami pieszo z lokalnego supermarketu wzdłuż dzikich trawników przyozdobionych mleczami. Obserwowałam je uważnie - wszak to kwiaty-emblematy Zo. - i nie zauważyłam ani jednego trzmiela, ani jednej pszczoły. Mimo że słonko przyjemnie świeciło, a mniszki złociły się z całych sił, przymilając się do zapylaczy.

 

Czyli ludzkość za kilka lat wymrze.

 
21 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
o sobie  

Zapach

Zajączek dał  mi perfumy. Byłam zaskoczona! Zapach kwiatowy i słodki - i bardzo podobny do perfum, ktore darzyłam wiele lat temu sentymentem.

 

I tak sobie noszę ten zapach od czterech dni, i jestem zadowolona.

 
08 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
o sobie  

Rano wstaje

Zmusiłam ciało do wstania o siódmej trzydzieści i po ablucjach pojechałam tramwajem do punktu pobrań. Skierowanie na badania krwi miało już trzy miesiące i wygasłoby we wtorek, więc nolens volens - przecież trzeba być dla siebie dobrą.

 

Jazda tramwajem w sobotni poranek dostarcza niezwykłego komfortu, gdyż jedzie się prawie solo. Za oknem najdłuższa aleja Brukseli - widoki już wiosenne, kasztanowcowe listki już roztwierają piąstki. Kwitną żonkile.

 

Ośrodek, do którego jechałam, zmienił niedawno siedzibę. Wszedłszy tam, poczułam niemal tęsknotę za tamtym, prawie domowym wnętrzem: za stolikiem pani rejestratorka spisywała dane, pytała o ubezpieczalnię, a potem zamieniała się w pielęgniarkę i pobierała krew. Bywałam tam o wiele częściej, niżbym chciała - oprócz corocznych przeglądów, w epoce leczenia zakrzepicy - nawet dwa razy w tygodniu. Po oddaniu krwi posilałam się kawą. Być może była paskudna, ale tam i wtedy smakowała jak ambrozja.

 

Ale dziś nowy ośrodek powitał mnie chłodem i rozdziałem rejestracji od zabiegów. Szarobiałe ściany i podłoga, jarzeniówki bijące po oczach - to wszystko mnie strasznie męczy.

 

Choć po drodze kupiłam i wypiłam wodę mineralną, krew kapała słabo. Naraz słyszmy, że zasłabł inny pacjent - nastoletni chłopiec, któremu towarzyszył tato. Ja pobierania krwi organicznie nie lubię, ale po tylu latach nie robi to na mnie wrażenia. Natomiast nastolatkowi radzą położyć się i/albo zjeść słodki pierniczek, speculoosa.

 

Moja pani pielęgniarka oczywiście poleca mi kawę i dziwi się, że po wyjęciu igły krew mi dalej cieknie (biorę wielkie dawki aspiryny, ale oczywiście od dwóch dni tego nie robiłam). Siedzę, uciskam, dostaję w końcu plasterek i wychodzę. Miałam w sumie ochotę na kawę (jest darmowa), ale nastolatek leży akurat pod maszyną do kawy, a nie chcę mu przeszkadzać, bo zwykle nikomu nie chcę zawadzać.

 

Zorientowaszy się na powrotny przystanek tramwajowy, udałam się do domu. To jest w kierunku domu.

 

Bo korzystając z wczesnej pory, postanowiłam połazić po sobotnim targu (kwiaty, jedzenie), po gazeciarniach, po polskich sklepach, po kawiarniach. Od czasu zarazy, czyli od trzech lat - nie byłam w kawiarni D. Dlatego dziś zamówiłam sobie kawę i ciastko z nadzieniem czereśniowym (kiedyś drożdżowe, dziś półfrancuskie) i usiadłam z gazetą. Obok - japońska rodzina z dwojgiem dzieci, dwóch panów rozmawiających w egzotycznym języku, para staruszków i tak dalej. Było prawie jak dawniej, prawie. Był spory tłumek kawożłopów i ciastkożerców.

 

Bo tyle się zmieniło.

 

Kiedyś przyjeżdżałam tu w soboty, kiedy Jot grał mecze w sąsiedniej miejscowości. Potem wracałam, żeby go odebrać. Nieczęsto, nie, zdarzyło się to może dwa czy trzy razy.

Złote mlecze - skromne i piękne, ku pamięci Zo., które je bardzo kochała.

 
08 kwietnia 2023   Dodaj komentarz
o sobie  
< 1 2 ... 32 33 34 35 36 ... 48 49 >
Albonubes | Blogi