Gniazdo
Właśnie przeczytałam książkę dziennikarza politycznego Kamila Dziubki pt. "Kulisy PIS".
Jakie wrażenia?
Odruchowo chciałam napisać, że to gniazdo żmij. Ale nie, żmije to piękne i pożyteczne zwierzątka. Taka żmija zygzakowata na przykład.
Blog gat. II, szary, pakowy, zastępczy. Zaprasza Albonubes.
Właśnie przeczytałam książkę dziennikarza politycznego Kamila Dziubki pt. "Kulisy PIS".
Jakie wrażenia?
Odruchowo chciałam napisać, że to gniazdo żmij. Ale nie, żmije to piękne i pożyteczne zwierzątka. Taka żmija zygzakowata na przykład.
Jesienne słońce nadal nam świeci. W tym słońcu wczoraj Jot rozegrał pierwszy mecz ligowy przeciw drużynie z maleńkiego Melsbroek. Wygrany przez nas 4:0, co stanowi piękną inaugurację sezonu. Choć Jot ani nie strzelił, ani nie miał asysty, a grał na lewym skrzydle.
Myślę, że to jest dobry prognostyk, znak albo wróżba, jak by tego nie nazwać. Jot awansował do kategorii U-21, i to już samo w sobie jest wyzwaniem - koledzy z drużyn są dorośli i fizycznie silniejsi.
Kłopot tylko, że nowiutkie buty nike obtarły Jota niemiłosiernie, w związku z czym musi pauzować, aż rany się zagoją (ma to po mnie, bon).
Amatorska liga belgijska - tylko tyle, aż tyle.

A teraz zbieram się w sobie, żeby pójść lub pojechać na siłownię, póki pogoda cudna.
W sobotę, ubiegłą, namówiłam Jo. na wycieczkę do Walonii, konkretnie do Nivelles.
Ledwo wyszłyśmy z domu na ulicę, zawołałam - Zobacz, jesień!
Bo było już jesiennie, z niskim słońcem, przyjemnie, ale już z ostrzeżeniem: zaraz się skończy.
Miasteczko jest malutkie, z zachowanymi śladami średniowiecza. I z kolegiatą św. Gertrudy, patronki kotów.
Zjadłyśmy tradycyjny belgijski obiad - w tajskiej sieciówce.



17 lipca.
Znowu jestem w mieście światła, od wczorajszej nocy, kiedy to wylądowaliśmy w Alicante z godzinnym opóźnieniem. Kiedy zameldowałam się w hotelu, była już północ.
Ściskamy się na powitanie z A., właścicielem hotelu, wręczam mu belgijskie czekoladki. - Witajcie w domu - mówi i czuję, że jedenastu latach to nie jest tylko kurtuazja.
Do podpisania był jakiś dodatkowy formularz - nowy wymóg policji. Podałam płeć - żeńska. Biurokracja.
19 lipca.
Wakacje rozkręcają się, mamy około 35 stopni, w słońcu powyżej 40. Wilgotność powyżej 60%. Morze w tym wszystkim daje nam trochę ochłody, ale dotarcie na plażę i z powrotem wywołuje strugi potu na plecach. A w wodzie:
Chodzi o to że
nic się nie dzieje
wiszę w wodzie
zupełnie bez zgryzot
wszystko jest daleko
i jestem sobie sobą
Po zakupach w centrum handlowym (Jot chciał więcej ubrań, och) poszliśmy zjeść do baru Tómate przy ulicy Poeta Quintana. Mają dość drogo, choć krewetki w czosnku dobre. Wypiliśmy po dwa napoje; wszystko paruje. Możliwe, że ludzkość wyginie wśród susz i pożarów. Być może, ale ja na to nic nie poradzę. Mogę zajmować się tylko własną lokalną skalą. Jestem bardzo małą istotą ludzką bez wpływu na lokalne procesy. Ale świat w tej formie lubię i chciałabym go zachować.
Chciałam pójść na "Carmen" w wykonaniu Opery Madryckiej w El Campello, ale spektakl jest przeniesiony na sierpień.
Hiszpanki właśnie wygrały z Angielkami i są mistrzyniami świata w piłce nożnej.
Ten turniej zaczęłam oglądać miesiąc temu, na wakacjach w Hiszpanii.
Myślę, że Hiszpanki zasłużyły na ten sukces. Mecz był też dobrze sędziowany przez Amerykankę Tori Penso.
Nie muszę już kibicować, robię sobie siestę.