Różami jesień się zaczyna

Blog gat. II, szary, pakowy, zastępczy. Zaprasza Albonubes.
Nie chce mi się nawet pisać o piłce nożnej w wykonaniu polskiej kadry. Ta gromadka - zbieranina - wyczerpała zasoby mojej cieprliwości oraz sympatii. Na szczęście pamiętam mistrzostwa z 1982 roku; kiedyś graliśmy jak ludzie, nie wyżelowane patałachy.
Moim zdaniem futbol stał się ofiarą zbyt dużych pieniędzy zbyt szybko zarabianych. Na klubach i zawodnikach pasożytują działacze, podpowiadacze i ustawiacze zakładów. A kibice się łudzą, że oni (piłkarze) grają naprawdę. A oni człapią, byle do końca meczu.
Od lat bowiem twierdzę, że gdyby nasze orły troszkę pobiegały, popróbowały nazwiązać walkę, nikt nie miałby do nich pretensji. Ot, rzeklibyśmy, przeciwnik był lepszy, ale nasi się starali...
Wracam dziś z przegranego meczu drużyny Jota. I muszę uczciwie powiedzieć, że obie drużyny młodzieżówki najniższej ligi belgijskiej zagrały technicznie lepiej, a i biegały więcej niż dorosła reprezentacja Polski. Ta konstatacja jest w istocie bardzo smutna.
Przecież zaledwie rok i trzy miesiące temu byliśmy oboje świadkami - na dawnym stadionie Heysel, dzisiejszym stadione króla Badouina, w ramach Ligi Narodów - jak Belgowie leją nas sześć do jednego. Wystarczyło, że tworzyli zgraną drużynę.
A teraz czekamy (nie)cierpliwie na wybór nowego trenera polskiej kadry. Nie będzie miał biedak lekkiej pracy.
Zgodnie z zapowiedziami pogoda trochę nam odpuściła. Mamy jakieś 22 stopnie i da się oddychać. Co prawda nie należy przyspieszać kroku, bo na czoło wychodzi wtedy lepki pot, ale i tak jest lepiej.
Od wielu dni powietrze jest bardzo zanieczyszczone i trochę to odczuwam, jak to astmatyk: pokasłuję.
Powoli, powoli próbuję odnaleźć siły fizyczne.
Dzisiaj urodziny mistrza mowy polskiej, Juliana Tuwima.
Wczoraj przyszedł, dzisiaj się rozsiadł wygodnie i nie pójdze sobie przed końcem miesiąca. Upał, nietypowy dla tej pory roku. Trzydzieści stopni w cieniu, czterdzieści w słońcu, jeżeli wierzyć termometrowi na aptece.
Klimat się zmienia, a z powodu tej zmiany ludzie stają się agresywni, powodują wypadki i wojny.
Dziś mam dzień użalania się nad sobą, bo w tym upale źle mi w odzieży uciskowej. Gorąco.
Ufff.
W powietrzu widać jesień, choć jeszcze nią nie pachnie. Świeżo pęknięty kasztan - jeszcze przede mną.

Poszłam dziś do placówki medycznej na kolejne prześwietlenie. Dostałam potężną fakturę i wyjaśnienie radiologa, że mam artretyzm, "to typowe u kobiet w pewnym wieku, kiedy spada poziom hormonów".

Ledwo się człowiek ruszy z domu, zaraz mu coś zdiagnozują. Fakt, boli mnie wszystko.

Na pociechę - mam nad sobą bezchmurne niebo z księżycem.