• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (254)
  • studia (26)
  • świat (155)
  • tworzenie (21)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Kategoria

świat, strona 1

< 1 2 3 4 ... 30 31 >

Moje nudne życie

 Wypełnione jest podróżami. Ostatnio pędziłam pociągiem do Polski w maju. Minęły trzy miesiące i proszę: znowu mknę pociągiem do Warszawy.

 

Choć starannie zaplanowałam podróż, kupiłam rozważnie bilet (pierwsza klasa! Należy mi się...), to jednak wpadłam w pętlę czasową i dotarłam do Warszawy o 4.30 nad ranem zamiast o 21.00 dnia poprzedniego. Pociągi Deutsche Bahn mają taką skłonność, że się spóźniają, a potem człowiek nie zdąża na przesiadkę w Berlinie Wschodnim.

 

Przyjechałam na miejsce wykończona, jako że nie spałam już całą dobę. Po zameldowaniu się w hotelu, odespawszy marne cztery godziny, poszłam na małe śniadanko, a potem spotkałam się z Ka. Spędziłyśmy dobry, słoneczny dzień, wypełniony łażeniem po parkach, słuchaniem muzyki organowej w archikatedrze i jedzeniem dobrych rzeczy w modnych miejscach.

 

 

Próbowałam się zregenerować przed czekającą mnie w poniedziałek sprawą w sądzie, która poszła jednak nadspodziewanie gładko. Co uczciłam obiadkiem w dawno ulubionym barze tzw. chińskim, który dziś faktycznie jest w rękach Chińczyków (a był wietnamski). Jedzenie, po latach, bez zmian. W samym mieście (P.) zmian bardzo wiele i wszystkie na lepsze, oprócz może przytłaczająco gęstej nowej zabudowy. Ilu ludzi tu teraz mieszka, w tej sypialni Warszawy? Na trawnikach pachnie lawenda, komunikacja bez zarzutu, nowe sklepy zapraszają - jak ukraiński supermarket. Mój ulubiony sklepik papierniczy był jednak zamknięty z powodu urlopu.

 

 

Wracałam do siebie pociągiem nocnym; w efekcie dotarłam do domu przed południem, siadłam do pracy (zdalnie) i wtedy poczułam, że potrzebuję drzemki.

 

 

Możliwe, że niedługo zacznę planować kolejną podróż do Warszawy. Zaproszono mnie do poprowadzenia zajęć o poezji; jestem bardzo zadowolona z tego powodu. O planach pisałam już tutaj.

 
14 sierpnia 2025   Dodaj komentarz
o sobie   świat   pociąg   warszawa   koleje   parki   podróż  

Powrót do równowagi

Zaczęłam lepiej spać, bo powoli wracam do równowagi hormonalnej. Widać, że bez podaży estrogenu i progesteronu nie dam rady. No ale co zrobić - lepiej to lepiej.

 

Jot wrócił z Polski, po czym poszedł do kumpla.

 

Wczoraj zrobiłam aferę w supermarkecie: otóż obsługa oskarżyła mnie o kradzież i kazała mi płacić słony mandat, z czym się nie zgodziłam, prosząc o wezwanie policji. Policja przyjechała, groziła mi skierowaniem sprawy do prokuratora, na co oczywiście przytaknęłam - nie zgodziłam się na zapłacenie mandatu za rzekomą kradzież. Po czym zostałam wypuszczona bez żadnych dodatkowych opłat.

 

Dla jasności: nieczego nie ukradłam i nie miałam zamiaru wychodzić bez płacenia. Ale obsługa uznała, że zostawiając jeden produkt w koszyku planowałam ucieczkę. 

 

Tak... to był weekend pełen wrażeń. Na zakupy będę chodzić gdzie indziej.

 
03 sierpnia 2025   Dodaj komentarz
o sobie   świat  

Plasterek na ból

Trochę padało, potem przestało, a teraz grzmi.

 

Siedzę w domu, bo dziś święto narodowe, które obchodzę od 2 lat jako naturalizowana Belgijka.

 

Koty śpią, ale też trochę psocą. Ja piszę artykuł o poezji.

 

Jest mi lekko, ale też ciężko. Bo jestem sama sobie. I muszę rozwiązywać wszelkie problemy, jakie spotykają moją rodzinę. Ze szczególnym uwzględnieniem problemów finansowych.

 

Leżę-siedzę sobie na kanapce i coś tam piszę. Skończyła się cava - hiszpański szampan, jest duszno i zalewa mnie pot. Uderzenia gorąca są niedoszacowane... Tęsknię za innym życiem.

 

Chciałabym dostać plasterek na ból (napisałam o tym tekst piosenki). Boli mnie całe ciało, głównie stawy, i tak dzień po dniu. 

 
21 lipca 2025   Dodaj komentarz
świat  

Sobota po walońsku

Dzień okazał się piękny; pogoda była jak za dawnych czasów w lipcu, to jest 25 stopni i niska wilgotność. Na niebie pojedyncze chmurki. W takich okolicznościach pojechałam na południe kraju, do walońskiego Fleurus, bo tam przyjmuje dr P., najlepsza, jaką znalazłam w moim nowym kraju okulistka.

 

Doktor P. dwukrotnie robiła mi irydotomię, wypisywała mi też zaświadczenia, które miały mi pomóc w konkursach na lepsze stanowisko (nie zostały uznane, ale liczy się intencja). Po czym, w pandemii, zdecydowała się zostawić brudną i hałaśliwą okolicę, w której mieszkała w stolicy. Pracuje teraz w dwóch klinikach w Walonii. Wybrałam się zatem do jednej z nich.

 

Nie okazało się wcale tanio, ale za do dokładnie i z planem na przyszłość (operacja). U lekarza szukam zawsze odrobiny empatii, ostatecznie nie chodzę na wizyty z nudów. Doktor P. jest ciepłą osobą i wie, co mówi. Wszyscy inni okuliści - takie mam nieodparte wrażenie - zbywają mnie i są mną znudzeni; niby trudny przypadek, ale w sumie niewiele można zrobić.

 

Miasteczko, jak to w Walonii, wygrzane słońcem, podobne do niedawno odwiedzonego Tubize, ale cichsze i bardziej zwarte. Patrząc na zabudowę miasta, zauważyłam wiele ukośnie i po łuku biegnące wąskie uliczki - niewątpliwą pozostałość po zabudowie średniowiecznej.

 

 

 

Wyszłam z przychodni po 15.00. Jako że te miasteczka żyją rytmem środziemnomorskim - czyli restauracje zamykają się o 14.00 i otwierają ponownie o 18.00 - miałam trudność ze znalezieniem jakiegoś miejsca, gdzie dałoby się zjeść. Weszłam w końcu do arabskiej frytkarni - one działają bez przerw. Zamówiłam duże frytki z colą i usiadłam sobie w głębi baru. Obok mnie siedziała niewątpliwie mama pana za kontuarem i jej koleżanka. Z ich arabskiej rozmowy wyłowiłam "Sarajewo" i "czarczaf". Pożegnano mnie grzecznie i poszłam w stronę stacyjki (odremontowanej).

 

 

Kiedy w pociągu sprawdziłam stan meczu Świątek - Anisimova, z zaskoczeniem dowiedziałam się, że pierwszy set skończył się bardzo szybko wynikiem 6:0. A kiedy dojechałam do domu, wyszło, że mecz skończył się rowerkiem. Wspaniały sukces - pierwszy polski Wimbledon na poziomie seniorskim!

 

Dzień był zatem wypełniony słońcem, dosłownie i w przenośni. Ciepło nie gorąco - w kieszeni trochę lżej, ale dostałam, co chciałam. Zobaczymy, co dalej... Okazało się, że istnieje groźba zwyrodnienia plamki żółtej; jest to wieść potencjalnie bardzo zła, bo kończy się źle. Ale wymaga potwierdzenia, kolejnej tomografii za jakiś czas. Nie myślę o tym, dzień był taki piękny. Odpoczęłam od codziennego kołowrotka.

 

Może będę miała AMD, a może nie - dzisiaj mimo tej ponurej perspektywy czuję się, o dziwo, wzmocniona.

 
12 lipca 2025   Dodaj komentarz
świat  

Świat dzisiaj

Najpiękniejszym widokiem dzisiaj były trzmiele na kwiatach ostu. Oset fioletowy, trzemiele czarno-złote.

 

Słońce dosyć palące.

 

Media dziś wspominaja masakrę w Srebrenicy sprzed 30 lat. Akurat Jo. jest w tej chwili w Bośni. Tam ciągle trupy w ziemi.

 

Obchodzimy też rocznicę rzezi wołyńskiej. U mnie też święto - Flandrii.

 

Myślałam, że ludzkość zmądrzała, ale gdzie tam. Dopiero ostygły trupy w Buczy. Nienawiść ma się dobrze, a nawet bardzo dobrze.

 

Co ja robiłam trzydzieści lat temu? Byłam po trzecim (udanym) roku studiów, miałam dwadzieścia jeden lat. Do masakry doszło pod nosem błękitnych hełmów (wojsk ONZ - UNPROFOR). Specjalny wysłannik ONZ, były polski premier Tadeusz Mazowiecki załamany tą zbrodnią i bezsilnością wspólnoty międzynarodowej, ustąpił.

 

Czas upłynął, a my wcale nie lepsi.

 
11 lipca 2025   Dodaj komentarz
świat  
< 1 2 3 4 ... 30 31 >
Albonubes | Blogi