• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (243)
  • studia (26)
  • świat (148)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Kategoria

świat, strona 11

< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 29 30 >

Gęsi już dawno

Dziś leciały w kluczu. Dwa dni temu też.

W ubiegłych latach dały się słyszeć trochę później, bo piątego sierpnia.

Czyli jesień za progiem.

Pogoda jest duszna, upalna, deszczowa.

Dziś zatkały się drogi we Francji ("les embouteillages monstres"), bo sektor publiczny jedzie en masse na wakacje.

 
03 sierpnia 2024   Dodaj komentarz
świat  

Imigrant

Dwa tygodnie temu, na siłowni pod chmurką, wysłuchałam szczególnie dobrego podkastu. Narratorem był emerytowany dziennikarz chińskiego pochodzenia, Bill Gee Wong.

 

Opisywał metody i sztuczki, dzięki którym chińscy imigranci mogli legalnie przyjeżdżać do USA - między innymi dlatego jego ojciec i matka zostali zgłoszeni amerykańskim władzom jako rodzeństwo (!). Co przypomniało mi opowieść mojej wietnamskiej uczennicy usłyszaną około roku 2001 w Warszawie. - Wjeżdżamy na podstawie dokumetów mówiących "oczy czarne, włosy czarne"...

 

Gość w studio został opisany jako "print journalist", co dało mi do myślenia. Dziennikarz piszący dla prasy drukowanej był jeszcze niedawno standardem - wszystko, co następuje po słowie dziennikarz można było opuścić. A dziś, kiedy internet zjada prasę drukowaną, takie dookreślenie jest ważne. Może "print journalist" staje się rownoważnikiem wypchanego eksponatu w muzeum.

 

A cała opowieść bardzo ciekawa i zaskakująco optymistyczna.

 

William Gee Wong

 
30 lipca 2024   Dodaj komentarz
świat  

Słowo na języku

Dziś chciałam o językach, które lubię. Lubię je głównie za to, jak brzmią. Mamy teraz okres wakacji, więc myślę intensywnie o Hiszpanii, która mi się z (głównie letnimi) wyjazdami kojarzy. Mam takie dwie frazy sfotografowane na murach Malagi i Alicante:

'A veces no soy yo" - "Czasem nie jestem sobą" oraz

"Maldito empresario, no eres necesario" - "przeklęty przedsiębiorco, nie jesteś potrzebny". To drugie to anarchiści niewątpliwie nasprejowali.

 

Kiedyś na stacji kolejowej Elche Parque (w aglomeracji Alicante) zrobiłam zdjęcia ściany pokrytej karteczkami samoprzylepnymi, na których podróżni pozapisywali różne mądrości. Niektóre można nawet na fotografii odcyfrować.

 

Hiszpański ma wrażliwość na rodzaje, a zatem naturalną rzeczą jest widzieć tabliczkę na kancelarii z napisem abogado, jak i abogada. Ostatnio w telewizji usłyszałam, jak prowadzący wita "todas, todos i todes" - czyli wszystkich widzów, wszystkie widzki i wszystkie widzątka. I świetnie, że się włącza - zamiast ignorować czy piętnować. Jako pięciolatka lubiłam mówić o sobie, że "byłom i zrobiłom", żeby lata później odkryć z zazdrością, że dużo wcześniej tak już pisał Lem.

 

A hiszpański lubię za otwarte (zakończone samogłoską) sylaby i czyste samogłoski, za olśniewające słowa typu "bombero" (nowy bohater piłkarskich mistrzów świata, Cucurella, zapytany oto, kim chciałby być, jeżeli nie zostałby piłkarzem, poważnie odparł, że strażakiem). Hiszpańskie wyrazy są jak jedwabna wstążka przesuwająca się po skórze - tak gładko brzmią dla mojego ucha.

 

 
19 lipca 2024   Dodaj komentarz
o sobie   świat  

Jadę autobusem, czekam na autobus

I jak zawsze, słucham. I próbuję odgadnąć, w jakim języku się rozmawia.

 

Na tylnych siedzeniach autobusu linii 21 usiadło dwóch mężczyzn o wyglądzie troszkę zmęczonym, w wieku nieco powyżej mojego. I gadają, a ja nadstawiam uszu - co to za melodia.

 

W pewnym momencie trochę się popstrykali i w efekcie - rozsiedli. - Idi na chuj! - woła jeden. - Idi na chuj! - odpowiada drugi.

 

Potem rzucili jeszcze kurwami.

 

Chyba to byli ludzie drogi - Romowie, pewnie z Ukrainy lub Rumunii.

 

Dziś rano przywitał mnie deszcz, zrazu niepozorny, wręcz grzeczny, bo nie ukośny. Ale gdy tylko dotarłam do centrum miasta, gdzie mam przesiadkę, zrobiło się ulewnie. Wskoczyłam w pierwszy nadjeżdżający autobus, żeby przesiąść się trochę dalej, no i żeby nie moknąć. Wysiadłam na przystanku C., gdzie schroniłam się pod szklaną wiatą. Dwie panie dialogowały pod tą samą wiatą: - We wtorek podczas burzy ułamana gałąź zabiła dziecko w wózku. We Francji leje od miesiąca. Od miesiąca. Na Litwie czterdzieści pięć stopni, w Rumunii czterdzieści pięć stopni, a tutaj... Co za pogoda... - Brutalna - mówi druga pani (z dzieckiem).

 

Potem, przez większość dnia, suszyłam (na sobie) ubrania. Nieprzyjemne uczucie, ale mija.

 

Minął też czas mojej pracy w tym egzotycznym miejscu. To były dwa lata bez półtora miesiąca. Od poniedziałku będę bardziej w centrum.

 
12 lipca 2024   Dodaj komentarz
świat  

Lata lecą

I wcale nie chcą się zatrzymać.

 

Oglądam czasem mistrzostwa Europy i nie widzę drużyny grającej ofensywnie oprócz Hiszpanii.

 

A niektórzy hiszpańscy piłkarze urodzili się po tym, jak skończyłam studia. To jest niepojęte rozumem ludzkim, jak można być takim młodym. Lamine Yamal jest nawet młodszy od mojego dziecka. Nawet matka Mbappe jest ode mnie młodsza. To w zasadzie jest przerażajaca konstatacja. Ech.

 

W piątek zrobiłam sobie przerwę lanczową w barze szybkiej obsługi, gdzie zwykle jem paluszki rybne (że niby coś nie do końca niezdrowego) i piję słabą kawę. Pełno tam zawsze młodzieży - chodzą tam po szkole zamiast do meczetu... Bardzo zawyżam średnią wieku i zazdroszczę im tego, jak młodzi, piękni i naiwni mogą być.

 

I tak sobie chodzę, jeżdżę, zawsze pojedyncza.

 

A czasem nie całkiem pojedyncza, bo dziś mamówiłam Jota na czwartą część "Minionków" (w sumie oboje nie mieścimy się w targecie tego filmu). Poszliśmy do kina na piechotę, zawsze to jakieś ćwiczenie, no i te parę godzin razem. A szliśmy pieszo też dlatego, bo dziś, po raz pierwszy od bardzo dawna, jakość powietrza była (i jest) doskonała. I ten zapach lip w lipcu!

 

Minionki to ciekawy przykład bohatera zbiorowego, coś na kształt nowoczesnych smerfów. Są pozbawione kompasu etycznego, własnego światopoglądu i pragną służyć charyzmatycznemu przywódcy. Powstały z przedwiecznej zupy i będa istnieć tak dłgo, jak utrzyma się ludzkość.

 
07 lipca 2024   Dodaj komentarz
o sobie   świat  
< 1 2 ... 10 11 12 13 14 ... 29 30 >
Albonubes | Blogi