• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (243)
  • studia (26)
  • świat (148)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Kategoria

O sobie, strona 46

< 1 2 ... 45 46 47 48 49 >

Wegetacja

Na balkonie rozwija się bujnie życie roślinne. Aloes, pelargonia, begonia, róże, a nawet słoneczniki. Jako symbol.

 

W odróżnieniu od własnego ojca nie mam talentu do roślin, dlatego staram się regularnie je podlewać i zasilać. Jemu samo rosło.

 

Te rośliny to ozdoba balkonu, a jednocześnie stołówka dla owadów, które nam wymierają. Widziałam kilkakrotnie trzmiele zwłoki na trotuarze; co prawda w 2012 roku było gorzej, widywało się całe ich dywany, ale być może teraz giną te nieliczne, które nam zostały.

 

Na pociechę muszę zauważyć, że motyli jest mnóstwo, i to tych najpiękniejszych - pazi królowej.

 

Balkon w upalne wieczory jest miejscem, gdzie można usiąść z kieliszkiem zimnego białego wina i patrzeć w niedaleką dal, na zabudowania posiadłości pewnego hrabiego. Widać park, a gdzieś w głębi wiadomo, że jest zamek, prawdziwy.

 

 
30 czerwca 2022   Dodaj komentarz
o sobie   balkon lato kwiaty  

Upał i po

Padało

jestem

wchmuręwzięta

 
24 czerwca 2022   Dodaj komentarz
o sobie  

Decline

Ciekawie jest patrzeć na te wszystkie procesy upadku własnego ciała, czyli jedynego domu-wehikułu, jaki mamy. Rozłożone w czasie, a nieuchronne. Wcale nie chodzi o żadne zmarszczki (ci, którzy mi źle życzą, mylą się, mówiąc, że się ich boję) ani siwe włosy, a o luźną skórę, zapadające się policzki i stopniowy zanik mięśni. Senność przychodzi już po dziewiątej wieczorem, chociaż zawsze się było nocnym markiem, a blady świt już budzi, niewyspaną i sztywną od spania w jednej pozycji. A do zalet przekwitania zaliczyć trzeba coraz solidniejszy spokój wewnętrzny i zgodę na to, co jest, no bo co ma być? Na końcu jest koniec, a człowiek jest "błysk, bąbel, by go królem zwano".

 
19 czerwca 2022   Dodaj komentarz
o sobie  

Trzy karty

Mój dziadek wyjawił raz swojemu zięciowi - a mojemu ojcu - że przeżył kiedyś w młodości załamanie. Otóż, gdzieś tak około roku 1936, poszedł na jarmark czy też targ ze wszystkimi oszczędnościami, a było to dwadzieścia pięć złotych. Pieniądze te jednak wydał, czyli w całości  przegrał, grając w trzy karty. Myślałem, żeby się powiesić, powiedział dziadek. Który w oczach swojego zięcia, a także moich, nie był kimś, kto przegrywa oszczędności w karty, a tym mniej kimś, kto mógłby z tego powodu chcieć skończyć z sobą.

 

Za te pieniądze miał kupić coś dużego.

 

Dalszy tok wydarzeń pokazuje, że się nie powiesił i wiele lat później (jakieś trzydzieści osiem) został moim dziadkiem.

 

Jestem do dziadka pod wieloma względami podobna. Wczoraj właśnie osiągnęłam pewien kres wytrzymałości na przeciwności losu, a wszystko to bez hazardu, tyle że kieszenie tak samo puste.

 

Jak poradzić sobie z kolejnym rozczarowaniem? Przeczekać? Jak długo czekać? I na co?

 
17 czerwca 2022   Dodaj komentarz
o sobie   dziadek  

Morze, nie nasze morze

Długi weekend, postanowiłam pojechać daleko od domu, od pracy, studiów i codziennej walki o byt, do Zeebrugge nad Morzem Północnym.

 

Zmiana otoczenia jest prostym środkiem na oczyszczenie głowy. Zrobiłam rezerwację - z poczuciem winy, że marnuję pieniądze, ale jednak wsiadłam do pociągu. "Przepraszamy, że zamiast sześciu podstawiliśmy trzy wagony", usłyszałam z głośników na Dworcu Centralnym.

 

Jechało się łatwo i szybko do samego Duinsbergen, a stamtąd - tramwajem nr 0 (piękne, prawda?) - do Zeebrugge.

 

Lata temu odbył się tam koncert Bon Jovi; pamiętam, jak namawiałam Zo., żeby się na niego wybrała. Nie zdecydowała się wtedy, a teraz nic już nie jest możliwe. A Zeebrugge jest idealnie położone do celów koncertowania: scena stoi na ogromnej, 2,5-kilometrowej plaży, dźwięk niesie się zapewne wspaniale.

 

Wioska rybacka zamieniona w kąpielisko i raj paralotniarzy, miejsce, gdzie wiatr łeb urywa.

 

W hotelu pokój 33 na 3. piętrze - czemu nie? Okna na szczęście wychodziły na podwórko. Obecność schodów przeciwpożarowych stwarzała wrażenie, że jestem w Nowym Jorku.

 

Na szczęście w TV działały tylko trzy programy i żaden mnie nie wciągnął. Pomyślałam, że byłoby dobrze zrobić sobie mały odwyk medialny.

 

Poczytałam książkę Gisele Gieni Flachs - wspomnienia żydowskiego dziecka, które przeżyło okupację nazistowską w Polsce. Trochę jak nasza, zagłębiowska Tamara Cygler, o której pisałam pracę - która mnie kosztowała wiele. Obie zresztą urodzone w 1935 r. Zupełnie jak wojenne pamiętnikarki Anna Frank i Rutka Laskier - w tym samym wieku, rocznik '29.

 

Nadmorskie maisteczko przywitało mnie różami jadalnymi, właśnie kwitną. Pamiętam, że po oraz pierwszy widziałam je w roku 1980, nad Bałtykiem, konkretnie z Jastrzębiej Górze. Może takie róże jakos lubią morze? Wtedy był późny czerwiec. Bardzo lubię zapach róż jadalnych, po prostu wpycham nos do kwiatów i wdycham.

 

Porozmyśliwałam, ale z pominięciem obowiązków. Połaziłam po plaży i wzdłuż nadbrzeża - silny wiatr przesuwał mnie, kiedy szłam pomostem widokowym w stronę szarego morza. Po prawej port, do którego zawijają promy i statki wycieczkowe. Piasek, wszędzie piasek, nawiewany na deptak, w stronę domów i hoteli, piasek zatapiający kosze na śmieci.

 

Skorzystałam z gorącej kąpieli w wannie; doskonale się wtedy nie myśli. W szafce przy łózku znalazłam Biblię, która klasycznie otworzyła się na fragmencie o chodzeniu po wodzie.

Nie jadłam przez cały dzień, nie odczuwając głodu. Być może mój układ pokarmowy działa jak u mojego ojca pod koniec życia, kiedy, jak mówił, nie chciało mu się nawet otwierać gęby. Planowałam to podgonić rano śniadaniem; okazało się skromne, kawa średnia, a jogurt przeterminowany o tydzień. Wszelako przyjmuję to jako element życia, coś, co jest - bo jest. Staram się osiągnąć stan czystej, wolnej głowy i czasem, częściowo, udaje mi się nie mysleć zanadto i nie martwić.

 

Wróciłam w piątek. Stacja, z której chciałam odjechać, okazała się czynna tylko w weekendy. Oprócz mnie czekała tam tylko para Anglików. Wdaliśmy się w dłuższe rozważania o pociągach (ich braku), po czym się rozeszliśmy. Oni ze stacji Strand przeszli na stację Dorp, a ja na przystanek tramwaju. Po czym stwierdziłam, że nie ma sensu czekać na tramwaj linii 0 i płacić dodatkowo za bilet tramwajowy, gdy mam już bilet kolejowy na całą trasę. Poszłam zatem posiedzieć na plaży, gdzie wiatr wypędził mi z głowy wszelkie nadmiarowe myśli. Przeszłam powoli na stację Dorp (wieś), skąd pociąg zabrał mnie do Brugii. Z Brugii blisko juz było do Brukseli.

 

Zdałam sobie sprawę, że to był mój pierwszy taki wypad od lat. Bo pozmieniało się w świecie i nawet nie jestem pewna, czy można teraz cieszyć się luksusem oddalenia. Tu czy tam, na łeb spaść mi może ruska rakieta, ta świadomość wiele teraz znaczy.

 
30 maja 2022   Dodaj komentarz
o sobie  
< 1 2 ... 45 46 47 48 49 >
Albonubes | Blogi