• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (230)
  • studia (25)
  • świat (135)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Kategoria

O sobie, strona 44

< 1 2 ... 43 44 45 46 >

Trzy karty

Mój dziadek wyjawił raz swojemu zięciowi - a mojemu ojcu - że przeżył kiedyś w młodości załamanie. Otóż, gdzieś tak około roku 1936, poszedł na jarmark czy też targ ze wszystkimi oszczędnościami, a było to dwadzieścia pięć złotych. Pieniądze te jednak wydał, czyli w całości  przegrał, grając w trzy karty. Myślałem, żeby się powiesić, powiedział dziadek. Który w oczach swojego zięcia, a także moich, nie był kimś, kto przegrywa oszczędności w karty, a tym mniej kimś, kto mógłby z tego powodu chcieć skończyć z sobą.

 

Za te pieniądze miał kupić coś dużego.

 

Dalszy tok wydarzeń pokazuje, że się nie powiesił i wiele lat później (jakieś trzydzieści osiem) został moim dziadkiem.

 

Jestem do dziadka pod wieloma względami podobna. Wczoraj właśnie osiągnęłam pewien kres wytrzymałości na przeciwności losu, a wszystko to bez hazardu, tyle że kieszenie tak samo puste.

 

Jak poradzić sobie z kolejnym rozczarowaniem? Przeczekać? Jak długo czekać? I na co?

 
17 czerwca 2022   Dodaj komentarz
o sobie   dziadek  

Morze, nie nasze morze

Długi weekend, postanowiłam pojechać daleko od domu, od pracy, studiów i codziennej walki o byt, do Zeebrugge nad Morzem Północnym.

 

Zmiana otoczenia jest prostym środkiem na oczyszczenie głowy. Zrobiłam rezerwację - z poczuciem winy, że marnuję pieniądze, ale jednak wsiadłam do pociągu. "Przepraszamy, że zamiast sześciu podstawiliśmy trzy wagony", usłyszałam z głośników na Dworcu Centralnym.

 

Jechało się łatwo i szybko do samego Duinsbergen, a stamtąd - tramwajem nr 0 (piękne, prawda?) - do Zeebrugge.

 

Lata temu odbył się tam koncert Bon Jovi; pamiętam, jak namawiałam Zo., żeby się na niego wybrała. Nie zdecydowała się wtedy, a teraz nic już nie jest możliwe. A Zeebrugge jest idealnie położone do celów koncertowania: scena stoi na ogromnej, 2,5-kilometrowej plaży, dźwięk niesie się zapewne wspaniale.

 

Wioska rybacka zamieniona w kąpielisko i raj paralotniarzy, miejsce, gdzie wiatr łeb urywa.

 

W hotelu pokój 33 na 3. piętrze - czemu nie? Okna na szczęście wychodziły na podwórko. Obecność schodów przeciwpożarowych stwarzała wrażenie, że jestem w Nowym Jorku.

 

Na szczęście w TV działały tylko trzy programy i żaden mnie nie wciągnął. Pomyślałam, że byłoby dobrze zrobić sobie mały odwyk medialny.

 

Poczytałam książkę Gisele Gieni Flachs - wspomnienia żydowskiego dziecka, które przeżyło okupację nazistowską w Polsce. Trochę jak nasza, zagłębiowska Tamara Cygler, o której pisałam pracę - która mnie kosztowała wiele. Obie zresztą urodzone w 1935 r. Zupełnie jak wojenne pamiętnikarki Anna Frank i Rutka Laskier - w tym samym wieku, rocznik '29.

 

Nadmorskie maisteczko przywitało mnie różami jadalnymi, właśnie kwitną. Pamiętam, że po oraz pierwszy widziałam je w roku 1980, nad Bałtykiem, konkretnie z Jastrzębiej Górze. Może takie róże jakos lubią morze? Wtedy był późny czerwiec. Bardzo lubię zapach róż jadalnych, po prostu wpycham nos do kwiatów i wdycham.

 

Porozmyśliwałam, ale z pominięciem obowiązków. Połaziłam po plaży i wzdłuż nadbrzeża - silny wiatr przesuwał mnie, kiedy szłam pomostem widokowym w stronę szarego morza. Po prawej port, do którego zawijają promy i statki wycieczkowe. Piasek, wszędzie piasek, nawiewany na deptak, w stronę domów i hoteli, piasek zatapiający kosze na śmieci.

 

Skorzystałam z gorącej kąpieli w wannie; doskonale się wtedy nie myśli. W szafce przy łózku znalazłam Biblię, która klasycznie otworzyła się na fragmencie o chodzeniu po wodzie.

Nie jadłam przez cały dzień, nie odczuwając głodu. Być może mój układ pokarmowy działa jak u mojego ojca pod koniec życia, kiedy, jak mówił, nie chciało mu się nawet otwierać gęby. Planowałam to podgonić rano śniadaniem; okazało się skromne, kawa średnia, a jogurt przeterminowany o tydzień. Wszelako przyjmuję to jako element życia, coś, co jest - bo jest. Staram się osiągnąć stan czystej, wolnej głowy i czasem, częściowo, udaje mi się nie mysleć zanadto i nie martwić.

 

Wróciłam w piątek. Stacja, z której chciałam odjechać, okazała się czynna tylko w weekendy. Oprócz mnie czekała tam tylko para Anglików. Wdaliśmy się w dłuższe rozważania o pociągach (ich braku), po czym się rozeszliśmy. Oni ze stacji Strand przeszli na stację Dorp, a ja na przystanek tramwaju. Po czym stwierdziłam, że nie ma sensu czekać na tramwaj linii 0 i płacić dodatkowo za bilet tramwajowy, gdy mam już bilet kolejowy na całą trasę. Poszłam zatem posiedzieć na plaży, gdzie wiatr wypędził mi z głowy wszelkie nadmiarowe myśli. Przeszłam powoli na stację Dorp (wieś), skąd pociąg zabrał mnie do Brugii. Z Brugii blisko juz było do Brukseli.

 

Zdałam sobie sprawę, że to był mój pierwszy taki wypad od lat. Bo pozmieniało się w świecie i nawet nie jestem pewna, czy można teraz cieszyć się luksusem oddalenia. Tu czy tam, na łeb spaść mi może ruska rakieta, ta świadomość wiele teraz znaczy.

 
30 maja 2022   Dodaj komentarz
o sobie  

Rodzina

Dziś sto dziewiąte urodziny babki S.

Babka S. urodziła się jako poddana cara Rosji.

Jej mąż, dziadek W. urodził się ponad sto trzynaście lat temu jako poddany cara Rosji.

Babka Z. urodziła się ponad sto dwanaście lat temu jako poddana cesarza Austro-Węgier.

Dziadek R. natomiast jako jedyny z tego grona moich przodków w tamtym pokoleniu urodził się w wolnej Polsce, w II RP. Nie miał jeszcze roku, gdy wyjechał do Francji.

Tak to wygląda.

 
16 maja 2022   Dodaj komentarz
o sobie  

W obliczu

Co może zrobić skromny anglista, urzędnik najniższego szczebla przed pięćdziesiątką, w obliczu końca świata?

Może zrobić zapasy produktów zbożowych w miarę możliwości budżetowych, skoro zaczęła się wojna zbożowa.

Może pogłaskać kota za uchem.

Może posadzić na balkonie surfinie, pelargonie, róże oraz truskawki, a potem je podlewać.

Może czekać na huk rakiet nad głową, licząc, że jednak nie nadlecą.

Może słuchać ulubionej muzyki, takiej, która gra już w głowie.

I czekać.

 

 
15 maja 2022   Dodaj komentarz
o sobie   rakiety wojna anglista  

Chcemy całego życia!

To Zofia Nałkowska tak powiedziała. Polski manifest feministyczny.

Ja zaś ostatno myślałam, że chcę odzyskać swoje dawne życie.

Wątpię, by było to możliwe, ale pomarzyć można.

Moje dawne życie, moją pracę ze studentami, moje tłumaczenia, moje książki.

 
08 maja 2022   Dodaj komentarz
o sobie  
< 1 2 ... 43 44 45 46 >
Albonubes | Blogi