Album pamięci
Jak co roku, zrobiłam na wakacjach sporo zdjęć, chociaż to, co najważniejsze, trzymam pod powiekami.

Moja lubiona plaża Albufereta; teraz spokojna, aczkolwiek nieraz mocno wzburzona przy żółtej fladze.

Zwykle wysiadałam z tramwaju na stacji La Isleta i szłam wzdłuż plaży w stronę przystanku Albufereta. Łącznie to około 400 metrów. Plaża rozciąga się wzdłuż małej zatoczki.

Co roku odwiedzam Muzeum Archeologiczne (MARQ), którego wystawy czasowe bardzo mnie ciekawią: w tym roku była to (przedłużona) wystawa pt. "Miasta Światła", tj. Alicante za czasów rzymskich.

Były to skromne wakacje, bo budżet miałam malutki, ale kiedy już poszłam do restauracji, zamówiłam lokalne wino Bahia de Denia - i było to nowe odkrycie.

Zdarzyło mi się podejrzeć trening przedmeczowy zawodników CF Hercules Alicante. Podziwiam ich odporność na upał (30 stopni).

Ulubione przedpołudnia były wzmacniane tostami z pomidorem (i kawą). Takie drugie śniadanie.

Wybrałam się na uniwersytet. Oto kotka napotkana na miejscowej anglistyce. Wydrapałam za uchem.

Chociaż nie miałam towarzystwa, wybrałam się na mecz drugoligowca CF Hercules kontra Algeciras.

Siedziałam sobie na wysokiej trybunie, podziwiając obiekt, który ma tyle lat, co ja, a na kórym Polska pokonała Francję w małym finale mistrzostw świata w 1982 r.

Ostatni dzień wakacji poświęciłam na muzea MUBAG i MACA oraz łażenie po mieście. Na ścianie mijanego przeze mnie ratusza - głowa Cervantesa.

Lokalni nacjonaliści żądają mówienia po walencku.

Jeden z budynków przy al. Salamanki nosił wyjątkowo piękną nazwę.

Costa Blanca, jedna z moich ulubionych plaż.

Muchavista to jedna z plaż, które przyciągają mnie swoją nazwą. Pojechałam tam na plażowanie, przeczytawszy artykuł o żółwiach morskich, które tam się wykluły. Ale kiedy dotarłam, nie dało się tam plażować ze względu na czerwoną flagę - więc wycofałam się na wyżej wspomnianą Costa Blancę.
Dodaj komentarz