• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (243)
  • studia (26)
  • świat (148)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Kategoria

świat, strona 27

< 1 2 ... 26 27 28 29 30 >

Półkula zachodnia

Ponieważ zbliża się kryzys, należy oszczędzać: wodę, prąd, gaz i pieniądze. Dlatego między innymi w ten weekend zdecydowałam się na szaleństwo wyjazdu na półkulę zachodnią i poleciałam, wraz z Jotem, na mecz FC Barcelona.

Jot kibicuje Barcelonie od czasu, gdy dołączył do niej nasz najlepszy napastnik, czyli od tego lata (lato jeszcze trwa, oficjalnie, choć trudno w to uwierzyć). W zasadzie mówi, że samej Barcelonie nie kibicuje, tylko właśnie Lewandowskiemu. No ale Barca to legenda: sportowa i polityczna, w dodatku mają nawiększy stadion w Europie.

Chociaż w wieku Jota kibicowałam Realowi, do Barcelony mam szacunek, odkąd przeczytałam "W hołdzie Katalonii" Orwella, książkę-wspomnienie z hiszpańskiej wojny domowej. W tej wojnie Barcelona - miasto i klub - stała się symbolem walki z faszyzmem.

Licząc na piękne sportowe widowisko, zdobyłam blety i rezerwacje - i pomknęliśmy z Jotem na półkulę zachodnią.

Skorzystaliśmy z linii lotniczych, co do których zarzekałam się, że nigdy więcej - kilka lat temu ich lot był o tyle opóźniony, że lądowaliśmy w Alicante o 2.30 w nocy. Moje podejście do latania jest szczególne: doceniam tempo przemieszczania się, a jednocześnie nigdy jaśniej niż podczas lotu nie czuję, że składam się z delikatnego białka.

Barcelona prawie taka, jaką pamiętam ją sprzed siedmiu lat: pachnąca jesienią, z liśćmi spadającymi z platanów, z papugami w koronach drzew. Tylko jeszcze ładniejsza, ze świetną linią metra, która zabrała nas z lotniska pod sam hotel.

Ale jeszcze na lotnisku wstąpiliśmy do klubowego sklepiku i Jot wybral sobie nowy model stroju na mecze wyjazdowe. W kolorze złotym.

A kiedy pani zapytała, czy chce mieć na plecach imię i numer, powiedzieliśmy: tak! I wtedy się okazało (o czym świat dowiedział się już przy transferze Lewandowskiego), że klubowi brakuje pewnych liter.

Otóż brakło literki A. I odeszliśmy bez imienia na plecach, a także bez numeru. Brakowało bowiem 9, 10, i 7.

Nowy strój założono na mecz o 16.15 (ja miałam na sobie starą koszulkę reprezentacji). Stadion był prawie pełen; zasiadło na nim ponad 85 tysięcy (!) kibiców. Barcelona to nie jest klub, to religia. Byliśmy w kościele. Patrzyliśmy, jak kibice śpiewają hymn z ręką na sercu. Zobaczyliśmy, jak Lewandowski zdobywa dwie bramki. Zobaczyliśmy, jak Barcelona pokonuje Elche 3:0.

Elche to ostatni zespół pierwszej ligi hiszpańskiej, klub z miasta tuż obok Alicante. Lubię ich, ale grali słabo, i to w dziesięciu, po czerwonej kartce za faul na Lewandowskim. Mecz był w sumie jednostronny.

 

Po meczu spokojniutko poszliśmy do hotelu, zanurzeni w tłumie zupełnie nieagresywnych kibiców.

Wieczorem poszliśmy zjeść, naturalnie do pizzerii, w tym wypadku do knajpki Mamma Italia, bo pizzeria to niekontrowersyjny wybór dla nas obojga. Przemili panowie uraczyli nas dobrą pizzą, a mnie dodatkowo napełnili hojnie kieliszek winem. I jeszcze lody były, i kawę sobie wypiłam. A w lokalu wielu stałych gości, i rozbrzmiewa muzyka francuska.

Następnego dnia wskoczyliśmy do samolotu i wrócili do siebie. Ale wcześniej, jeszcze w hotelu, zdawałam egzamin z przedmiotu Wiedza o kulturze i sztuce - choć internet mi się rwał, a prezentacja o Baroku ginęła na łączach.

Wróciliśmy bardzo wypoczęci i pogodni, a nawet wyspani - i to nawet mój nastolatek.

A napis na koszulkę udało nam się dokupić: nadal nie było literek, ale były całe nazwiska zawodników, w tym Lewandowski.

Byłoby cudnie, naprawdę, mieć ten luz i jeździć sobie czasem to tu, to tam, na mecz, do miast nad Morzem Śródziemnym. Ten wyjazd to było wielkie szaleństwo, ale miał znaczenie dla duszy, bo w ten sposób matka i syn mogli spędzić trochę czasu razem, nie gapiąc się w telefony.

 

PS. Niestety, w tym meczu nie grał najprzystojniejszy obrońca La Ligi, czyli Pique. Siedzi na ławce od czerwca.

PS'. W hiszpańskich samolotach i w komunikacji nadal nosi się maseczki.

 
18 września 2022   Dodaj komentarz
świat  

Muza, muza

W ciągu tych kilku tygodni, jakie upłynęły od mojego powrotu z Hiszpanii wielokrotnie odschłuchałam jedyną zakupioną tam płytę. Chciałam kupić "Bolero" Ravela, a zorientowałam się, że w pakiecie dostałam jeszcze inne przyjemne utwory.

 

Szczególnie miło kojarzy mi się "Uczeń czarnoksiężnika", poznany przed wielu laty w szkole podstawowej jako typowy utwór programowy (oparty na dziele literackim). Może nawet słyszałam jego wykonanie podczas wyjazdu na koncert symfoniczny? Jeździliśmy na takie wydarzenia dość często, średnio raz w miesiącu. Pamiętam, jak orkiestrą symfoniczną dyrygował Japończyk - zdecydowanie pierwszy Azjata, jakiego w życiu widziałam. Był szalenie ekspresyjny i bardzo mocno go oklaskiwaliśmy.

 

W cenie 1 euro, za którą kupiłam tę płytę, mam też Bacha, Wagnera i Rimskiego-Korsakowa ("Rosyjską uwerturę wielkanocną").

 

A kiedy płyta się kręci, mój najmłodszy kot usiłuje ją złapać, zafascynowany.

 

płyta Ravel

 
28 sierpnia 2022   Dodaj komentarz
świat  

Jot jest

Z wakacji wrócił Jot, jakiś wyższy i starszy. Innych zmian nie zauważyłam, nadal przejawia nastoletnią gnuśność. Ale dostałam niewymuszonego przytulaska, więc jest dobrze.

 

Do szkoły idzie we wtorek; będzie to już piąta klasa, czyli przedostatni rok szkoły średniej.

 

Dzieci się szybko starzeją.

 
27 sierpnia 2022   Dodaj komentarz
świat  

Spadają liście

Fakty są jasne: jesień u bram. Siedziałyśmy dziś z A. w ogródku pewnego baru w E. Z pobliskich drzew spadały aluzyjnie liście. A. mówi, że to susza, a ja stawiam, że susza i jesień zwarły szyki. Koniec sezonu.

 

 

 .

 
22 sierpnia 2022   Dodaj komentarz
świat   jesień liście  

Brudna woda

Trwa umieranie rzeki. Oglądam w internecie śnięte ryby - po wymiarach widać, że wiele z nich żyło długo, wiele lat, aż z niewiadomych przyczyn padły. Tony, tony, setki ton. I nadal nikt nie wie, co je zabiło.

 

Ojciec hodował rybki, ja też. Bywaliśmy nawet czasem na wystawach jako oglądacze, ryby darzyliśmy sympatią.

 

W tej rzece lata temu utopiła się przyrodnia siostra mojego ojca. Wejść do mętnej wody - ot, tak, żeby zginąć, to wymaga ogromnej determinacji.

 

 

 
16 sierpnia 2022   Dodaj komentarz
świat  
< 1 2 ... 26 27 28 29 30 >
Albonubes | Blogi