Ciepło i mokro
Świat coraz cieplejszy. W prowincji Alicante jest tak ciepło, że spadła sprzedaż jesiennych płaszczy.
Hm.
Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.
Świat coraz cieplejszy. W prowincji Alicante jest tak ciepło, że spadła sprzedaż jesiennych płaszczy.
Hm.
Patrzę na wyniki wyborcze i mam taką refleksję, że duży odłam ludności (narodu, wyborców, jak chcecie) ma poglądy dalece różne od moich. Nie zauważyli, jak źle są traktowani i nadal głosują na rękę, która ich leje.
Poszłam wczoraj, zamaskowana ze względu na katar, wrzucić głos do urny. Podziękowałam za referendum. Jak prawie wszyscy w mojej komisji. Głosy zagranicy z powodów strategicznych nie zmienią wiele - walka w Warszawie wygrana jest i tak przez opozycję - ale prawo do oddania głosu jest święte, i tyle. Nie widziałam jeszcze takich tłumów przed lokalami wyborczymi, a głosuję od 1993 r. Dlatego jest mi radośnie - ludzie otwarli oczy - ale i gorzko: nie wszyscy do końca się przebudzili.
Jesień to zamieranie, śmierć różnych form życia. Życie jednak broni się dzielnie, a nawet mi rozkwita. Wczoraj deszcz zasilił moje balkonowe rośliny, a ja tylko patrzę, ile jeszcze będą się broniły.
Pada sobie od dwóch dni. Rano w płuca wciągam rześkie powietrze i idę w świat cały. Jest przyjemnie chłodno, a nawet można lekko zmarznąć, więc lepiej spać przy zamkniętym oknie.
W pracy dziś wystąpiłam z prezentacją podczas pewnego spotkania. Zawsze jest to dla mnie potężny stres; nie zmienia się nic mimo upływu lat i treningu, jaki życie mi zgotowało. I tak, na godzinę przez wystąpieniem, z nerwów byłam zmuszona pobiec do ubikacji w wiadomej sprawie. Śmiech mnie ogarnął: stara kobieta, a jak małe dziecko. Potem, kiedy już mówiłam do mojego grona słuchaczy, umysł tradycyjnie zaćmiewała mi mgła mózgowa, język kołowaciał, a słowa uciekały. Oczywiście dałam radę, byłam przygotowana i tak dalej, tym niemniej fascynująco przedziwne jest, jak bardzo mnie, po dziesiątkach lat, stresują takie zwyczajne sytuacje. Nie cierpiałam zawsze egaminów ustnych; wychodząc z nich, miałam wrażenie, że zrobiłam z siebie debilkę.
Ale tak o sobie nie można mówić.
Zrobiłam, co mogłam, najlepiej jak w danej chwili mogłam. I już. Jestem z siebie za-do-wo-lo-na.
Kiedy wyszłam z pracy i stanęłam na przystanku, obok mnie przejechał samochód z rejestracją zawierającą skrót, który przypadkiem oznacza miejsce, gdzie pracuję.