Znowu w potrzasku
Dzisiaj mam dzień uczenia. Jadę na Solbosch, prawie spóźniona, bo choć połączenie mam idealne (z tramwaju w tramwaj, i już), to ten pierwszy tramwaj jechał wyjątkowo wolno. Ale dotarłam na czas.
Studentka mi mówi na koniec zajęć, że boi się, że przejdziemy na nauczanie zdalne, że to jej nie służy - ani nie służy innym studentom, więc boi się takiej możliwości. A jest ona prawdopodobna. Podczas pierwszego lokdaunu wiele osób ponoć popadło w depresję. Porzuciło zajęcia, kursy, studia.
A wirus krąży i ma się dobrze. Ja sama, zaszczepiona razy dwa plus grypa, czekam na trzecią dawkę antykowidową. Ale jest też wirus, który zjada ludzkie dusze, przyjaźnie, marzenia: wirus izolacji.
Trzeba znaleźć oparcie w sobie. Złe czasy pewnie miną. A wtedy - będę znowu pracować na uniwersytecie. Będę wymieniac energię z młodymi. Będę tworzyć. Będę.
Dodaj komentarz