Lato w deszczu
Pada. Otóż to - pada. Po słonecznych dniach przyszły tradycyjnie belgijskie, mokre, parne i ciężkie. Dzisiaj z synem szliśmy z zakupów dwa kilometry piechotą, a deszcz padający poziomo wciskał nam się pod ubrania. Mżawka pozioma jest bardzo charakterystyczna dla tego kraju.
Zakończyłam kurs niderlandzkiego - zdobyłam piękny wynik, a waham się, czy kontynuować. Jeżeli wrócimy do sal lekcyjnych - nie dam rady, nie będzie na to czasu. Nauka zdalna pozwala zaoszczędzić czas, bo nie trzeba pokonywać żadnych odległości. Jedynie wchodzę do pokoju, wciskam się za biurko, podpinam kable (rozplątując je wcześniej), otwieram laptop, potem łapię zeszyt i flamaster, i już.
Kursy językowe, które w tym roku ukończyłam, pozwoliły mi rozruszać mózg i ćwiczyć pamięć. To niezapomniane uczucie, gdy w głowie zaczyna kiełkować nowa kompetencja językowa - jakby tworzyła się nowa półeczka albo nisza, gdzie gromadza się teraz słowa, ich ciągi i znaczenia. Od czasu do czasu dochodzi do interferencji: chesz odpowiedzieć w nowym języku i błędnie sięgasz na sąsiednią, bliższą półkę. Pamiętam, jak w czasach studenckich koledzy na lektoracie języka hiszpańskiego otwierali usta i przemawiali po rosyjsku albo niemiecku, bo sięgali do wcześniej wyrobionej, istniejącej już kompetencji innego języka. To interferencja, która na początku nauki jest nieunikniona. Kiedy nauczymy się korzystać ze starszej kompetencji w sposób konstruktywny, bo pomaga nam ona rozwijać nową kompetencję, jest to transfer. Wszystko ci się pomiesza, ostrzegał mnie papa - i nie miał racji.
Ludzie z reguły ucza się języków, by się porozumiewac z innymi. Ja raczej po to, by poznawac nowe znaczenia i więcej rozumieć, żeby zagłębiać się w język i za jego pośrednictwem w siebie.
Nadal trochę pada. Il pleut, het regent, it is raining, pada kisa, llueva, dożdik idiot...
Dodaj komentarz