Wysłane
Wysłałam wczoraj do recenzji i kwalifikacji do druku pierwszą wersję artykułu, którego wersję beta wygłosiłam w Gdańsku pod koniec maja. Właściwie dosyć zadowolona z osiągniętej formy - było to coś na miarę good to go.
Czy się ukaże - zobaczę w najbliższych miesiącach. Oczywiście, huśtam się między nadzieją a załamaniem. Po co mi publikacja? Żeby uwiecznić siebie i poezję, o której piszę? Czy to egoistyczne? W pewnym stopniu. Ale przysięgam, że staram się nie pisać tekstów, które są absolutnie konieczne.
Jot wrócił z wakacji. Wczoraj pojechał zdawać dodatkowy egzamin dla młodych kierowców, no i pechowo nie zdążył na czas - odesłano go do domu. Będzie musiał spróbować ponownie.
Dziś wyjeżdża na kolejne wakacje, pakuje się. Do późna łaził po mieszkaniu i świecił, więc nie mogłam usnąć. Z tej niemożności sama poświeciłam niebieskim światłem telefonu i zaczęłam pisać na jego ekranie piosenkę (mój muzykujący wuj kiedyś prosił o teksty, po pierwszej próbie worek z nimi się rozsypał). Jest o tym, że gdy ci źle, ja będę leczniczym plasterkiem. Podoba mi się i brzmi dobrze jako bossanova.
Dodaj komentarz