Włosowanie
Im bardziej siwieję, tym bardziej doceniam mój wyjściowy kolor włosów. A jestem typową szatynką.
Typowa szatynka - to słowa, które wypowiedział mój nauczyciel francuskiego, kiedy kolega z Kolumbii zapytał go o francuskie słowo opisujące mój kolor włosów. Powtarzaliśmy wtedy nazwy kolorów.
Jestem też popielatą blondyneczką. Tych słów użyła wiele lat temu pewna studentka. Było tak, że w zasadzie przypadkiem znalazłam się w panelu podczas egzaminu z tłumaczeń ustnych. Kolega I., czyli przewodniczący, złowił mnie chyba na korytarzu naszej katedry - ktoś inny nie przyszedł, ja nie odmówiłam. Studenci zdali, a jedna ze zdających w dziekanacie opowiadała o popielatej blondyneczce z warkoczem, która sprawiła, że egzamin był mniej straszny.
Jestem też brunetką. Kilka lat temu, gdy będąc w Alicante szłam na targ do Mercado Central, usłyszałam, jak nawołuje mnie na ulicy mobilny sprzedawca roślin. Starszy pan krążył po uliczkach wokół mojego hotelu ciągnąc za sobą wózeczek, z którego sprzadawał palmy i inne rośliny doniczkowe. - Morena! Morena! - krzyczał za mną. (Najpierw nie reagowałam, bo nie sądziłam, że w Hiszpanii mogę uchodzić za brunetkę. Potem podziękowałam za rośliny).
I tak, choć włosów nie farbuję od 1999, na przestrzeni lat byłam blondynką, szatynką i brunetką. A teraz sobie spokojnie siwieję.
Dodaj komentarz